niedziela, 12 października 2014

Wielkie sory, czyli jak to wszystko miało się potoczyć... + 3 pierwsze rozdziały

Okay, a więc może jeszcze raz od początku:
1) Miała być kontynuacja, ale jej nie będzie - nie pytajcie czemu, bo sama straciłam ochotę na tego bloga, jak większość z was...
2) Nie chce mi się nawet robić podsumowania więc...
3) Jak miało być dalej:
Rosie i Zayn mieli wyjechać na wakacje, gdzie Malik wygrałby zakład. Wróciliby na urodziny Louisa i właśnie podczas rozmowy Tomlinsona i Zayna, Rosie dowiedziałaby się o zakładzie. Po długiej i nieco wkurzającej wymianie zdań z Jamie wyszłaby na świeże powietrze i usłyszała to czego usłyszeć nie powinna. O całe zajście obwiniałaby Zayna mimo, że Lou przyznałby, iż to był jego pomysł. 
Drugi sezon:
Harry przez pogorszony stan zdrowia nie wziąłby udziału udziały w turnieju, a jego miejsce zajęłaby niejaka Zoey (dodam tutaj to co zdążyłam napisać - jeśli najdzie mnie jeszcze jakakolwiek wena może napiszę ciąg dalszy, jednak w to wątpię), która po części zabiegała o Zayna. Styles spędzałby coraz więcej czasu z Sue i być może coś by z tego wyszło. 
Liam nadal byłby z Kali, jednak w ich związku dochodziłoby do wielu zgrzytów, które spowodowane byłby pojawieniem się Zoey. W Lali doszłoby również do krótkiego rozstania, jednak po pewnym czasie wszystko by się ułożyło. 
Amanda i Niall - u nich byłoby po staremu. 
Zayn po rozstaniu z Rosie chciał wszystko wyjaśnić podczas feralnego spaceru, na którym nasz kochany aniołek spadłby w przepaść, jednak Superman - Malik uratowałby ją za co przypłaciłby zawieszeniem w rozgrywkach mimo, iż Rosalie starała się to wyjaśnić - na marne. Chłopak stracił wszystko nie tylko ukochaną, ale również sens życia jakim był Football. Zaczął brać udział w podziemnych rozgrywkach, w których nie obowiązywały zasady - byłby mistrzem. Obserwowałby z ukrycia Rosie i cały czas wypytywał o nią Liama. Z tęsknoty za aniołkiem szukałby pocieszenia u Zoey. 
Louis nadal ślepo zapatrzony w Lucy, która wodzi go za noc. Połączyłaby go niezwykła więź z Rosie, o którą nie tylko się troszczył, ale również byłaby jego miśkiem. W daaaalszej części poznałby Nicole, która swoją urodą, ale również charakterem skradłaby jego serce. To dzięki jej namową oraz Rosie skończyłby z narkotykami i wreszcie dałby sobie spokój z Lucy. Nikki byłaby pierwszą dziewczyną, którą Louis prawdziwie pokochał.  
Rosie po bolesnym rozstaniu z Zaynem znalazłaby pocieszenie w ramionach Louisa. Tylko w jego obecności mogła się wyżalić i wypłakać - żeby złagodzić jej ból i uspokoić zszarpane nerwy Lou dosypywał jej trochę narkotyków. Rosalie z grzecznego aniołka stałaby się podłą suką nie liczącą się ze zdaniem innych prócz Tomlinsona. Po kolejnym rozczarowaniu ze strony swojego ojca, który ukrył przed nią fakt, że ma starszego brata całkowicie odcięła się od świata. To tego wszystkiego wiadomość o ciąży sprawiłaby, że po wygranej turnieju znika. Zatrzymuje się na Cillo, gdzie urodziłaby zdrowego chłopca, który przypominał jej Zayna. 
Nathan nowy bohater, który jest kuzynem Liama. To za jego sprawą rozpadł się związek Kali i Payne' a. Namieszał nie tylko między Lali, ale również w relacjach Rosie i Amy. Zastępca Zayna, który na całe szczęście spełnił swoje zadanie w 100%. 
Finał: po tajemniczym wybuchu podczas finału, w którym przeciwko sobie stanęli Snow Kids - w składzie Rosie, Louis, Liam, Zayn, Niall, Amanda i Harry - oraz Shadows tytuł został obroniony. 
~3 lata później~
Po wybuchu nadal nie odbudowano Stadionu, jednak życie na Genesis nadal się toczy. Kolejny finał zorganizowany na tajemniczej Paradisi przez Lorda Fenixa, gdzie udział wzięło wiele nowych drużyn. Snow Kids zmierzają się z kryzysem w składzie - Zoey odchodzi zupełnie jak Nate oraz Rosie, po spięciu z Zaynem, gdzie podczas treningu wyzwoliła Smog - z czasem odchodzi również Zayn.
Drużyna Marzeń ku zaskoczeniu wszystkich odpada z turnieju w półfinale, gdy to Malik zdradza sekrety składu. Podczas finału, gdzie ma miejsce kolejny wybuch wszyscy gracze ratują kibiców oraz mieszkańców korzystając z fluxów za zezwoleniem Stowarzyszenia Fluxa. Snow Kids wracają promem razem z Zaynem, Rosie, Archie' m oraz synkiem Gonzales na Genesis, gdzie postanowiono wznowić turniej od meczów półfinałowych. Snow Kids się reaktywuje, jednak kontakty między zawodnikami nadal są napięte - Zayn i Rosie nie potrafią złapać porozumienia, a fakt, że Malik został ojcem wcale im tego nie ułatwia, gdyż aniołek trzyma go na dystans; jak i Harrego i Zayna - Hazz przestał ufać Malikowi. Drużyna Marzeń trafia do finału, gdzie staje na przeciw Drużyny Paradisi, która używa mieszanki wszystkich fluxów, co osłabia innych zawodników. Snow Kids wygrywają za sprawą Harrego, który dzięki zdolności gromadzenia Oddechu gwarantuje swoim przyjaciołom flux. 
Wszystko skończyłoby się dobrze, a mianowicie Zayn i Rosie znów byliby razem - pogodziliby się na ślubie Harrego i Sue - a z czasem sami również by się pobrali, zupełnie jak Louis i Nikki, Liam z Kali oraz Niall wraz z Amy. 
THE END

A tutaj dla tych, którzy chcieliby przedsmak:(2,5 rozdziału)


 Rozdział 1: Przepraszam, że dobieram się do laski Louisa Tomlinsona

„ZAKOCHANIE: Przed użyciem zapoznaj się z sercem drugiej połówki, lub skonsultuj się z rozumem, gdyż każda miłość niewłaściwie wybrana zagraża twojemu życiu lub zdrowiu...”



*Louis*
Po wyjściu z szatni poszliśmy do hotelu, gdzie czekali nasi bliscy. Byli wszyscy, nawet moi starzy mimo, że ostatnio mieliśmy spinę. Aarch był z nas mega dumny i nie mógł się nachwalić. W sumie nie ma się co dziwić, dokonaliśmy niemożliwego! Czuję, że to jest właśnie to coś, chcę się tym w życiu zajmować i czerpać przyjemność ze swojej pracy, nie to co mój ojciec – facet jest szychą we władzach rządzących naszą planetą. Ma stresującą pracę, co skutkowało wypadaniem włosów i łysiną – nie jest całkiem bez włosów, co nie zmienia faktu, że cały czas się z niego napierdzielam.
W salonie Rosie rozmawiała z ojcem. Obstawiam, że było to coś ważnego i związanego z Malikiem, ponieważ mój przyjaciel siedział obok niej, a misiek kurczowo trzymał go za rękę. Harry z Niallem przebywali w towarzystwie rodziców Stylesa i też rozmawiali… w sumie to Hazz spał i tylko Horan o czymś nadawał. Maya rozmawiała z mamą Liasia, który próbował publicznie przerżnąć Kali w kuchni. Amy śmiała się z Susie, a jej matka dyskutowała z moją.
Nagle ich wzrok powędrował na moją osobę. Ze zmarszczonymi brwiami się im przyglądałem, aż w końcu mama zawołała mnie gestem ręki, na której widniał pierścionek z wielkim brylantem. Niepewnie podszedłem do dwóch czterdziestolatek – nie wiadomo co im do głowy strzeliło, mam tylko nadzieję, że nie chcą mnie spiknąć z Quest, bo ona nie jest w moim typie… zresztą my nawet się do siebie nie odzywamy.
-Skarbie- przewróciłem oczami na ten przesłodzony skrót. Zawsze używa takich wyrazów, kiedy czegoś ode mnie chce. –nie mówiłeś, że grasz w drużynie z córką mojej przyjaciółki-  nie drąż tego tematu kobieto! Ta zołza, którą nazwałaś przyjaciółką chciała rozpierdolić nasze marzenia, kiedy miała w planach pozbyć się miśka, ale na całe szczęście nie udało jej się. Jest na mojej czarnej liście, zaraz pomiędzy Alison i Jackiem, bo pierwsze miejsce zajmuje Wincent, a drugie ta wywłoka Lucy, która nadal mnie kręci. Cholerna Stone! Niech ją szlag! –jutro idziemy z nimi na kolację- ja pierdolę, nie, tego już za wiele.
-Mamy jutro wywiad i sesję na okładkę, wygraliśmy puchar- przypomniałem ze sztucznym uśmiechem. Mam dość tej zakłamanej baby, którą muszę nazywać matką, zawsze kiedy trzeba gdzieś wyjść i pokazać tą idealną rodzinkę to przypomina jej się, że ma syna.
-Nie możecie się jakoś wyrwać? – zaprzeczyłem kręcąc głową na boi i zagryzając dolną wargę.
-Przecież wywiad macie o dziewiątej, a sesję o dwunastej. Powinieneś się wyrobić do ósmej wieczorem- uśmiechnąłem się szeroko z poirytowania. Po chuj się odzywa!? Kto prosił tego babsztyla o zdanie, kiedy rozmawiam ze swoją matką?! Co za pizda!
-Taa, ale mam randkę- palnąłem bez zastanowienia.
-Z kim?
-Z…- podrapałem się po karku, próbując w ten sposób wymyśleć jakieś sensowne kłamstewko, które je przekona.- właściwie… to podwójna randka z Zaynem i miśkiem.
-Miśkiem?- czy ta kobieta musi być aż tak nachalna!? Uh, co za tępa suka, dobrze, że Amy nie odziedziczyła jej genów… chociaż kto to wie.
-Z dziewczyną, której chciała się pani pozbyć z naszej drużyny- wyjaśniłem, a na jej czole pojawiła się zmarszczka. Wiedziałem, że już wygrałem i mogę triumfować. –Rosalie Gonzales, ta blondyneczka, która tuli się do Malika- wskazałem głową w kierunku gołąbeczków. Rosie zamachała do mnie co odwzajemniłem. –panie wybaczą- skinąłem głową i podszedłem do przyjaciół. Usadowiłem się na kolanach siedemnastolatki, która zachichotała, gdy cmoknąłem ją w policzek. –gołąbeczki, co wy na to, żeby wyskoczyć do klubu? Pogadam z Aarchem.
-Spoko stary- Zayn był mega szczęśliwy i co chwila lizał się z miśkiem.
-Łoooo dziewczyno!- zaćwierkałem, kiedy noga mojej… przyjaciółki zaczęła wibrować.- nie wiedziałem, że tak na ciebie działam.
-To mój telefon głupku- zaśmiała się i wyjęła komórkę, po czym odczytała SMSa. Nie mogłem się powstrzymać i zerknąłem.
Od: Archie
Sony chce pogadać z Malikiem… za dziesięć minut w parku, ławka pod wierzbą
-Zayn, chodź się przejść.
-Nie chce mi się- jęknął i wyciągnął się na łóżku. –gdzie chcesz jechać na te wakacje?- mhm wakacje… Może też sobie gdzieś pojadę? Powyrywałbym laseczki, pobalował ogółem urządziłbym sobie chillout z niezłymi dupami. Bez tej pieprznej Lucy, która nie może mi wyjść z głowy.
-No proszeee- jęknęła, na co wywróciłem oczami. Może jej słodka minka zadziała ,ale po pewnym czasie tutaj trzeba pokazać jaja.
-Ja z tobą pójdę- wzruszyłem ramionami.- może do parku, ławeczka pod wierzbą, nikt nas nie będzie widział i będziemy mogli…
-Chodź aniołku- wstałem z kolan blondyneczki, która przytuliła mnie mówiąc szybkie dziękuję. Uwielbiam ją po prostu. Jest taka urocza i wyrozumiała. Zawsze chce ci pomóc, nawet jeśli nie chcesz się otworzyć – ona posiedzi i przytuli. Czemu ta suka nie może taka być? Wiem jednak, że i tak sięgnie dna, bo jest z moim nemezis number one.
Wyszedłem do swojego pokoju i wyjąłem z szafki nocnej woreczek z białym proszkiem, który wysypałem na przedramię. Zwinąłem w rulon banknot trzydziestu kredytów i wciągnąłem proszek. Ogarnął mnie wewnętrzny spokój, kiedy do mojego azylu wkroczył ojciec. Kurwa, jeszcze ten się musiał przypałętać.
-Louis, możemy porozmawiać?- w duchu zacząłem go przeklinać, ale zgodziłem się. Facet w garniturze usiadł na materacu obok mnie i głęboko westchnął.- jestem z ciebie dumny synu- wyszczerzyłem oczy. Przesłyszałem się, czy on właśnie powiedział, że jest ze mnie dumny!? O wiem… to ten program o robieniu gwiazd w balona. – spisałeś się, ale ten faul był niepotrzebny.
-Właśnie, że był – mruknąłem, na co mężczyzna zmarszczył brwi i dokładnie mi się przyglądał. Westchnąłem tylko głęboko i przeczesałem dłońmi włosy.- nie lubię Wincenta mimo, że kumplujesz się z jego starszym. Marko to skończona szuja, która ukradła mi laskę- wyjaśniłem, a on tylko poklepał mnie po plecach. Nigdy tego nie robił, co mu nagle odwaliło? Niech tylko nie mówi, że chce nadrobić te lata, kiedy mnie zlewał, bo chyba wstanę i wyjebię mu w ryj!
-Zawsze walcz o to, co kochasz- po tych słowach wyszedł, tak po prostu bez żadnego trzymaj się, albo spierdalaj. Namieszał mi w głowie, tak jak ta wywłoka, która jeszcze będzie mnie błagała, żebym ją całował.
*Zayn*
Aniołek prowadził mnie do parku. Podczas piętnastominutowego spaceru zdołałem z niej wyciągnąć tylko tyle, że to cholernie ważne. Na ławce pod wierzbą siedział jakiś typek. Niepewnie spojrzałem na niską blondynkę, która pewnie kroczyła w jego stronę. Po podejściu bliżej obraz był nieco bardziej wyraźny. Nie było jeszcze ciemno, ale słońce zaczęło już powoli zachodzić. Na drewnianej konstrukcji siedział zakapturzony facet.
-Dzień dobry- odezwała się jako pierwsza moja dziewczyna. Mężczyzna wstał i podszedł bliżej nas zrzucając kaptur.
-Witaj Rosie- uścisnął jej dłoń.- Zayn- skinął w moim kierunku. Byłem w szoku. Co do cholery robi tutaj Sony Black i jaki związek ma to z moją dziewczyną!?
-Możesz mi to wyjaśnić?- zaplotłem ramiona na klatce piersiowej i patrzyłem z uniesionymi brwiami na blondyneczkę.
-Jesteś moim synem- ku mojemu zdziwieniu odezwał się Black.
-Ta niezły żart- zaśmiałem się nerwowo i szukałem pomocy u Gonzales. Chciałem, żeby zaprzeczyła i powiedziała, że to tylko dowcip, a ja powinienem żałować, że nie widziałem swojej miny. Nie stało się tak jednak. Pirats podwinął rękaw, a moim oczom ukazała się identyczna bransoletka. –to nie oznacza, że jesteś moim ojcem. Takich ozdóbek są miliony.
-Te zrobiłem ja, na koralikach jest imię twojej matki, a mojej żony Karen, po za tym zrobiłem badania DNA.
-Że co kurwa!?- wrzasnąłem. –skąd miałeś moje DNA!?- wypalałem teraz dziurę w mojej dziewczynie, z całej siły zaciskając dłonie w pięści.
-Obciąłem ci włosy.
-Pojebało cie!?- tym to mnie naprawdę wkurwił! Nikt nie ma prawa dotykać moich włosów, a co dopiero jakiś facet, który wmawia mi, że jestem jego synem. –kiedy?- warknąłem. Już miał się odezwać, ale uciszyłem go machnięciem ręki.- zresztą nieważne. Skąd ty w ogóle o mnie wiesz?- spojrzał na blondynkę, która stała ze spuszczoną głową. –no tak- prychnąłem.- czemu mi nie powiedziałaś!?
-Zayn ja naprawdę…- zaczęła mruczeć pod nosem.
-Zamknij się!- pierwszy raz na nią byłem wkurzony. Tym razem przegięła i nawet ta urocza minka zagubionej dziewczynki jej nie pomoże. –po prostu się zamknij- zrezygnowany westchnąłem, a następnie odwróciłem się i odszedłem w nieznanym mi kierunku. Rosie mnie wołała, ale miałem to w dupie. Pierwszy raz w życiu czułem się tak źle. Oszukano mnie, zrobiono ze mnie frajera, a ten dzień zapowiadał się świetnie. Nie wiedziałem dokąd zmierzam, aż nogi zaprowadziły mnie na stadion. Położyłem się na środku boiska i gapiłem w niebo. Czemu mi nie powiedziała? To nie jest trudne, wystarczyłoby kilka słów typu: Zayn znalazłam twojego biologicznego ojca, albo Sony Black to twój ojciec. Ona oczywiście nie mogła tego zrobić! To nie jest wielki wyczyn, co innego nasz zakład. Chciałbym jej powiedzieć, ale nie mogę. Kocham ją i nie chcę stracić.
Leżałem dość długo z dłońmi założonymi pod głową, a niebo powoli pociemniało. Nade mną ktoś stał, ale nie miałem w planach sprawdzać kto mi przeszkadza. Osoba położyła się obok mnie. To było całkiem… przyjemne. Nie przeszkadzało mi to, że ktoś teraz ze mną jest, ale najbardziej cieszył mnie fakt, że ten człowiek się nie odzywał. Nie znałem tego kogoś, bo nie był to żaden z moich przyjaciół. Rosie od razu zaczęła by przepraszać, a Niall i Amanda zaczęliby wypytywać co się stało, Liam i Louis kazaliby wziąć się w garść i nie zachowywać jak baba, a Harry… on by już dawno pochrapywał. Na pewno była to dziewczyna, bo facet by się tak blisko nie położył… no chyba, że był to pedał. Całą tą piękną ciszę przerwał mój pierdolony telefon. Odblokowałem ekran, na którym widniała godzina druga nad ranem. Można powiedzieć, że straciłem rachubę.
Od: aniołek ;*
Gdzie jesteś? Martwię się o ciebie ;’( przepraszam, przecież wiesz, że nie chciałam żeby tak wyszło… kocham cie ;**
Westchnąłem i podniosłem się do siadu. Dopiero teraz odważyłem się spojrzeć na moją towarzyszkę. Nie widziałem jej twarzy, dlatego nie mogłem stwierdzić czy była ładna.
-Już uciekasz?- jej głos był melodyjny z lekką chrypką.
-Muszę, jest druga, a o dziewiątej mam zobowiązania- wzruszyłem ramionami. Nie miałem ochoty iść na ten wywiad, nie dziś, nie w takich okolicznościach.
-Co powiesz na drinka? Znam niezły bar.
-Słuchaj –zacząłem wstając. –nie mogę, zresztą mam dziewczynę- laska zaczęła się śmiać, co całkowicie zbiło mnie z tropu.- co cię tak bawi? Powiedziałem coś śmiesznego?
-Proponuję ci tylko drinka na poprawę humoru, nie chcę cię zgwałcić. Po za tym wyjście na drinka wcale nie oznacza zdrady.
-W sumie… masz rację. Chodź- wystawiłem dłoń w jej kierunku, a ona z moją pomocą wstała. Nie puszczała mojej ręki, tylko ciągnęła w kierunku jakiegoś baru. Po niespełna pięciu minutach dotarliśmy pod lokal, nad którym widniał neonowy napis Haven. Pchnęła mnie na krzesło, na którym usiadłem. –dwa razy tequilę z colą i…
-Ty jesteś Zayn! Kapitan Snow Kids, którzy właśnie wygrali Galactik Football!- krzyknął jakiś nastolatek. Był blondynem, a na oko mógł mieć z osiemnaście lat.
-Taa- uśmiechnąłem się lekko. To że jestem wściekły na aniołka nie oznacza, że mam się wyżywać na innych, a zwłasza naszych fanach.  Odruchowo zerknąłem na moją towarzyszkę. Była brunetką o brązowych oczach. Miała proste włosy, które sięgały jej za cycki – które nawiasem mówiąc są zajebiste -, a grzywka ułożona była na prawą stronę. Była bardzo ładna.
-Reszta też tutaj jest?- zapytał jakiś facet.
-Nie- wokół nas zebrało się mnóstwo ludzi i zaczęli zadawać pytania, ale ogarnąłem ich.- Bryan jeszcze jedna kolejka ginu z tonikiem dla wszystkich!- byłem już lekko wstawiony, jednak nie miałem zamiaru przestawać pić. Dobrze się bawiłem i za cholerę nie chciałem wracać. Telefon znowu zaczął dzwonić. –cicho, cicho moja laska dzwoni!- uniosłem komórkę, żeby udowodnić, że nie kłamię. Odebrałem. –czego ty chcesz?- warknąłem. Mimo, że miałem promile we krwi byłem na nią wściekły, ale pozostawałem jej wierny.
-Zayn- jej głos się łamał i mówiła przez łzy.- gdzie jesteś?
-Dobrze się bawię z Zoe i resztą- wzruszyłem ramionami.- Bryan jeszcze raz to samo dla wszystkich- kiwnąłem do barmana, który przytaknął. – ale do rzeczy, po co dzwonisz?
-Martwię się- pociągnęła nosem. –nie mogę zasnąć, bo się o ciebie martwię. Nie chciałam żebyś wyciągnął pochopne wnioski i pomyślał, że jestem jakaś psychiczna. Nie byłam pewna czy to prawda o Sonym –płakała.- nie chciałam siać zamętu…
-Idź spać aniołku, pogadamy później- rozłączyłem się i wsunąłem komórkę do kieszeni. Dokończyłem pić kolejką, a potem zapłaciłem. Odprowadziłem Jonson , a o piątej byłem już w pokoju. Poszedłem do naszego pokoju, gdzie spał Liaś i Kali. Ich ubrania były porozrzucane po pokoju, ale nie zwracałem na to uwagi, tylko położyłem się na swoim łóżku. Z czasem zasnąłem.
*Louis*
Misiek wrócił do hotelu cały roztrzęsiony. Powiedziała, że Sony jest ojcem Malika, a mulat jej nienawidzi. Zayn nie wracał, ale ja chciałem iść do klubu. Zrobiłem jej drinka na rozluźnienie i wsypałem tam trochę ekstazy, żeby odrobinę wyluzowała. Nie chciałem dla niej źle, chciałem, żeby się rozluźniła i nie przejmowała tym, że Zayn się wydarł.
W klubie grała zajebista muzyka i było pełno lasek, które tylko chciały się lizać, albo tańczyć. Dostrzegłem Lucy, która gadała z Wincentem. Dlaczego mam się nie zabawić?
-Burbona dwa razy- Ruda barmanka postawiła przede mną dwie literatki, za które zapłaciłem. Podsunąłem szklankę blondyneczce pod nos, a ona zaczęła powoli sączyć.- zaraz wracam- szepnąłem jej do ucha, żeby mnie usłyszała. Ze szklanką szedłem w stronę tej dziwki. – jak to jest przegrać Wincent?- zaśmiałem się, na co ten warknął. –jak to jest być z przegranym?- skierowałem do Stone, która zaczęła zgrzytać zębami. Udało mi się ją wkurwić.
-Jesteś pojebanym chujem- wycedziła przez zaciśnięte zęby.
-Ale ten pojebany chuj cie kręci i wiesz o tym- wywróciła oczami, które były lekko czerwone.            
-Nie bądź śmieszny. Jesteś po prostu żałosny-parsknąłem śmiechem.
-Cóż, całkiem możliwe, ale to ty się wkurzasz, gdy widzisz mnie z innymi laskami. Mogłaś mieć to- wskazałem na siebie.- ale wolałaś oszołoma, który co noc ma inną- upiłem trochę trunku i oblizałem górną wargę. Brunetka przełknęła ślinę i spuściła głowę, a ja już miałem to wykorzystać, ale zobaczyłem nawaloną blondynkę, którąś jakiś ciul prowadził w stronę toalet. Wcisnąłem szklankę w ręce Lucy i biegiem ruszyłem w kierunku Rosie. Pieprzony Malik, gdyby tu był to może nikt nie chciałby przelecieć jego aniołka! Złapałem blondyneczkę za nadgarstek i szarpnąłem. Jakiś napalony małolat zmroził mnie wzrokiem.-masz jakiś problem?!- wrzasnąłem.
-Pierdol się!- starał się przekrzyczeć muzykę, ale zamiast tego piszczał. Wnioskuję, że jeszcze nie przeszedł mutacji.
-Aww, udajesz twardziela to urocze- złapałem go za koszulę i przyciągnąłem bliżej siebie. –jak pytam, czy masz problem, to odpowiadasz: nie i przepraszam, że dobieram się do laski Louisa Tomlinsona ze Snow Kids- małolat niekontrolowanie pisnął, a na jego twarzy pojawiła się trwoga.
-Przepraszam, nie wiedziałem- mówił wystraszonym głosem.
-Stary masz jakiś problem?- usłyszałem za sobą, dlatego przekręciłem głowę. Przede mną stał jakiś osiłek. Dobra, był duży i…- możesz puścić mojego brata?- puściłem młodego i odwróciłem się do tego kretyna.
-Przetłumacz gówniarzowi, że ma trzymać łapy przy sobie jeśli chodzi o miśka, jarzysz!?- wskazałem na Rosie, która półprzytomna podpierała ścianę. Dupek zaśmiał mi się w twarz.
-Pewnie ta dziwka sama chciała iść na szybki numerek- buchnął śmiechem, a ja zacisnąłem dłoń w pięść i przypierdoliłem mu w ryj. Nie ma prawa jej tak nazywać! Nikt nie ma! Gigant zachwiał się na nogach, a potem rzucił się na mnie. Okładaliśmy się nawzajem, aż po chwili poczułem jak ktoś mnie odciąga od tego gnoja.
-Louis!- zaczęła po mnie krzyczeć ta szmata.- co ty odpierdalasz?!-trzech ochroniarzy wypierdoliło tych chujów z klubu, a wtedy Liam i Nialler mnie puścili. –pojebało ci się w głowie?!- popatrzyłem na nią z drwiną. Za kogo ona się ma, żeby prawić mi morale?! Złapała prawą dłonią moją szczękę mocno ściskając i zaczęła oglądać.- krwawisz, idioto- mruknęła.
-Zostaw mnie kretynko!- odepchnąłem ja od siebie i ruszyłem w stronę blondynki. –chodź- wziąłem ją na swoje plecy i mocno chwyciłem za uda żeby nie spadła. Gonzales objęła moją szyję i przytuliła się. Pewnym krokiem wyszliśmy z lokalu i zmierzaliśmy do hotelu. Po dwudziestu minutach położyłem ją do łóżka, a sam poszedłem do łazienki. Cóż… wyglądałem paskudnie. Przemyłem twarz wodą, a potem wziąłem prysznic. Wytarłem się, a następnie wsunąłem na biodra bokserki i wróciłem do pokoju, gdzie Rosie cichutko płakała. Położyłem się obok niej, a blondyneczka wtuliła się we mnie mówiąc, że chce do Zayna.- Csi, maluszku- ucałowałem jej czubek głowy, a potem zacząłem gładzić włosy. Z czasem zasnęła, a ja poszedłem w jej ślady.



 Rozdział 2: Całowałbym ją, a w między czasie zrobił palcówkę, a potem…



„PRZEBACZENIE: Zasługują na nie tylko Ci, którzy rozumieją jak bardzo skrzywdzili drugą osobę, zdają sobie sprawę z własnych błędów, szczerze żałują i z całych sił chcą naprawić to co spieprzyli…”



*Rosie*
Obudziłam się z potwornym bólem głowy z Louisem obok. Jeszcze większy smutek oraz zawód mnie dopadł. Powinnam leżeć z Zaynem, w końcu jesteśmy razem. Z wczorajszego wieczoru pamiętam tylko tyle, że wygraliśmy finał, spotkanie z Sonny’ m oraz kłótnie z Malikiem, no i oczywiście Louisa, który za wszelką cenę starał się mnie wyprowadzić z dołka.
Szatyn zaczął się budzić, przez co rozpychał się w łóżku. Po chwili uniósł powieki i spojrzał na mnie niebieskimi tęczówkami przepełnionymi współczuciem.
-Jak się czujesz?
-Nie wiem, co się wczoraj stało? Dlaczego masz siniaka?- dotknęłam lekko fioletowego oka szatyna, na co syknął.
-Nie pamiętasz, co?- zaprzeczyłam. Chłopak głęboko westchnął, a potem przeniósł się do siadu.- poszliśmy do klubu, wypiliśmy trochę, a potem poszedłem wkurwić Lucy. Nim się obróciłem ty szłaś już z jakimś małolatem na szybki numerek w kiblu, ale nie pozwoliłem –uspokoił mnie tym. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby okazało się, że przez głupi incydent z kłamstwem, a potem nadużyciem alkoholu zdradziłabym Zayna. Nie wybaczyłabym sobie tego do końca życia. Brzydzę się kłamstwem, a w szczególności tym, gdy kłamie osoba, którą kocham. -… no i wtedy powiedziałem zostaw mnie kretynko, podszedłem do ciebie, zabrałem na barana i przyprowadziłem tutaj. Położyłaś się, a ja poszedłem się myć, jak przyszedłem to płakałaś, dlatego leżę z tobą w łóżku- przytaknęłam, że rozumiem.- o i całowaliśmy się- wyszczerzyłam na niego oczy, a po chwili parsknął śmiechem.
-Głupek- trzepnęłam go w umięśniony tors. Niebieskooki przyciągnął mnie do swojego torsu, a potem pocałował we włosy.
-O której mamy wywiad?- spojrzałam na wyświetlacz telefonu, na którym widniały duże cyfry informujące, że jest godzina jedenasta trzynaście.
-O pierwszej- przytaknął, a potem rozłożył się w moim łóżku.
-Kiedy i gdzie lecicie na wakacje?
-O ile w ogóle polecimy- mruknęłam, na co posłał mi przepraszający uśmiech.- mieśmy lecieć na Hectonię, Zayn chce się nauczyć surfować- wzruszyłam ramionami.
-Ta, to w końcu jedno z jego marzeń- przeczesał włosy, które opadały mu na oczy. Nie zdziwię nikogo jeśli zapytałabym Louisa, o czym jeszcze marzy mój chłopak zważając na to, że sam nigdy mi o tym nie mówił mimo, że pytałam wiele razy. Dlatego postanowiłam sobie ulżyć i zadać to pytanie. –chciał wiedzieć wszystko o swoim ojcu, dlatego nie łam się tym, że teraz macie ciche dni, maluszku- okay, co się stało z miśkiem? Nie to, żebym się jakoś specjalnie przejęła, ale od początku mówił do mnie per misiek, a teraz wyjeżdża mi tu z maluszkiem. –chce też syna i córkę, o i chciał żeby jego żona była Ruda, bo rude są szalone- poruszał zabawnie włosy.- farbnij włosy misiu- zaśmiał się, a ja po chwili ogarnęłam, że ten idiota znowu mnie wkręca, dlatego znów go uderzyłam. –co jeszcze? Kurde, nie wiem maluszku… Malik rzadko się przed nami otwiera, nie lubi mówić czego chce.
-Czyli to ty chcesz mieć dwójkę dzieci?- uniosłam na niego brwi.
-Chcesz mi pomóc w spełnieniu tego marzenia?- uśmiechnął się chytrze.
-Nie!- zaprzeczyłam od razu. –jesteś obrzydliwy- powiedziałam z grymasem, a on śmiał się jakby czegoś się nawąchał. –co z Lucy?- wiedziałam, że wchodzę na pole minowe, ale musiałam o to zapytać. Loui jest moim przyjacielem i nie chciałabym, żeby cierpiał przez Stone.
-Cóż po za tym, że jest jebaną szmatą to nic się nie zmieniło,  a ja chcę ją tylko zaliczyć- wzruszył ramionami, na co pokiwałam tylko pionowo głową. Czuję, że mnie okłamuje w końcu jeszcze kilka tygodni temu mówił przez sen, że jest piękna. –jest wyzwaniem, a ja kocham wyzwania – stwierdził i zasłonił sobie twarz dłońmi.- nigdy się tak nie czułem Rosie, powiedz mi co się ze mną dzieje?- jęknął błagalnie. –ona mi się nawet nie podoba, na początku jarała mnie i w ogóle, a teraz kiedy widzę ją z Marko to mnie trafia cholera i mam ochotę wytargać ją za kudły w jakiś zaułek i wypieprzyć za wszystkie czasy. Chcę pokazać jej co mogła mieć, a przez własną głupotę straciła- uhu, Louis się nakręcił. –przyparłbym ją do muru, pociągnął za włosy i najpierw zrobił malinkę. Całowałbym ją, a w między czasie zrobił palcówkę, a potem…
-O matko, Louis przestań!- jak poparzona wstałam z łóżka, na co zmarszczył brwi i dokładnie mnie zlustrował.- przyjaźnimy się, ale nie jestem Liamem, ani Zaynem, żeby wysłuchiwać co być zrobił z Lucy- zaśmiał się, a potem wstał. Miał na dobie tylko bokserki. Cóż… muszę przyznać, że ostatnio przypakował i  jego klata jest… całkiem niezła.
-Idziesz na śniadanie?- przytaknęłam, a potem wyszliśmy do salonu. Na sofie drzemał Harry z Susie, która tuliła się do jego klaty. Louis złapał za telefon Hazzy i pstryknął im fotkę mówiąc, że ich dzieci będą to oglądać. Przeszliśmy do kuchni, gdzie postanowiliśmy zrobić jajecznicę. Usiadłam na blacie i dokładnie obserwowałam szatyna krzątającego się po kuchni. Wyjął z lodówki masło, które wrzucił na głęboką patelnię i powoli zaczęło się topić. Następnie wbił dziesięć jajek i nakazał mi pilnować, żeby się nie przypaliły. Za pomocą drewnianej łyżki mieszałam je, a kątem oka lustrując Tomlinsona, który kroił pomidory, a potem wrzucał do garnka, który był pod moją uwagą. –oddaj to kobieto- wyrwał packę z mojej dłoni i zmroził wzorkiem. –niby baba, a nie potrafi zrobić głupiej jajecznicy- posłałam mu gniewne spojrzenie, jednak on się tym wcale nie przejął tylko doprawiał danie.
-Jesteś seksistowski- wtrąciłam.
-Maluszku, to że nie potrafisz odnaleźć się w kuchni, a ja ci o tym powiedziałem wcale nie jest seksistowskie- pacnął mnie w nos, a potem dał skosztować posiłku.
-Więcej soli- przytaknął i wyspał małe słone grudki, po czym wymieszał i znów podsunął łyżkę pod moje usta. –idealne- uśmiechnął się i wyjął talerze.
-Przynajmniej masz dobry zmysł smaku, to ja będę gotował dla naszych dzieci.
-Naszych?- uniosłam na niego brwi.
-Młoda, pracuje nad tym, żeby załatwić Zayna- szepnął jakby to była wielka tajemnica.- wiem, że tak naprawę chcesz być ze mną- wzruszył ramionami i zaczął rozkładać naczynia na stole. –chciałaś się dla mnie farbować na rudo i spełnić moje marzenia o potomstwie. – wrócił i wyjął z szuflady sztućce. –będziemy mieli dużo dzieci, bo szkoda, żeby takie zajebiste geny się zmarnowały- podszedł i zdjął mnie z blatu, na co pisnęłam. Usadowił mnie na krześle i usiadł naprzeciwko. – śniadanie cipy!- wydarł się na całe gardło, a chwilę potem do kuchni zwlekli się po kolei Harry i Sue, Nialler z Amy, Liam, Kali oraz Zayn. Mulat zmroził mnie wzrokiem i usiadł obok loczka, z dala ode mnie. Westchnęłam tylko i powoli zaczęłam przeżuwać jajecznicę. Zayn miał worki pod oczami i widać, że trzymał go kac, zresztą jak wszystkich tutaj. –Malik, gdzie się wczoraj ulotniłeś?- nastolatek spojrzał na mnie, a potem przeczesał włosy.
-Byłem na stadionie, potem przyszła Zoe i poszliśmy do baru… dalej pustka- wzruszył ramionami.
-My byliśmy w klubie- zaczęłam. Sama nie wiedziałam, co mną kierowało, ale zdenerwował mnie tym, że nie pamięta co robił później z tą całą Zoe! Chciałam się zemścić i to za wszelką cenę.- świetnie się bawiliśmy i wcale nie zauważyliśmy twojej nieobecności- uśmiechnęłam się szeroko, na co Tommo parsknął śmiechem.
-Sory- mruknął, gdy mój chłopak zmierzył go wzrokiem. – kontynuujcie- poprosił, wracając do swojego jedzenia.
-Zoey to bardzo miła dziewczyna i ładna- położył nacisk na ostatnie słowo. –jest brunetką o idealnej figurze.
-Nago pewnie też wygląda dobrze- wtrąciłam, na co po ruszył brwiami i oblizał górną wargę.
-W łóżku też chyba jest niezła, bo nie pamiętam co się działo- wypiął się niczym kogucik wiedząc , że mnie pokonał.
-To dobrze, bo teraz to z nią możesz je dzielić, bo oficjalnie jesteś wolny!- wrzasnęłam wkurzona i odsunęłam krzesło z impetem. Pewnym krokiem wróciłam do swojej sypialni i wyjęłam z komody czystą bieliznę, a z szafy czarne legginsy, biały top odsłaniający brzuch oraz czerwoną koszulę w kratę, zabrałam również vansy. Z całym zestawem ruszyłam do łazienki, gdzie wzięłam prysznic, a następie ubrałam się. O już ja mu udowodnię co stracił! Co on sobie wyobraża, że może sobie tak po prostu mnie olać i zabawiać się z jakąś laską, którą poznał kilka sekund wcześniej?! Nie jego doczekanie! Ja się o niego zamartwiałam, a on…
Umyłam zęby, a potem zrobiłam sobie mocniejszy makijaż. Zakręciłam lokówką włosy i pozwoliłam, żeby długie spiralki opadały na moje ramiona i plecy. Psiknęłam się moimi ulubionymi perfumami i ostatni raz przejrzał się w lustrze.
-Rosie, Aarch powiedział, że masz się…- w moim pokoju pojawił się Liam, który gdy tylko mnie zobaczył otworzył usta ze zdziwienia.- wyglądasz- zaparło mu dech w piersiach. –gdyby nie Kali to…- zaśmiałam się głośno, po czym go wyminęłam. Ruszyłam do salonu, gdzie wszyscy już siedzieli.
-Idziemy?- ich wzrok padł na mnie, a Zayn otworzył usta zupełnie jak Liam. Louis tylko się chytrze uśmiechnął i stanął obok mnie. Nie czekając złapałam go w pasie, a szatyn zarzucił ramię na moje barki. –Zayn, czy ty się ślinisz?- uniosłam na niego brwi.
-Nie ślinię się- odparł, przecierając usta wierzchem dłoni. –idziemy- wyminął nas i wściekły szedł w stronę windy. Wolnym krokiem zmierzaliśmy za nim. Wsiedliśmy do metalowej konstrukcji i zjechaliśmy na parter. Przed hotelem czekała na nas limuzyna. Weszliśmy do niej i pojechaliśmy do studia, co zajęło nam jakieś dwadzieścia minut. Byliśmy pięć minut przed czasem, a Nort nakreślili nam jak będzie wyglądał ten wywiad, co trochę nas do niego przygotowało. Program się zaczął, a prezenter usiadł na jednej z kanap.
-Witaj galaktyko, dziś gościmy nowych mistrzów! Brawa dla Snow Kids!- po arenie rozniósł się dźwięk oklasków, gwizdów oraz wiwatów. Wyszliśmy do nich i usiedliśmy na sąsiedniej sofie, a że było trochę mało miejsca to Tomlinson wziął mnie na kolana, co jeszcze bardziej zirytowało Zayna. Bawiła mnie ta sytuacja i cieszyłam się, że daję mu nauczkę.
-Siemka- powiedzieliśmy nierównocześnie.
-Jak to jest być najlepszym Zayn?- popatrzyłam na mulata, który wyglądał nieziemsko, ale teraz starałam się o tym nie myśleć.
-Zawsze jestem najlepszy- po studiu rozniósł się śmiech i kobiecy chichot, na co zacisnęłam pięść na koszulce Lou. Szatyn zbadał mnie wzrokiem, ale potem chyba zrozumiał o co mi chodzi. –udowodniliśmy wszystkim, że mimo zniknięcia oddechu oraz przeciwności losu wszystko jest możliwe, a jedyną przeszkodą do sukcesu jest strach i brak wiary. Można osiągnąć wszystko jeśli się tylko chce- wzruszył ramionami, jakby to była rzecz oczywista.
-Obejrzymy teraz najlepsze momenty każdego z was podczas całego turnieju- oznajmił Nort, a na ekranie pojawiło się zdjęcie Harrego, a potem jego obrona i akrobacje. Kolejna była Amy, a za nią Nialler. Pokazywano ich podania oraz odbiór piłki przeciwnikowi. Następnie gole Liama i dryblingi Zayna, a na samiutkim końcu moje i Louisa bramki. Była też nasza wspólna akcja przeciwko Xenons’ om. –dobra, teraz trochę o waszym życiu prywatnym. Liam podobno spotykasz się z piękną Kali, to prawda?
-Jasne, jesteśmy szczęśliwi – uśmiechnął się szeroko.- nie mogę wiele zdradzić, bo…- zaśmiał się, a potem wszyscy obecni widzowie.
-Rozumiem, dżentelmen nie zdradza takich sekretów- Payne pstryknął palcami i wskazał na niego, powodując kolejną salwę śmiechu. –Niall, Amanda jak wam się układa?
-Bardzo dobrze, teraz po turnieju chcemy spędzić trochę czasu tylko we dwoje- brunetka oparła głowę o jego bark, a on cmoknął ją w czubek głowy. Aww, to urocze.
-Harry ostatnio widziano cie w towarzystwie ślicznej brunetki- na ekranie pojawiła się fotografia loczka i Susie idących na spacer. –co nam o tym powiesz?
-To była Liama, z Sue się przyjaźnimy. To naprawę niezwykła dziewczyna i cieszę się, że ją poznałem, bo…- znowu zasnął i nie dokończył.
-Louis- szatyn wypiął klatkę, na co zachichotałam. –jak sprawy miłosne?- publiczność zaczęła szeptać, co nie uszło jego uwadze.
-Spokojnie moje panie!- starał się zapanować nad tą sytuacją.- jestem wolny i na razie nie zamierzam tego zmieniać- wszystkie obecne kobiety zaczęły klaskać i piszczeć, na co on tylko z satysfakcją się uśmiechnął.
-To bardzo dobrze- zawtórnował w śmiechu Nort.  –i na koniec najgorętsza para lata Rayn, co u was gołąbeczki?- oparł łokcie na kolanach i podparł dłońmi brodę.
-Rayn już nie istnieje- uśmiechnęłam się sztucznie do Malika, który był wyraźnie wściekły.- Zayn woli brunetki pokroju niejakiej Zoe- wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
-A Rosie woli wyrwać gości w klubach- teraz to na jego ustach zawitał szeroki uśmiech.
-Miałam płakać, że Zayn zostawił mnie biedną i samotną, przez… -zawiesiłam głos, bo nie chciałam tego mówić na głos, nie tutaj na oczach całej galaktyki. –chciałam cie uszczęśliwić, ale ty…- nie potrafiłam dobrać słów. Byłam wkurzona i ledwo nad sobą panowałam. W tej chwili mogłabym się na niego rzucić i wbić m to tego cholernego łba, że nie chciałam go zranić informacją, że Sony Black jest jego ojcem! –uh! Nie zmieniaj tematu, to ty się z nią włóczyłeś po barach!
-Ogarnij się maluszku, robisz z siebie zazdrosną wariatkę- szepnął mi do ucha Lou, sprowadzając mnie tym samym na ziemię.
-Po prostu doszliśmy do wniosku, że zbyt się różnimy- ledwo przeszło mi to przez gardło, ale Nort nie drążył już tego tematu. Wypytywał nas o błahostki, ale nie brałam więcej udziały w tym wywiadzie. Po godzinie skończyliśmy, co niezmiernie mnie ucieszyło. Aarch powiedział nam tylko, że o dwudziestej wracamy na Akillian i nie mamy się spóźnić. – co teraz będziesz robił?- zagadnęłam do Tomlinsona, który szedł w kierunku centrum.
-Cóż, najpierw skoczę do salonu tatuażu, a potem do jakiegoś baru. Idziesz ze mną?- przytaknęłam i na równi z nim kroczyłam do wspomnianego miejsca. W salonie tatuażu i piercing’ u byliśmy po piętnastu minutach. Lou przywitał się z jakimś facetem, a potem poprosił, żebym na niego poczekała. Usiadłam w skórzanym fotelu i wystukiwałam jakiś nieznany rytm, kiedy do poczekalni weszła jakaś kobieta. Była rudowłosą, wytatuowaną oraz wykolczykowaną żyletą.
-Ty jesteś AJ?- pokiwałam przecząco głową.- gdzie ta zdzira? Miała tutaj być- mruknęła bardziej do siebie, niż do mnie. – no nic, w takim razie zajmę się tobą- dokładnie mi się przyjrzała.- chcesz tatuaż, czy może jakiś kolczyk?- zmarszczyłam brwi. Czy ona tak na serio?- masz całkiem ładniutki brzuch, myślę, że kolczyk w pępku byłby odpowiedni.
-Serio?- uniosłam brwi, a ona ochoczo pokiwała głową. Spojrzałam na swój pępek. –ale że w pępku?
-Słodziutka, uwierz faceci na to lecą.
-Zgoda- podniosłam się i stanęłam obok niej. –chcę ten kolczyk- rudowłosa zaśmiała się i pchnęła w kierunku swojego gabinetu. W środku panował raczej ciemnawy klimat. Na ścianach było pełno zdjęć przedstawiających osoby z ozdobami na ciele.
-Kładź się złotko- wskazała na fotel, co niepewnie uczyniłam. Ubrała rękawiczki i wzięła jakieś narzędzia. –może trochę zaboleć, ale nie będziesz żałować- miejmy nadzieję, bo jeśli Zayn na to nie poleci to niech ją szlag! Przytaknęłam na znak zrozumienia, a ona pęsetą ścisnęła kawałek mojej skóry, a potem przebiła, na co pisnęłam. Następnie wytłumaczyła mi co i jak. –trzydzieści kredytów młoda- z kieszeni wyjęłam banknot i jej podałam. –miło się z tobą robi interesy- puściła mi oczko, a ja wróciłam do poczekalni. Louis po dwudziestu minutach wyszedł i oznajmił, że teraz możemy się napić. Szliśmy dobre dwadzieścia minut, aż w końcu znaleźliśmy się w niejakim Rock. Usiedliśmy przy barze i zamówiliśmy, chodź w sumie to Louis dla nas zamówił Burbona. Posmakował mi ten alkohol i szybko opróżniłam szklankę. Poprosiłam o kolejną kolejkę.
-Maluszku, wyluzuj- zaśmiał się, na co wywróciłam oczami. –drugi dzień z rzędu chcesz się schlać?
-Mam to w dupie- mruknęłam, upijając kolejnego łyka.
-Zayn nie jest wart tego, żebyś się narąbała, okay?- spojrzał na mnie karcącym wzrokiem. Westchnęłam głęboko i przytaknęłam. – po za tym zajebisty ten twój kolczyk- puścił mi oczko, a ja szeroko się uśmiechnęłam. –zabaw się z nim, a gwarantuję, że jeszcze przed wyjazdem będziecie razem. Chyba, że nie chcesz… w każdym razie jestem zawsze do usług- pochyliłam się i cmoknęłam jego policzek. Louis to naprawdę dobry przyjaciel i cieszę się, że mnie wspiera, pomaga oraz się mną opiekuje. Po wypiciu trzeciej szklanki Burbona postanowiliśmy wrócić. Wolnym krokiem zmierzaliśmy do hotelu. Tomlinson zarzucił ramię na moje barki i zaczął opowiadać jaki ma plan wobec Lucy. Szczerze? Przestałam ją lubić, ponieważ pogrywa z Louisem, a ja nie cierpię takich ludzi.
Weszliśmy do budynku i wjechaliśmy na nasze piętro. Wszyscy biegali jak szaleni, wyglądali jak małe pracowite mróweczki – śmiesznie i uroczo. Zrzuciłam rękę Lou i poszłam do swojego pokoju, gdzie zaczęłam się pakować. Drzwi się otworzyły, a ja świecie przekonana, że to Amy nie odwracałam się.
-Pogadajmy- na dźwięk tego głosu mój puls przyśpieszył. Niby od niechcenia wstałam i popatrzyłam na niego z kpiną. Leżał sobie jak gdyby nigdy nic na łóżku i gapił się w sufit. Odchrząknęłam, a on przeniósł się do siadu.- wybacz- zagryzł dolną wargę, na co wywróciłam oczami. Okay, to mega seksowne w jego wykonaniu, ale nie złamię się.
-Do rzeczy Zayn, muszę się spakować- mój głos był przesiąknięty złością. Bądź co bądź byłam wkurzona i zazdrosna o tą jego Zoe. Chłopak westchnął i odepchnął się od materaca. Bez zawahania podszedł do mnie i wpił się w moje wargi. Złapał mnie w pasie i przyciągnął bliżej swoich warg. W chwili, gdy przygryzł moją wargę wiedziałam, że już przegrałam. Odwzajemniłam pocałunek, a on się uśmiechnął. Odsunęliśmy się od siebie, aby zaczerpnąć powietrza i spojrzeliśmy sobie w oczy. Odgarnęłam włosy do tyłu i uniosłam brwi, nie dam mu tej satysfakcji.- to wszystko, czy masz coś jeszcze do powiedzenia?- wyglądał na zdezorientowanego. Nie wymagam od niego zbyt wiele, chcę tylko zwykłego, głupiego przepraszam, schrzaniłem. –skoro nie, to wyjdź- wskazałam na drzwi, ale on nie ruszył się z miejsca.
-Przepraszam, nie powinienem tak reagować- spuściłam głowę, bo teraz i mnie było głupio. –nie powinienem po tobie wrzeszczeć i cie zostawiać, nie powinienem pić z Zoey, ale gwarantuję ci, że do niczego nie doszło, tylko piliśmy i gadaliśmy- uniósł mój podbródek i zmusił, żebym na niego spojrzała. –schrzaniłem, wiem…- westchnął. –daj mi jeszcze jedną szansę aniołku- tym słowem odniósł zwycięstwo. Kochałam sposób w jaki mnie nazywał. Przyległam do niego ciałem i wtuliłam się w umięśniony tors mulata.
-Ja też przepraszam, za tą awanturę podczas wywiadu, za to, że poszłam z Louisem oraz za Sony’ go- objął mnie i pocałował we włosy.
-Nie przepraszaj, po prostu zacznijmy jeszcze raz- pokiwałam głową na zgodę.- a ten kolczyk jest seksy- włożył palec w mój pępek, na co zachichotałam.





 Rozdział 3: Pytałem, co u ciebie słychać, a ty nawijasz jaki to jestem boski




„POCAŁUNEK: najlepsza forma dziękowania za obecność.”



*Louis*
Wróciliśmy na Akillian i powitali nas jak mistrzów, którymi oczywiście byliśmy. To nie był jakiś głupi sen, tylko prawdziwe życie. Moje marzenia się spełniły i dokonałem tego razem z tymi idiotami, którzy mimo wszystko są moimi przyjaciółmi. Z pomocą ochrony wyszliśmy z lotniska, gdzie czekały na nas taksówki, które odwiozły nas do domów. Pod swoją willą byłem równo o dwunastej popołudniu. Bez żadnych ceregieli wszedłem przez duże mahoniowe drzwi i impetem je zamknąłem. Zrzuciłem torbę na panele, a następnie zsunąłem tenisówki ze swoich stóp oraz odwiesiłem kurtkę na wieszak. Wolnym krokiem wszedłem do salonu, gdzie widniał wielki transparent z napisem „Witaj w domu, Lou!”. Dobra, to dziwne… Albo dziś obchodzi się narodowy dzień dobroci dla zwierząt, albo…
-Boo Bear!- pisnęła uradowana szatynka i przyległa do mnie ciałem, mocno tuląc.
-Carly- na moich ustach pojawił się szeroki uśmiech. Byłem teraz szczęśliwy jak nigdy. Nie widziałem jej cztery lata, a to kupa czasu zwłaszcza, kiedy owa osoba jest twoim bliźniakiem. Carls w wieku piętnastu lat wyjechała do szkoły z internatem za sprawą rodziców, który chcieli, żeby chociaż ich córka była wykształcona. –co u ciebie, słoneczko?- dziewczyna odepchnęła się od mojej klaty i zadarła głowę lekko w górę, aby spojrzeć w moje oczy.
-Jejku, ale się zmieniłeś. Jesteś przystojny i nieźle zbudowany…
-Car- przerwałem jej monolog łapiąc za jej barki i lekko potrząsając.- pytałem, co u ciebie słychać, a ty nawijasz jaki to jestem boski, jakbym o tym nie wiedział. Uwierz mówię to sobie codziennie przed lustrem- bliźniaczka trzepnęła mnie w ramię z lekkim uśmiechem. –gdzie starzy?
-Będą wieczorem, tata mówił coś o dwudziestej.
-Dobrze, bo o siódmej wychodzę- wzruszyłem ramionami.
-Panie Louis- podeszła do mnie Dorota, moja gosposia. –pański ojciec prosił przekazać, żeby był pan obecny na dzisiejszej kolacji. Prosił również, aby zrobić pańskie ulubione danie.
-Że w sensie pizzę?!- pięćdziesięciolatka pokiwała ochoczo głową. W sumie to zjadłbym taką domową pizzę, ale nie w towarzystwie moich starszych, których nagle olśniło, że mają syna. –spasuję, idę się zabawić. Carls, idziesz ze mną?
-Wybacz Boo, ale obiecałam tacie- przytaknąłem, dając jej do zrozumienia, że zakodowałem. –skoczymy gdzieś jutro?
-Pewnie, jeśli będę w pełni sprawny- poruszałem znacząco biodrami, a na twarzy szatynki pojawił się grymas.- to czemu nie.




Znajdziecie mnie na:

i

Obserwatorzy