sobota, 26 kwietnia 2014

11. Straciliśmy nasze szczęście




„Nasze granice są wyznaczane tylko przez nasze lęki.”

*Rosie*
Archie powiedział, że jeśli chcę zostać z nimi muszę coś robić, a nie tylko siedzieć bezczynnie. Siedziałam i razem z mulatem zastanawiałam się do czego mogę się przydać. Do kabiny wszedł Corso i inni przyjaciele Sony’ ego.
-Ciekawe co ten głupi robot tym razem ugotował?- zaśmiał się Mick. Mimo, że jestem tutaj kilkanaście godzin znam już niektórych Piratsów.
-Co za robot?- zagadnęłam chłopaka, który był w wieku Zayna, Louisa, Liama, Nialla i Amy. Kiwnął dyskretnie, abym się odwróciła. Za moimi plecami stał robot, który zamiast ramion miał łyżkę i packę do przewracania. Puszka była naprawdę zła.
-Corso skoro nie smakuje ci to co gotuję to nie jedz- Archie zachichotał pod nosem, a ja uważnie przyglądałam się całej sytuacji.- a ty Archie co się śmiejesz?! Skoro jesteście tacy mądrzy sami gotujcie!- robot odszedł, a mina mojego przyjaciela była bezcenna, zupełnie tak jak wyraz twarzy Corso.
-Może ja coś ugotuję?- zaproponowałam.
-A potrafisz?
-Wszystko co ugotuje, będzie lepsze od tego ohydztwa. Archie, zaprowadź ją do kuchni- według zaleceń Corso chłopak zaprowadził mnie do kuchni. Spotkaliśmy tam robota, który przeklinał ich pod nosem, mimo, że nosa nie miał.
-Przyszliście mnie przeprosić?
-Nie, Rosie będzie gotować…
*Zayn*
Ciężko trenowaliśmy, ale bez Rosie nie wygramy z Wambas, bo Amanda NIE NADAJE SIĘ na napastniczkę. Co jej strzeliło, że mogłaby się sprawdzić?! Prawda jest taka, że potrzebujemy aniołka. Na zmianę dzwoniliśmy z Tomlinsonem i Paynem, ale olewała nas. My chcemy tylko wiedzieć, gdzie jest, pójść po nią i za wszelką cenę- nawet siłą- sprowadzić ją z powrotem do akademii. Nie żeby coś, ale brakuje jej tutaj. Rosie trzymała nas wszystkich w grupie, a teraz? Wszyscy się kłócimy i skaczemy sobie do gardeł. Harry i Niall wcale się nie dogadują, ja z chłopakami aż szkoda gadać, a Amy? Ona napędza wszystkie kłótnie.
Przebrałem się w strój, a potem wszyscy wyszliśmy na boisko. Gramy u siebie, a przez tą wydrę przegramy, a jak przegramy to będzie źle. Kij z tym, że to towarzyski. Najlepsi muszą wygrywać!
*Rosie*
  Razem a Archie' m poszliśmy do baru, gdzie razem z nim miałam być barmanką. Nigdy nie robiłam takich rzeczy. Trochę się boję, że zrobię coś nie tak i będą kazali mi wrócić. Cały lokal był zatłoczony. Ludzie mówili tylko o jednym, a mianowicie o dzisiejszym meczu Snow Kids i Wambas. Jest to mecz towarzyski, a ja bardzo chciałam w nim zagrać, ale nie mogę. Przegralibyśmy, gdybym tam była. Nie bylibyśmy zgrani i nie dogadywalibyśmy się na boisku. Dlaczego taka ofiara i kłamczucha jak ja, ma im odbierać szansę na puchar galaktyki?
Szłam z tacą, na której były szklanki. Podawałam napoje młodym i starszym mężczyzną, którzy jak zaczarowani wpatrywali się w ekran telewizora plazmowego. Kątem oka widziałam jak sobie radzą, szło im… przeciętnie. Najbardziej zabolał mnie fakt, że na mojej pozycji grała Amanda. Jeśliby się nad tym dłużej zastanowić, to mogę stwierdzić, że nawet wujek się nade mną litował, pozwalając mi grać na pozycji napastnika. Snow Kids przegrywali 2-0 już w pierwszej połowie.
-Czemu z nimi nie grasz?- zagadał jeden chłopak.
-Bo się nie nadaje- starałam się zatamować łzy, które cisnęły mi się do oczu. To naprawdę boli… Całe życie poświęciłam piłce, a teraz… czuję się jakby ktoś mnie spoliczkował deską. Mogę powiedzieć, że jestem naprawdę żałosna i słaba. Kto normalny robi aferę ojcu, żeby pozwolił jej grać w reprezentacji, okłamuje swoich przyjaciół, a potem jak tchórz ucieka!? Jestem głupia, bo zbyt dużo sobie wyobrażałam. Ally ma rację… dziewczyny nie nadają się do gry w piłkę.
-To jakiś żart? – spojrzałam na niego ze zmarszczonymi brwiami. – jesteś tak dobra jak Warren.
-To lekka przesada, ja nie nadaję się do gry. Dziewczyny nie powinny grać, bo są słabe- teraz naprawdę straciłam do siebie szacunek. Powiedziałam zdanie, które kłóci się z moimi zasadami moralnymi. Zawsze byłam za równouprawnieniem, bo uważałam, że kobiety mogą być we wszystkim tak dobre jak mężczyźni, a teraz? Eh… szkoda gadać.
-Wiesz… zawsze byłem zdania, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Rosie masz talent, o którym inni mogą tylko pomarzyć. Dostałaś największą szansę od losu, dlatego wykorzystaj ją- nie odpowiedziałam tylko odeszłam. Po jakiejś godzinie mecz się skończył, a wszyscy kibice wyszli, zostawiając lokal w opłakanym stanie. Robot, który był na statku Sony’ ego zaczął krzyczeć po mnie i Archie' m, żebyśmy się wzięli do sprzątania. Ogarnęliśmy wszystko, a potem z butelkami coli usiedliśmy przy jednym ze stolików. Leciał akurat wywiad ze Snow Kids. Z Kali rozmawiał Loui, Zayn i Liam.
-Przegraliście swój pierwszy mecz. Jak się z tym czujecie?
-Cóż… nie zawsze w życiu jest łatwo, zawsze są wzloty i upadki- stwierdził Liaś.
-Straciliśmy nasze szczęście- wzruszył ramionami przygnębiony Louis.
-Ale mamy nadzieję, że wróci przed następnym meczem z Shadows- Zayn puścił oczko. Otworzyłam usta ze zdziwienia i spojrzałam zszokowana na Archie’ go.
-Aa- jęknęłam.- co to było!?
-Według mnie nieudane przeprosiny i prośba o powrót do zespołu- zmarszczyłam brwi.- faceci nie potrafią przepraszać, dlatego wybacz im tą… chujnię- wziął w dwa palce szyję butelki i napił się. Potem odstawił szkło.- za dwa dni gracie mecz z Shadows.
-Wiem o tym Archie, ale boję się, że nie będą chcieli ze mną gadać- znowu spuściłam głowę.
-Żartujesz sobie!?- zdziwił się.- twój telefon od trzech dni dzwoni jak pojebany! Powiedzieli, że chcą żebyś wróciła-jak na zawołanie moja komórka znów zaczęła dzwonić. Oboje z mulatem spojrzeliśmy na urządzenie. Chłopak szybko pochwycił telefon i odebrał. –siemka Zayn… tak jest ze mną i jest bezpieczna… właśnie o tym gadamy… luzik stary… narka- oddał mi moją własność. –powiedział, że tęskni. To takie… przereklamowane, przecież ty wolisz Louisa- zaśmiał się.
-To moi przyjaciele, a ja żadnego nie wolę.
-Powiedzmy, że wierzę- mruknął od niechcenia.- chodź, wracamy na statek- przytaknęłam i poszliśmy. Czekał na nas Sony ze skrzyżowanymi rękoma na piersi. Na prawym nadgarstku miał bransoletkę. Ja już chyba widziałam, gdzieś podobną.
-Ty jesteś Rosie?- przytknęłam.- dziękuję za ratunek.
-To ja powinnam podziękować, za to, że zabraliście mnie ze sobą- wzruszyłam ramieniem. –ale… chyba powinnam już wrócić. Obiecuję, że nikt się nie dowie, jak tutaj trafiłam- wystawiłam w jego kierunku mały palec, który po dłuższej chwili chwycił swoim.
-Archie zajmij się tym- puścił mu oczko, a mulat złapał mnie za rękę i gdzieś prowadził. Po drodze złapał za mój plecak.
-Rosie muszę ci wyczyścić pamięć.
-Archie przecież nikomu nie powiem, zaufaj mi.
_______________________________________

Jejciu, ale mnie zaskoczyliście tymi komentarzami. Fajnie, że wam sie podobają te wypociny xd Szczególnie dziękuję Ami xx na pewno skorzystam z twoich rad i wykorzystam pomysł, który mi podsunęłaś. Wielkie dzięki też dla AndyX Rowlands z http://psychopathic-love.blogspot.com/
za nominację do Liebstar Award (też nwm jak to sie pisze, dlatego mi to wybaczcie xd), ale nie chce mi sie na te pytania odpowiadać, ale liczę po cichu, że mi to wybaczysz ;p
Buźka miśki ;**


niedziela, 20 kwietnia 2014

10. sekrety Rosie




„Im większy sukces osiągniesz, tym więcej masz wrogów, którzy tylko czekają na twoje potknięcie.”

*Rosie*
Wygraliśmy z Piratami 5:1, co bardzo mnie cieszy. Ich stadion jest naprawdę piękny. Uwierzycie, że to meteor, który się otwiera?! Po meczu nowy kolega Zayna zabrał nas do klubu, żeby uczcić nasze zwycięstwo. Archie jest naprawdę miły i sympatyczny. Pokazał mi nowe karty Galactik Football. Nie mogę uwierzyć, że w sprzedaży będą moja i Zayna! Cieszę się jak mała dziewczynka! Reszta też się cieszyła, no prawie wszyscy… Amanda miała minę morderczyni. Nie rozumiem jej, myślałam, że się lubimy… W klubie grała naprawdę ciekawa muzyka, generalnie były to remixy. Tańczyłam z Lou prawie cały czas. Mieliśmy wyjeżdżać późnym wieczorem, więc chłopaki nie pili nic procentowego. Wujek by się zdenerwował. Około godziny 23.30 siedzieliśmy w statku. Wszyscy oprócz Zayna spali. Mulat jak zwykle grał na gitarze. Usidłam obok i słuchałam akordów.
-Stało się coś aniołku?- pokiwałam przecząco głową z uśmiechem. –nie patrz tak na mnie, bo się zarumienię- uśmiechnął się chytrze, na co wywróciłam oczami. W tym momencie się ze mnie nabijał, a mi… sama się sobie dziwię, ale nie przeszkadzało mi to, ani trochę. – ostatnio jesteś jakaś nieobecna i nieswoja.
-Pokłóciłam się z Niallem- wzruszyłam ramieniem. To mnie naprawdę zabolało, bo nie lubię się sprzeczać z osobami, które kocham. Niall jest dla mnie jak starszy brat, zupełnie jak Harry. Co prawda lepszy kontakt mam z loczkiem, ale obaj są dla mnie bardzo ważni.
-Ułoży się, prędzej czy później- przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej i pocałował w czoło. Czy to dziwne, że czułam się w jego ramionach bezpiecznie?
-Naucz mnie grać- poprosiłam, a chłopak przesunął trochę instrument. Złapał za moje palce i uczył pojedynczych akordów i przejść.
-Idzie ci całkiem nieźle- pochwalił.
-Co to za piosenka, którą cały czas grałeś?
-To nic takiego- machnął ręką.- spróbujmy jeszcze raz- znowu trzymał za moje palce. Nawet nie wiem kiedy moje oczy się zamknęły.
*Zayn*
Powoli zacząłem budzić blondynkę, ale to było na nic. Nawet jak Tomlinson próbował wziąć ją na ręce, żeby zanieść ją do pokoju, trzymała się kurczowo mojej szyi. Sprawiło mi to radość, bo Tommo może przegrać nasz mały zakład. Liam wziął moją torbę i gitarę, a ja wstałem z blondynką na rękach. Zaniosłem ją do pokoju, ale za cholerę nie chciała mnie puścił. Chcąc nie chcąc musiałem się położyć z nią. Dobra… chciałem. Blondynka przytuliła się do mojej klaty, na co objąłem ją ramieniem, przyciągając do siebie. Do pokoju Rosie i Amy wszedł Lou, a za nim brunetka.
-Co tu robicie?!- warknęła, na co uniosłem brwi. Co jej odpierdala? – niezła z niej zdzira wszystkich was wodzi za nos.
-Zamknij się- wysyczał Louis, na co uniosłem brwi. –a ty chodź- jego ton był lodowaty, co świadczyło, że jest wkurwiony.
-Niby jak? Skoro, ona nie chce mnie puścić- powiedziałem przez śmiech. Żeby udowodnić mu swoją rację, próbowałem wstać, ale Rosie nie chciała mnie puścić.- widzisz?
-Dobranoc- mruknął i wyszedł trzaskając drzwiami. Zaśmiałem się pod nosem i z czasem moje oczy się zamknęły.
*Amy*
Ta cała Rosie zaczyna mnie wkurzać, wszyscy biegają za nią jak za jakąś królewną. Zayn, Louis, Liam i Harry są na każde jej skinienie. Wszyscy powariowali oprócz Nialla, który jako normalny potrafi usiąść i pogadać ze mną. Ostatnio mówił, że się pokłócił z Gonzales. Nie uwierzycie, co powiedział mi przez przypadek. Aarch to wujek Rosie! Mama mówiła, że za wszelką cenę muszę być napastniczką, bo media zwracają uwagę tylko na tych, którzy strzelają bramki.
Jak co rano o 6 wstałam i poszłam do łazienki, żeby się przygotować do treningu. Już dzisiaj gramy mecz z Wambas, a za cztery dni z Shadows, który musimy wygrać, bo inaczej pożegnamy się z pucharem galaktyki. Eddie wrzucił nas do holotrenera i załadował nam Rykers. Rosie grała jak sierota, a mnie to wyprowadzało z równowagi, bo przez tę blondyneczkę możemy przegrać. Po kolejnym nieudanym podaniu do Tomlinsona, nie wytrzymałam.
-Skup się blondyno! Myślisz, że jak ojciec był czołowym zawodnikiem, a Aarch jest twoim wujkiem to możesz sobie grać jak sierota!?- wrzasnęłam, a chłopaki się zatrzymali i patrzyli na nią. Jedynie Harry podszedł i ją przytulił.
-Amy przegięłaś- stwierdził lokaty. – nie powinnaś…
-Jak to Aarch jest twoim wujkiem?!- wydarł się Tomlinson.
-Czemu nam nie powiedziałaś?!- teraz krzyczał Zayn.
-Fajnie się robi z nas wszystkich idiotów Rosie?!- do dyskusji wtrącił się Liam.
-Ludzie skończcie- powiedział zażenowany Horan. – to, że jej wujek jest naszym trenerem, nie oznacza, że…
-Zamknij się Nialler!- uniósł się Styles. Tak wściekłego go jeszcze nie widziałam.- miałeś tego nikomu nie mówić, prosiła cie o to! Jesteś jakiś pierdolnięty! – blondyn ruszył w stronę swojego kuzyna, który odsunął od siebie siedemnastolatkę. Blondyn pchnął zielonookiego, a ten nie pozostawał mu dłużny. Nasza królewna szukała pomocy u swoich sługusów, ale ci stali jak posągi i się wszystkiemu przyglądali z uwagą.
-Harry proszę- jęknęła, stając pomiędzy nimi. Dłonie miała oparte o ich klatki piersiowe. – Niall, jesteście kuzynami. Nie powinniście- Eddie wypuścił nas z holotrenera, a te trzy debile się z resetowali.
-Jak to Aarch jest twoim wujkiem?!- Louis złapał ją za ramiona i potrząsnął. – no gadaj laluniu!
-Zostaw mnie- mruknęła, ale Tomlinson tego nie zrobił, tylko dalej ją szarpał.
-Głuchy kurwa jesteś?!- teraz zaczął wydzierać się Harry, który odepchnął go od Rosie, a potem zasnął. Blondynka uciekła.
*Rosie*
To nie miało tak wyglądać, mieli się dowiedzieć w inny sposób. To ja miałam im powiedzieć, a nie Amanda. Teraz wszystko się zmieniło, oni traktują mnie z góry. Myślą, że Aarch przyjął mnie do drużyny tylko dlatego, że jestem jego bratanicą.
Pobiegłam do pokoju i zapakowałam do plecaka najpotrzebniejsze rzeczy, po czym wyszłam z akademii. Nie mam zamiaru tam więcej wracać. Nie chcę patrzeć na ich twarze, które wyrażają tylko zażenowanie, pogardę i rozbawienie moją osobą. Wskoczyłam na magnetyczną deskę i zjechałam ze górki. Byłam już w połowie, kiedy na trasie pojawił się jakiś typ. Wyskoczył znikąd, a ja nie potrafiłam wyhamować i wjechałam w niego.
-Przepraszam cie, naprawdę nie chciałam- zaczęłam się tłumaczyć i przepraszać. Mężczyzna wstał i otrzepał swoje ubrania.
-Nie szkodzi- ni stąd ni zowąd pojawiły się roboty Technoidu. –cholera- mruknął pod nosem.
-Proszę iść za mną- odruchowo złapałam zakapturzonego faceta pod łokieć i pociągnęłam w stronę jaskiń. Nie wiem co we mnie wstąpiło, przecież wcale nie znałam tego człowieka. Mógł mi coś zrobić, ale taka jestem, gdy widzę osobę, która potrzebuje pomocy, to jej pomagam. Osobnik zdjął kaptur, kiedy byliśmy już w jednej grocie, a ja doznałam szoku. – ty… ty jesteś Sony Black!- pisnęłam.
-Csi – przyłożył palec do ust. – muszę się dostać do statku- przytaknęłam i odeszłam na kawałek. Zza jednej z lodowych ścian wyciągnęłam dość sporą skrzynię. Często tutaj przychodziłam, kiedy Harry i Niall byli w szkole. Otworzyłam wieko i wyjęłam sprzęt.
-Wie pan jak to obsługiwać?- podałam mu drugą deskę magnetyczną, a on się tylko zadziornie uśmiechnął. Ten uśmiech już gdzieś widziałam, ale za cholerę nie mogę sobie przypomnieć.
-Skoro taka kruszynka jak ty potrafi to obsługiwać, to taki staruch jak ja również- uśmiechnęłam się szeroko na jego odpowiedź. Ciekawe dlaczego Technoid go, aż tak nienawidzi? Sony jest naprawdę miłym i zabawnym gościem. – wiesz, jak się dostać na stadion?- pokiwałam pionowo głową, na co lekko uniósł kąciki ust.- zaprowadzisz mnie?
-Jasne- wskoczyliśmy na deski i jechaliśmy w kierunku stadionu Akillian. Te blaszane puszki zaczęły do nas strzelać. – no i gdzie jest ten pana statek?- byłam naprawdę zdenerwowana. Zaraz nas zamkną, a tata mnie zamorduje, jak dowie się, że włóczyłam się z Sony’ m Blackiem po Akillianie.
-Corso, jestem- powiedział do swojego zegarka. Po chwili, jakiś kilometr od nas pojawił się statek Piratsów. Zjechaliśmy w tamtym kierunku, ale Sony dostał. Byłam w kropce, przecież go tak nie zostawię! Wróciłam po niego i ze wszystkich sił próbowałam go jakoś załadować na swoją deskę. Po chwili udało się. Corso wyszedł nam naprzeciw osłaniając nam plecy. Pomógł mi z Sony’ m i zapakowaliśmy go na prom, który poderwał się z ziemi.
-Rosie?!- usłyszałam za sobą.- mała co tu robisz?!
-Archie przestań się drzeć!- wrzasnął Corso.- trzeba go opatrzyć- wokół Sony’ ego zebrali się jacyś ludzie i zaczęło się prawdziwe zamieszanie. Archie usiadł obok mnie.
-Rose, dlaczego tutaj jesteś?
-Bo… wszystko się pogmatwało. Oni… mnie nie lubią- mulat przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej.
-Ale czemu?- dopytywał dalej. Szczerze? Miałam już dość, przecież i tak wszyscy z drużyny już wiedzą, a mi nie zaszkodzi, gdy powiem Archie’ mu prawdę.
-Aarch to mój wujek.
-Żartujesz?!- pokiwałam przecząco głową.
-Oni nie mieli wiedzieć. Tylko Harry i Niall znali prawdę, ale Nialler się wygadał Amandzie, która wszystkim wypaplała. A chłopaki mnie nienawidzą- czułam, że zaraz się rozpłaczę, bo oczy zaczęły mnie piec.
-Nie płacz słoneczko- Archie starał się mnie pocieszyć i przekonać do powrotu, ale nie miałam w planach wracać do akademii. Będzie im lepiej beze mnie.
*Louis*
To troche dziwne, ale powoli się do tego przyzwyczajamy. Na początku byłem wkurwiony, bo przecież mogła nam powiedzieć, że Aarch to jej wujek, a nie ukrywać prawdę. Widzieliśmy jak gra na kwalifikacjach, jest świetna i posiada oddech. To nie ma znaczenia, że z Aarch’ em łączą ją więzy krwi, przecież jakby nie umiała grać, to by jej tutaj nie było.
Po treningu poszedłem do pokoju miśka. Pukałem, ale nikt nie odpowiadał, dlatego wszedłem tak po prostu. Szafa była otwarta i nie było połowy jej rzeczy osobistych. Wyszedłem szybko i zacząłem szukać jej po całym domu, ale nie znalazłem. Poszedłem do trenera, który siedział za swoim biurkiem i coś sprawdzał na komputerze.
-Rosie zniknęła- spojrzał na mnie ze zmarszczonymi brwiami i wyraźnym zdziwieniem.
-Jak to zniknęła?!
-Nigdzie jej nie ma. Czy ja kurwa nie wyraźnie mówię?!- powoli zaczęło mnie to irytować. Nie chodzi mi o tą rozmowę, ale o to, że czas na przelecenie miśka się kończy. Dał mi czas do końca turnieju. Chcę to już zrobić, bo dość długo nie bzykałem.   
*Harry*
Zaczynałem martwić się o Rosie, ponieważ nie odbierała moich telefonów. Jeśli coś jej się stanie to Nialler pożałuje. Niby jest moim kuzynem, ale Rose jest dla mnie bardzo ważna i nie chcę, żeby cierpiała, ani była smutna. Siedziałem na łóżku, bezskutecznie i na umór próbowałem się dodzwonić do Rosie.
-Hazz- wściekły spojrzałem na blondyna. – odzywała się?
-Nie- warknąłem, mimo, że on był dla mnie miły i dało się wyczuć, że martwił się o nią zupełnie tak, jak ja. To wcale nie zmienia faktu, że to wszystko jego wina, bo gdyby się zamknął i nie otwierał przed Amandą, to Rosalie byłaby tu z nami. – twoja panienka pewnie jest szczęśliwa, tak jak ty, co nie?
-Daruj sobie. Z Amy nic mnie nie łączy, tylko gadamy.
-Skoro gadasz z nią o sprawach prywatnych, o których nie powinieneś, bo to sekrety Rosie, to musisz mieć do niej cholerne zaufanie- dziewiętnastolatek wstał i wyszedł trzaskając drzwiami.
*Zayn*
Aniołek nam gdzieś odleciał, co wcale nie oznaczało, że Aarch nam odpuści treningi. Dziś poszedł do ojca Rosie, a my trenowaliśmy pod okiem Dame Simbaj i Eddie’ go. Amy powiedziała, że Aarch kazał jej zająć pozycję Rose, dlatego grała jako napastnik. Radziła sobie… radziła, ale to nie jest taki luz jak obrona.
-Amanda!- dobiegł nas krzyk Aarcha.- wracaj na swoją pozycję!
-Ale…
-Grasz jako obrońca!
-Daj mi szansę trenerze- Aarch więcej nic nie powiedział, a brunetka grała na pozycji jego bratanicy. 

________________________
Jejku mamy już 10! Szczerze to nawet lubię ten rozdział. Wiem, że w tym opowiadaniu Louis jest strasznym dupkiem, ale musicie mi to wybaczyć ;p GŁOSUJCIE W ANKIECIE Z KIM POWINNA BYĆ ROSIE!! Ja już sama nie wiem, bo na początku miała być z Louisem, ale znowu mam fazę na Zayna i sie nie mogę zdecydować xd 
Jeśli chcecie to zadawajcie pytania bohaterom!!
Dziękuję za komentarze i liczę na kolejne ze szczerą opinią o tym rozdziale. 
W zakładce bohaterowie doszło do kilku zmian, a mianowicie zmieniły sie postaci Aarcha i Dame Simbaj- to tylko tak, gdyby wam sie nudziło xd
Buźka miśki ;**

sobota, 5 kwietnia 2014

9. Wstawać cipki!





„Nie potrzebuje kogoś, kto będzie mi mówił jaka jestem 'wspaniała' , tylko kogoś kto pomoże mi wstać , gdy będę spadać.”


*Harry*
Zaraz po treningu wyszliśmy z Rosie i Niallem na spacer. Gadaliśmy głównie o treningach, meczach i o tym, że Tomlinson ją zrani. Oczywiście Rosie cały czas spierała się, że mam dać mu szansę. Dał bym mu tą szansę, ale nie znam go od wczoraj! On cały czas wyrywa, później zalicza i zostawia dziewczyny. Nie chcę, żeby Rose przez niego cierpiała.
-Rosie jak to jest mieć wujka za trenera?- trzepnąłem kuzyna w tył głowy. Ona nie chce, żeby ktokolwiek o tym się dowiedział, a ten baran jeszcze tak głośno gada.
-Niall, proszę cie- mruknęła.
-No co?- zdziwił się. – cały czas cie wywyższa – otworzyłem szarzej oczy, a Rosie zatrzymała się i prychnęła z niedowierzenia.- no co blondyneczko prawda boli? To Amy powinna być napastniczką.
-Jesteś podły- Gonzales uciekła.
-Pojebało cie czy jak!? – wrzasnąłem. – powiedziałeś komuś, że Aarch jest jej wujkiem?!
-Może- zaśmiał się, a potem wesołym krokiem poszedł dalej.
*Rosie*
Jak on może mówić takie rzeczy? I to powiedział Nialler, który jest moim przyjacielem, nie tak bliskim jak Harreh, ale jednak przyjacielem. Nie gadamy już tydzień, a jutro gramy mecz z Pirats, ale nic mi nie wychodzi! Wszystko przez to, że ta cała sytuacja mnie z Niallem mnie przytłacza. Przyjaciel nie powinien mówić takich rzeczy.
-Rosie skup się!- wrzasnął wujek, wybudzając mnie tym samym z transu. Wszyscy na mnie patrzeli. Niall prychnął pod nosem, a Amanda patrzyła na mnie z pogardą.
-Przepraszam- westchnęłam.- mogę wyjść?- Eddie wypuścił nas z holotrenera, a ja od razu przyśpieszyłam kroku i wyszłam z sali. Poczułam jak ktoś szarpie mnie za ramię, a chwilę potem stałam oko w oko z Harrym.
-On nie chciał- przytulił mnie do swojej klatki piersiowej, która była umięśniona. Gładził rękoma moje plecy, chcą dodać mi w ten sposób trochę otuchy. – Rosie olej to.
-Dobrze wiesz, że nie potrafię. To przecież nie jest moja wina, że…
-Misiek- Louis wtrącił mi się w zdanie. Jedyne z czego się cieszę jest to, że nie zdążyłam dokończyć zdania. – co jest?- z wymuszonym uśmiechem, wzruszyłam ramionami. – pogadajmy- spojrzałam znacząco na Harrego, żeby nas zostawił samych, co po chwili uczynił. – chodź- ujął moją dłoń i wyprowadził na zewnątrz. Było naprawdę zimno. Szatyn usiadł na werandzie, a mnie usadził na swoich kolanach. –mów co się stało, jak ten palant cie zranił, to…
-Nie chodzi o Harrego i przestań nazywać go palantem, bo to mnie boli.- wywrócił oczami. –pokłóciłam się z Niallem.
-O co?
-To skomplikowana sytuacja, generalnie chodzi o sprawy rodzinne, ale nie chcę o tym mówić.
-Spoko- pocałował mnie w czoło, a potem przytulił. –zimno ci?- pokiwałam potwierdzająco głową. Jestem z natury zmarźluchem, zawsze jest mi zimno.- wracamy- wróciliśmy do środka, gdzie na progu siłowni minęliśmy Horana, który tylko prychnął na mój widok, co nie uszło uwadze Tomlinsona.- masz jakiś problem blondasku!?- warknął.
-Jeszcze ci nie powiedziała?- zdziwił się, uśmiechając chytrze.
-Powiedziała i jeszcze raz będzie przez ciebie smutna, to ci przypierdolę- Louis był wściekły, co wywnioskowałam po mocnym uścisku, który zaciskał się na moim nadgarstku.
-Jesteś tylko mocny w gębie. Myślisz, że starzy mają kasę i wszystko ci wolno.
-Niall! Przestań być takim dupkiem!
-Nie zawsze jesteś najważniejsza- odwrócił się na pięcie i szedł w kierunku salonu. Westchnęłam, przeczesując włosy.
-Loui przepraszam za niego- pokiwał tylko głową na boki z wymuszonym uśmiechem. Wiedziałam, że w pewnym sensie go to dotknęło, ale przecież to nic złego mieć bogatych rodziców. Bogate dzieciaki wcale nie muszą być rozpieszczone i próżne. Przecież Louis taki nie jest, ja chyba też nie.
-Muszę lecieć- cmoknął mnie przelotnie w usta, a potem poszedł do siebie. Po chwili wyszedł ubrany w normalne ciuchy, założył buty i kurtkę, po czym wyszedł, trzaskając drzwiami. Weszłam do pokoju, a Amy od razu wyszła. Czy ona mnie ignoruje?
*Louis*
Pieprzony blondas, ale z jednej strony powinienem mu podziękować, bo zbliżył mnie tylko do Rosie, którą za niedługo zaliczę. Wkurwił mnie tym tekstem o kasie mojego starego. Żal mu dupe ściska, bo nie ma na koncie sześciu zer, tak jak ja. Musiałem się wyładować, dlatego poszedłem do klubu bokserskiego, w którym dość często bywałem. Po przekroczeniu progu poszedłem od razu do biura Billa. To chyba jedyny człowiek w galaktyce, który mnie nie wkurwia.
-Siemka Billy- przybiłem sztamę z 50- latkiem, który ucieszył się na mój widok.
-Louis, długo cie nie widziałem. Zmieniłeś lokal, czy jak?- zaśmiałem się siadając naprzeciwko niego.
-Nie mam czasu, jestem w drużynie Aarcha, ale dziś chcę troche odreagować- przytaknął, a potem podał mi moją torbę, którą zawsze u niego zostawiałem. Poszedłem do szatni i ubrałem luźne szorty oraz rękawice. Zacząłem uderzać w worek, kiedy jakiś małolat o mnie zahaczył. – kurwa, patrz jak łazisz ciulu!
-Zamknij ryj- złapałem go za koszulkę.
-Powtórz- milczał.- no co, kurwa śliny ci zabrakło!? – splunął mi w twarz. Za szmaty wrzuciłem go do ringu.
-Louis!- z gabinetu wybiegł Billy. – koniec przedstawienia!
-Nie, ten chuj nie będzie mi pluł w twarz. Zawołaj sędziego- Bill mimo niezadowolenia, przystał na moją prośbę i po chwili do ringu wszedł Andy. Zaczęliśmy walkę, na początku dałem mu fory, ale potem zacząłem go okładać. Andy próbował mnie odciągnąć, ale nie miałem zamiaru przerywać. Teraz byłem w transie, ten debil obrywał za wszystko, co w ostatnim czasie mnie wkurwiło.
-Louis dość!- Billy odciągnął mnie od poturbowanego nastolatka, który miał całą twarz we krwi.
-Jeszcze raz wejdź mi w drogę, to nie będę taki łagodny- warknąłem i poszedłem do szatni. Przebrałem się i wróciłem do akademii. Poszedłem wziąć prysznic, a potem ubrałem szare dresy i położyłem się do łóżka. Włączyłem telewizję i oglądałem powtórkę naszego meczu, a potem leciał jakiś denny teleturniej. Zayn i Liam przyszli około 23 i od razu poszli spać. Dalej oglądałem TV, kiedy materac się ugiął. Przekręciłem głowę i kogo widzę? Blond miśka. No proszę, już nie może beze mnie zasnąć i żyć. – stało się coś?
-Nialler nie chciał – uśmiechnęła się lekko. – jest zły na mnie, a na tobie się wyżył. Przepraszam- no czy ona nie jest urocza? To niewiarygodne, żeby być aż tak słodkim i idealnym. Szkoda tylko, że ją zranię, ale dymie mnie to. Ja nigdy nie przegrywam, a ona nie jest w moim typie. Jest zbyt… porządna i grzeczna. To bardziej typ Zayna. Malik lubi blondynki, które same sobie nie dają rady i trzeba je bronić, poza tym on łapie laski na wizerunek złego chłopca z gitarą, który chodzi własnymi ścieżkami. Zayn taki jest, bo jego rodzice zginęli w wypadku i jest wychowywany przez panią Green. Jeśli chodzi o mój typ lasek, to lubię pewne siebie suki, jak Ally.
-Nie szkodzi- cmoknęła mnie w policzek i chciała wyjść, ale złapałem ją za nadgarstek.- ale musisz mi to wynagrodzić- poruszałem brwiami.
-Nie Loui- mruknęła.
-Nie chodzi mi o seks, ale śpij tutaj- jej policzki stały się purpurowe. Właśnie tak Louis Tomlinson działa na dziewczyny. Zawstydza i doprowadza do szaleństwa. Za niedługo zacznę jej się śnić, potem nie będzie się mogła na niczym skupić, a na końcu ją przelecę.
-Loui to niestosowne.
-Rosie dajesz mi mylące sygnały. Podobasz mi się i w ogóle, ale nie wiem co ty czujesz do mnie- boże nie wierzę, że to powiedziałem. Kurde jakoś muszę, ją przekonać do siebie.
-Loui to nie tak, że jesteś mi obojętny, ale ja… lubię cie i to bardzo, ale nie jestem gotowa na coś więcej- nie chcę czegoś więcej! Chcę seksu! Chcę wygrać zakład z Malikiem, a potem wali mnie co będziesz robić!
-Jasne, tylko, że to nic nie oznacza. Przyjaciele śpią czasem w jednym łóżku- uśmiechnęła się i pocałowała mnie w policzek. Co jak co, ale całować się to ona umie. – to jak będzie?- zagryzłem dolną wargę.
-No okay- westchnęła, a potem przykryła się kołdrę i odwróciła do mnie tyłem, zachowując odpowiednią odległość. Boże to trudniejsze niż się wydaje. Przyciągnąłem ją bliżej siebie, na co zadrżała. Pocałowałem jej obojczyk, na co mruknęła. Wszystko idzie zgodnie z planem.  
*Zayn*
Obudził mnie budzik Liama. Chryste nie mógł go wyłączyć?! Przetarłem oczy i ziewnąłem. Nie ogarniam, czemu to kurestwo budzi tylko mnie!? Liaś śpi jak zabity, Louis i Rosie też. Kurwa to nie fair! Czekaj… stój… Louis śpi z Rosie?! Podszedłem do jego łóżka i uniosłem kołdrę. Na całe szczęście aniołek był w piżamce. Heh nie chcę przegrać. Dobra dość się chyba w nocy natulili.
-Wstawać cipki!- wydarłem się, na co blondynka zadrżała. Uniosła powieki i zamrugała kilkakrotnie. Spojrzała na mnie nagryzając wargę. – no witam aniołku.
-Hej Zayn- uśmiechnęła się lekko.
-Wyspałaś się?- jej policzki się zaróżowiły, na co się triumfalnie uśmiechnąłem.
-Pójdę już, za niedługo lecimy na Cillo- wypełzła z ramion Tomlinsona i ruszyła w kierunku drzwi. Pokiwałem głową z politowaniem na boki, to jest przednia zabawa, tylko szkoda mi Louisa, bo wiem, że się w niej prędzej czy później zakocha, a ona go znienawidzi. Zacząłem budzić przyjaciół, ale najpierw poszedłem się ogarnąć do łazienki. Dupki się szykowali, a ja szedłem coś zjeść. W kuchni siedziała Rosie i zajadała płatki. Blondynka była ubrana w czarne rajstopy, jeansowe szorty i beżowy sweter. Na nogach miała vansy, a włosy miała rozpuszczone. Pachniała… zniewalająco. Ma fajne perfumy.
-Aniołku- zagadnąłem jej do ucha, na co podskoczyła.
-Nie strasz mnie- uśmiechnęła się lekko. Usiadłem naprzeciwko niej. – chcesz?- wskazała na miskę.
-Ty nie jesz?
-Nie mam ochoty- podsunęła mi miskę pod nos. Spojrzałem najpierw na naczynie, a potem na nią marszcząc brwi. A co jak coś tam dosypała?- patrzysz na mnie jakbym miała cie otruć.
-Z Louisem kręcisz?
-Co?!- pisnęła.- skąd ten pomysł?- dziewczyna była zdenerwowana.
-Nie wiem, może dlatego, że z nim spałaś?- zakrztusiła się śliną, z czego miałem niezły ubaw. Do kuchni wszedł Tomlinson i Payne. Lou pocałował aniołka w czubek głowy i mówiąc mi, że wygra, na co stwierdziłem, że chyba śni. Ja nie przegrywam, a dzisiaj dorzucę do zakładu haczyk, że się zakocha. Obaj moi przyjaciele usiedli obok nas.
-Siemka Rose- dołączył do nas Styles.
-Cześć Harreh- uśmiechnęła się promiennie, ale jej humor szybko się zmienił, kiedy do kuchni przyszedł Niall i Amy. Okay, nie ogarniam o co im poszło, ale mam to w dupie. Po śniadaniu, poszliśmy spakować najpotrzebniejsze rzeczy i wsiedliśmy do statku. Dzisiejszy lot był jednym z tych spokojniejszych, w porównaniu z tym pierwszym, gdzie każdy miał humorki, jak ciężarna. Brzdąkałem sobie na gitarze przypadkowe akordy, kątem oka obserwując co robi reszta. Rosalie rozmawiała z Louisem, a Hazz standardowo leżał na jej udach i spał. Nie ogarniam, jak można przespać prawie cały dzień, no bo w sumie normalny człowiek przesypia 25lat, a u niego to znacznie więcej. Niall szeptał z Amy, co przypominało mi dwie z tych laseczek w klubach, szepczących i obgadujących inne dziewczyny. Liam bawił się telefonem i od czasu do czasu na jego ustach gościł uśmiech. Może znowu urabia jakąś laskę? Kto to wie…
Z kabiny pilota wyszedł do nas Aarch informując nas, że zaraz zostaniemy przechwyceni przez Pirats’ ów, bo jak każdy wie, oni i Technoid nie za bardzo się lubią. Nasi przeciwnicy muszą się ukrywać, bo za głowę ich przywódcy, czyli Sonny’ ego Blacka Technoid wyznaczył nagrodę w wysokości 10 000 kredytów. Cały statek kosmiczny zaczął się trząś, na co pomieszczenie wypełnił pisk Rosie. To nawet urocze, bo ona jest taką kruchą dziewczynką, która dopiero poznaje życie w tym nieco brutalnym świecie.
-Siema jestem Archie- w środku znalazł się dość wysoki mulat, mniej więcej wzrostu Louisa.
-Jak ty tu…?- ziewnął Styles i znowu uderzył w kimono. Okay, nie wnikam w to…
-Nie wierzę, że was poznałem. Kibicuję wam, serio, ale z Lightnings przegracie.
-Heh zabawny jesteś gościu- mruknąłem.
-Stary ostatni mecz był zajebisty- usiadł obok mnie i klepnął w ramie. Pogrzało go, czy jak? Nie wie, że mnie się nie klepie? Mniejsza…
-Archie zamknij się w końcu- powiedział zażenowany, gość w kapeluszu. – przepraszam za niego. Jest naprawdę świetnym Pirats' em, ale za dużo gada. Jestem Corso- wystawił rękę w moim kierunku.
-Zayn- uścisnąłem ją, a potem przedstawiłem mu resztę, na co oni mruknęli niezrozumiałe cześć, siema, albo hejka. Jedyna Rosie uniosła głowę, uśmiechnęła się i zamachała w jego kierunku. Corso poszedł, gdzieś z Aarch’ m, zostawiając mnie z tym szajbusem.
-Stary chcesz zobaczyć nowe karty Galactik Football?
-Nie ma jeszcze nowych, nie urodziłem się wczoraj, przecież Technoid…- położył przede mną plik kart.
-Patrz na tą- wyjął z tali jedną, którą mi podał.
-Pierdolisz!
-Nówka, jeszcze nikt ich nie ma.
-Ile za nie chcesz?- przecież nie przegapię okazji, żeby mieć kartę do Galactik Football z moją piękną buźką.
-Wygrajcie puchar, będziemy kwita.
-Stoi- przybiliśmy sztamę. Spoko jest ten Archie. Przegadaliśmy cały lot. Nasz prom zatrzymał się, a mój nowy ziomek zaprowadził nas do hotelu. Nie były to jakieś luksusy, ale mi to nie przeszkadzało. Pokój miałem z Li i Lou. Siedzieliśmy na łóżkach i oglądaliśmy TV, ale nic ciekawego nie było. Nudziliśmy się jak cholera, ale olśniło mnie.- ludzie gramy w karty.
-Dobra, ale bez demolki, jak przegrasz Malik- zaśmiał się Liaś, w czym zawtórnował mu Tomlinson. Hahaha ha haha rozpierdolę was chłopcy, mam nowe karty, a wy mi możecie naskoczyć! Hahaha haha ha. Usiedliśmy wszyscy na podłodze i zaczęliśmy grą. Rzucaliśmy karty z zawodnikami. Cały czas szliśmy łeb w łeb, ale te dupki wyrzucili wszystkie swoje najlepsze karty. Na końcu grali Red Tigers, a ja? Ja sobie wyrzuciłem moją własną kartę.
-Co to kurwa jest?!- wydarł się Tommo.
-Ślepy jesteś? – zaśmiałem się.- mam jeszcze taką- pokazałem im identyczny kawałek tektury, ale z buźką aniołka.
-Skąd ty to kurwa masz?- tym razem pytanie padło z ust Payne’ a.
-Mam swoje sposoby- uśmiechnąłem się triumfalnie.
-Gadaj- warknęli, niemalże w tym samym czasie.
-Archie mój nowy kumpel mi załatwił- zebrałem wszystkie swoje karty i włożyłem do torby. Poszedłem się przejść. W sumie spoko, nie? Wygramy z Pirats, bo oni nawet nie mają fluxa. Zostaną nam jeszcze dwa mecze, jeden towarzyski i jeden z Shadows, którzy nam wpierdolili ostatnio. Ten ciul Marko do nich dołączył i są całkiem dobrzy, ale nakopiemy im do dup, tak ich wydmiemy, że chodzić nie będą umieli! Teraz trzeba wyluzować. Szedłem w nieznanym mi kierunku, kiedy pojawił się Archie. Skoczyliśmy do klubu, ale… cóż troche mnie rozczarował. Nie było na czym oka zawiesić, ale w sumie… dobrze się bawiłem. Pogadałem z innymi facetami, którzy nam kibicowali. Obstawiali, które z meczów wygramy. Do hotelu wróciłem późnym wieczorem, troche wystawiony.   


 __________________________________
Dobra mam dla was kolejny rozdział. Dziękuję też za nominację do LA, ale szczerze? Nie chce mi sie odpowiadać na te pytania, bo dziś już to robiłam na innym blogu i wczoraj też. Jestem tym troche zmęczona i znudzona, ale naprawdę DZIĘKI ;**
piszcie co sądzicie o rozdziale, bo to mnie serio motywuje!!
jeśli chcecie, to pytajcie bohaterów o co tylko chcecie w zakładce ;]
buźka miśki ;**
P.S.
Welcome to our life  - piszę z przyjaciółką, jako Ellie bardzo cieszyłabym sie, gdybyście wpadły ;) 

Obserwatorzy