niedziela, 31 sierpnia 2014

25. Grzeczne dziewczynki...



WAŻNA NOTKA POD SPODEM!! 

„Wszyscy mamy blizny, wszyscy mamy historie…”

*Rosie*
Obudziłam się wtulona w Zayna. Odruchowo spojrzałam w kierunku okna, które nadal było otwarte. Ułamek sekundy później mój telefon zadzwonił co znaczyło, że dostałam SMSa. Nachyliłam się i złapałam za komórkę, po czym odblokowałam i odczytałam wiadomość.

Od: Archie
Dzięki Rosie jestem twoim dłużnikiem. W obudowie masz to o co prosiłaś ;)

Na samą myśl się uśmiechnęłam. Archie to dobry przyjaciel. Jestem wdzięczna, że mi to załatwił.
-Cześć aniołku- wymruczał Zayn całując mnie w czoło.- co się tak uśmiechasz do tego telefonu?
-Nic, po prostu Lou napisała, że mamy dziś sesję- nie mogę mu o tym powiedzieć, bo nie będzie niespodzianki.
-Lou, mhy ona jest taka śliczna- oboje spojrzeliśmy na śpiącego szatyna, który gadał przez sen. Dziwne... czy on wie, że ma takie odruchy? –to bogini- Zayn parsknął śmiechem, a ja zachichotałam pod nosem.
-Co za debil- Malik dalej się z niego nabijał, dlatego dźgnęłam go łokciem w bok. –aniołku- pacnął mnie w nos.
-To słodkie, że mówi o niej przez sen. Oni do siebie pasują- wywrócił oczami.- no nie bądź taki- szturchnęłam go lekko.- muszę iść – jęknęłam. Naprawdę nie miałam dziś ochoty się nigdzie ruszać. Wolałabym leżeć w łóżku z moim chłopakiem i się obijać. Niestety nie jesteśmy tutaj na wakacjach.
-Nie puszczę cie- przytulił mnie mocno, a chwilę później siedział na mnie okrakiem. Brunet przygwoździł moje ręce do materaca i zaczął całować. –nie idź dziś na tą sesję- mruczał między obdarowywaniem mojej szyi pocałunkami.
-Muszę. Obiecałam mu, że przyjdę- Zayn przyssał się do mojej szyi zostawiając mi malinkę.
-To pójdę z tobą- zawisł nade mną i patrzył mi prosto w oczy.
-Będziesz mnie rozpraszał.
-Fuu jesteście obleśni- zepchnęłam z siebie Zayna i spojrzałam na autora tych słów. Louis leżał i zniesmaczony się mi przyglądał. Zachichotałam przypominając sobie sytuację z przed kilku minut. Szatyn zmieszany zmarszczył brwi.- co cie śmieszy blondyneczko?
-Lou- uniósł brwi, a moment później uderzył się dłonią w czoło.
-Znowu gadałem przez sen?!- przytaknęliśmy.- boże- przeczesał ręką włosy. – musisz mi dać jej numer misiek- pokiwałam przecząco głową.- w takim razie pójdę z tobą na sesję i sam wezmę- wzruszyłam ramionami, a potem cmoknęłam Zayna przelotnie w usta i poszłam do łazienki razem z ubraniami. Wzięłam szybki prysznic, a potem założyłam na siebie czystą bieliznę, białą bluzkę z rękawem 3/4, którą wpuściłam w czerwoną spódniczkę do połowy ud. Na stopy założyłam czarne tenisówki. Rozczesałam włosy i pomalowałam rzęsy tuszem, a usta błyszczykiem. Psiknęłam się jeszcze perfumami i wyszłam. Chłopaków już nie było, dlatego poszłam do kuchni po drodze biorąc torebkę. Wszyscy siedzieli przy stole i zajadali śniadanie.
-Loui idziesz, czy nie?- szatyn pokiwał głową. Wstał, kończąc kanapkę i poprawiając włosy.
-Może być?- przytknęłam, a potem podeszłam i cmoknęłam Zayna w usta. Razem z Tomlinsonem wyszliśmy i promem podjechaliśmy pod studio. Przywitałam się z recepcjonistką, a potem windą wjechaliśmy na odpowiednie piętro. Lucy już czekała i rozmawiała z Troy’ em o sesji. –siemasz Lou- brunetka zmarszczyła brwi, ale później się lekko uśmiechnęła. Fotograf wysłał nas do stylistek, które zrobiły nas na bóstwa.
*Lucy*
Rosie jeszcze szykowała się w garderobie, a ja wykorzystałam chwilę i poszłam zapalić. Stałam oparta o barierkę i niszczyłam sobie płuca dymem nikotynowym, kiedy usłyszałam za sobą odchrząknięcie. Przekręciłam głowę i zobaczyłam Tomlinsona. Szczerze, to trochę mnie zdziwiło, że Rose zabrała go ze sobą.
-Grzeczne dziewczynki nie powinny palić- stanął tuż obok w identycznej pozycji. Zacisnął dłonie na balustradzie, co uwydatniało jego bicepsy.
-Nie powinny też gadać ze złymi chłopcami, a jednak rozmawiamy- puściłam mu oczko, na co się zaśmiał.
-Wyskoczymy gdzieś?
-Nie.
-Co!? Czemu!?- odwrócił się do mnie przodem i mordował wzrokiem.
-Bo twoja dziewczyna będzie wkurwiona- zmarszczył brwi. –Jamie?- uniósł na mnie brwi, a potem się chytrze uśmiechnął.
-Czyli jednak mnie sprawdzałaś?
-Nie, ale jesteś na pierwszej stronie gazet. Podobno innym gościom przeszkadzaliście. Proponuję ci zatkać jej czymś usta- zgasiłam peta i chciałam wejść do środka, kiedy szatyn szarpnął mnie za łokieć. Stałam z nim oko w oko.
-Dzisiaj o dwudziestej?
-Mam plany. Ja i mój chłopak- skłamałam. Nie chcę chodzić na randki. Po za tym mówią o nim, że zalicza wszystko co się rusza. Cały czas piszą, że przelizał się z jakąś laską w klubie. Phi ja nie będę kolejną na jego liście.
-Stój!- wrzasnął za mną i znowu staliśmy twarzą w twarz.- jaki chłopak? Kto!?
-Marko Wincent…
*Louis*
-Że kurwa kto?!- teraz to się wkurwiłem. Ten chuj na nią nie zasługuje! Ona nie jest jego ligą!
-Umyj uszy i puść- warknęła, ale ja nie miałem w planach poluzowania uchwytu na jej nadgarstku. –będę miała siniaka psycholu!- syknęła, a potem poczułem pieczenie na policzku. Ta wiedźma mnie spoliczkowała!
*Rosie*
W czasie sesji Louis mordował wzrokiem Lucy, która bawiła się w najlepsze. Widać, że kocha to co robi. Uwielbia pozować i sprawia jej to frajdę. Troy zakończył zdjęcia, a my zaczęliśmy się powoli zbierać. Pożegnałam się z brunetką buziakiem w policzek, a potem wyszła.
-Loui idziesz?- szatyn nie dał znaku życia. Zawzięcie nad czymś główkował i wyglądał jak w depresji. –Loui?- zamachałam mu ręką przed oczami.- Loui!- wrzasnęłam i pacnęłam go w nos palcem.
-Co!?- ścisnął za mój nadgarstek.
-Przepraszam- mruknęłam. Bałam się go w takim stadium. Teraz był wściekły, a ja mogłam tego gorzko pożałować. Jego oczy pociemniały, a on zabijał mnie wzrokiem.
-Misiek- westchnął i szybko mnie puścił.- przepraszam cie, ale…
-Dała ci kosza.
-Chodź wracamy- wstał i zarzucił ramię na moje barki. Nie mogłam jeszcze wrócić do hotelu, musiałam coś załatwić.
-Loui, bo ja… no wiesz… muszę jeszcze pójść w jedno miejsce- wzruszyłam nieśmiało ramieniem.
-Aaaa spoko, to chodź.
-Ale sama.
-Taa- mruknął.- nie ma co, druga osoba, która ma dość mojego towarzystwa. Po co mnie zabierałaś ze sobą, co!? Żeby dać mi nauczkę!? Pośmiać się!?- zaczął krzyczeć, a mnie robiło się z sekundy na sekundę coraz bardziej przykro. – odpierdolcie się wszyscy!- wrzasnął i poszedł w innym kierunku. Zraniłam go. Było mi cholernie przykro i źle z tego powodu, ale musiałam to zrobić, ponieważ Lou powiedział by o wszystkim Zaynowi. Wyjęłam komórkę i wstukałam szereg cyferek, po czym nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Halo?- po drugiej stronie usłyszałam męski głos.
-Dzień dobry, tutaj Rosie Gonzales.
-Skąd masz mój numer?- warknął niezadowolony.
-Od przyjaciela. Muszę z panem porozmawiać, to ważne.
-Nie mam czasu dziewczyno.
-Sam pan mówił, że jest moim dłużnikiem i jeśli będę czegoś potrzebować, to się pan odwdzięczy. Proszę tylko o jedno spotkanie w parku na ławce pod wierzbą.
-Eh, no dobrze za dziesięć minut tam będę- rozłączył się, a ja zmierzałam w wyznaczonym kierunku.
*Louis*
Czemu ludzie muszą być aż tak fałszywi!? Myślałem, że misiek jest inny, a tu proszę kolejne rozczarowanie, to taka sama zołza jak wszystkie inne… tak sama jak Lucy! Mogła mieć Louisa Niesamowitego Tomlinsona, ale woli chodzić z największym ciulem w galaktyce. Pewnie mu już dupy dała. Poszedłem do klubu, żeby odreagować, kiedy przypałętał się jakiś blondas. Zamówił tak jak ja whisky i kątem oka mi się przyglądał. Nie lubię jak ktoś się tak nachalnie gapi, no chyba, że to jakaś ładna panienka…
-Masz jakiś problem?- zapytałem w miarę spokojnie, upijając łyka alkoholu, a potem obracając szklankę na blacie.
-Wyglądasz na zdołowanego- no co ty kurwa nie powiesz!? Sam bym na to nie wpadł, że jestem zdołowany. Za kogo ten frajer się ma?!- to powinno pomóc- przysunął mi woreczek z białym proszkiem pod nos. –jakbyś jeszcze potrzebował to dzwoń- podał mi swoją wizytówkę i jak gdyby nigdy nic sobie poszedł.
-Kretyn- podsumowałem. Zacząłem przyglądać się opakowaniu, aż doszedłem do wniosku, że nie mam nic do stracenia. Wsypałem zawartość do literatki i zamieszałem słomką, którą wyjąłem z kubka. Wypiłem całą zawartość od razu…
*Rosie*
Czekałam na ławce, kiedy zakapturzona postać usiadła obok mnie. Serce zaczęło mi bić szybciej, ale zwolniło, gdy mężczyzna zdjął kaptur. Obok mnie siedział sam Sony Black.
-Co to za sprawa niecierpiąca zwłoki?- mruknął niezadowolony.
-Skąd pan ma tą bransoletkę?
-Tylko po to mnie tu ściągnęłaś?! Myślisz, że tak po prostu opowiem ci o swojej przeszłości!?- wyśmiał mnie, a ja spuściłam głowę. Ma rację- jestem głupia.- Rosie nie mam czasu na takie bzdury.
-Co jeśli znam osobę, która posiada identyczną?- jego wyraz twarzy zmienił się od razu.
-Kto to!?
-Najpierw chcę odpowiedzi.
-No dobra- westchnął, a potem zaczął mi opowiadać. Mówił o tym, że pracował dla Technoidu razem z Eddie’ m, jak stworzyli metafluxa… O ucieczce z ciężarną żoną i o wypadku. – teraz twoja kolej młoda. Kto ma identyczną bransoletkę?
-Z- Zayn- Sony wstał i bez słowa odszedł.
*Zayn*
Rosie wróciła około szesnastej, ale bez Tomlinsona. Louis przyszedł nad ranem, około siódmej. Tłumaczył się, że był u Jamie i ją posuwał. Nie przeszkadza mi to, nawet się cieszę, że ta psycholka się ode mnie odwaliła. Teraz najważniejszy jest aniołek i finał. Ćwiczyliśmy w holotrenerze, ale za cholerę nie mogliśmy się zgrać. Tommo cały czas miał sapy do blondyneczki, która była nieobecna. Po męczarniach poszliśmy do salonu, gdzie jak za starych dobrych czasów chcieliśmy z Liamem obejrzeć film, ale przylazł Harry. Szturchnąłem ciemnego blondyna, żeby się zapytał Hazzy.
-Harry?- lokaty kiwnął tylko głową na znak, że ma mówić.- ty jesteś singlem, nie?- przytaknął.- bądź moim skrzydłowy.
-Co ty dupcys? Jaki skrzydłowy?- zaśmiał się, na co wywróciłem oczami. Oni nie potrafią tak wprost.
-Do Liasia przyjeżdża jego dziewczyna Sue, ale on jest też z Kali, której powiedział, że zerwał z Susie. Masz trzymać Sue z daleka, żeby ona i Morgan się nie spotkały, a Liam nie miał przejebane- wyszczerzyłem ząbki, a Styles się zgodził.
-Ty Liam, a ta Sue to ładna jest?- Payne wywrócił oczami, ja za z zacieszem przytaknąłem.   
-I jest wolna, dlatego startuj, to aniołek tylko, że w brązowych włosach- puściłem mu oczko, na co pokręcił z niedowierzaniem głową. Przez salon przeleciał Boo Bear i pobiegł do kuchni. Wyjął szklankę, do której nalał coli i coś wsypał. Wypił jednym duszkiem i usiadł obok nas. –co to było?
-Magnez na wzmocnienie- mruknął od niechcenia.
-Dobra, gadaj co jest?- Liaś wyprostował się i usiadł na podłokietniku, dokładnie lustrując naszego przyjaciela.
-Nic nie jest, a co ma być?- zaśmiał się pod nosem.- wszystko jest dobrze- wzruszył ramionami, a potem przyszła Rosie.
-Loui przepraszam za tamto, ale musiałam iść sama- wzruszyła nieśmiało ramieniem.
-Taa spoko nic się nie stało- wstał i poszedł do naszego pokoju.
-Coś ty mu zrobiła?- zmarszczyłem brwi. Nie żeby coś, ale on zawsze jest taki przydupiony jak starzy powiedzą mu coś w typie: „Jesteś wyrodnym synem”, albo „Zwykły nieudacznik”.
-Musiałam coś załatwić, a to była tajemnica i powiedziałam, że muszę iść sama, a on wpadł w histerię- objąłem ją ramieniem i przyciągnąłem bliżej swojej klatki piersiowej całując w czubek głowy. Blondyneczka zawinęła swoje ramiona wokół mojego pasa. –myślisz, że mi wybaczy?
-Na pewno. Boo nie potrafi się długo gniewać- znów ucałowałem jej czoło. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę i poszliśmy do pokoju, gdzie walnęliśmy się do łóżka i zasnęliśmy.
*Archie*
Sony gdzieś wyszedł, a wrócił po godzinie. Podał Corso kilka brązowych włosów i wyrwał kilka swoich.
-Corso porównaj te próbki i daj mi jak najszybciej znać- Pirats według zaleceń poszedł do laboratorium.
-Gadałeś z Rosie o Zaynie?- zmarszczył brwi i patrzył na mnie podejrzanym wzrokiem. – zauważyłem to, kiedy kazałeś znaleźć pomocników. 
 ____________________________________________
Okay, to już dwudziesty piąty rozdział uf. 
Mam dla was kilka propozycji i wyjaśnień, więc:
1) Zostały nam jeszcze dwa rozdziały, a potem startujemy z drugą częścią, KTÓRA BĘDZIE NALEŻAŁA DO LOUISA I ROSIE!! Cieszycie się? Nawiązując chcecie, żeby była ona pisana na tym blogu, czy może mam założyć nowego??
2) Znacie może kogoś kto (lub, któraś z was zajmuje się) robi szablony?? Chciałabym nowy szablon z Rosie, Louisem i Zaynem.
3) I znowu to samo mam mega dylemat i nie wiem jak do końca pociągnąć to opowiadanie Rayn or Losie? Who knows?! 
4) Jestem niesamowicie wdzięczna tym osobom, które regularnie komentują. To wy sprawiacie, że chce mi sie pisać i robię to z wielką przyjemnością. (♥ dla was xd)
5) Chciałam zapytać czy istnieje możliwość, aby ktoś polecił tego bloga u siebie? Naprawdę zależy mi na czytelnikach jak i nieco większej ilości komentarzy - byłabym wdzięczna za pomoc. 
Podsumowując, dzięki wielkie, że jesteście!! 
Buźka miśki ;**

sobota, 16 sierpnia 2014

24. Pakt krwi



„Słowa znaczą tyle, ile wart jest ten, kto je wypowie.”

*Zayn*
Siedzieliśmy w salonie i gadaliśmy o dzisiejszym meczu, kiedy przylazł Louis. Zmierzyliśmy go wzrokiem, a on tylko prychnął. Poszedł do kuchni i usiadł przy wyspie. Aniołek spojrzał na mnie, a potem chciała wstać, ale nie pozwoliłem jej.
-Zayn- mruknęła.- puść.
-Po co ty chcesz do niego iść?- westchnąłem. –nic nie poradzisz w tym przypadku- blondyneczka wywróciła oczami, a potem musnęła moje usta. Wstała i poszła do Tomlinsona.
*Louis*
Siedziałem i bawiłem się puszką coli, kiedy przyszedł misiek. Usiadła obok mnie i lekko dotknęła moich palców. Uniosłem na nią swoje oczy, a blondynka posłała mi lekki uśmiech.
-Co jest miśku? –posłałem jej jeden z moich firmowych uśmiechów.
-Lou- i- głos jej zadrżał, a mnie coś ukuło w sercu. To jest dziwne, bo nigdy czegoś takiego nie doświadczyłem. – dlaczego to zrobiłeś?
-Dzwoniła do mnie jak wariatka i pytała o Zayna- westchnąłem. – miałem już tego dość, dlatego jej powiedziałem- wzruszyłem ramionami, a ona mnie przytuliła mówiąc, że na pewno się z mulatem pogodzę i ona nam w tym pomoże. Cmoknęła mnie w policzek, a potem poszła do reszty. Cóż Tomlinson nie tylko masz branie u lasek, jesteś zajebistym piłkarzem, bokserem, ale też na aktora się nadajesz. Tak łatwo jej wcisnąć kit…
*Liam*
Dziś pierwszy z meczów półfinałowych i gramy z Xenons, potem kolejny z Lightnings, a za trzy dni z Shadows. Rozgrzewaliśmy się w szatni przed meczem, który miał się zacząć za jakieś dziesięć minut. Aarch nie przychodził co było dziwne.
-Stary coś ty Aarch’ owi powiedział?- zagadnąłem do Tomlinsona, ponieważ to on ostatni z nim rozmawiał.
-Prawdę- wzruszył ramionami.
-Chyba za dużo tej prawdy ostatnio głosisz- mruknąłem i zacząłem się rozciągać.
-Może powiem też prawdę Cowell- wyszczerzyłem oczy. Skąd ten idiota o niej wie!? –oj Liaś nie bądź zdziwiony, przecież zakładałem się o nią z Malikiem- uśmiechnął się chytrze i zawiązał korki.
-Ciul- stwierdziłem.
-Ale szczery. Ja nie rżnę innych, gdy jestem w związku- puścił mi oczko, a potem poszedł usiąść na sofie. Do pomieszczenia wszedł trener, który był jakiś nieswój.
-Dzieciaki dajcie z siebie wszystko i przede wszystkim się bawcie. Bez faulów Louis- wskazał na niego palcem, a Tommo wywrócił oczami.- na boisko drużyno!- według rozkazu udaliśmy się na platformę, która zaniosła nas na murawę. Było zupełnie tak jak podczas pierwszego meczu. Pełno ludzi na trybunach kibicujący swojej drużynie, czyli w tym wypadku większość nam. Stanęliśmy na boisku, każde na swojej pozycji. Rosie cmoknęła Malika w usta i zajęła swoje miejsce. Uśmiechnęła się do Louisa, a ten tylko puścił jej oczko. Zayn zaczął walkę o piłkę i przejął ją. Podał mi, a ja z pomocą fluxa do blondynki. Gonzales wybiła piłkę na miarę swoich możliwości, a potem wyskoczyła i kopnęła. To chyba był jej najsilniejszy kop, ale bramkarz Xenons obronił co było zdziwieniem dla wszystkich. Zielony stwór podał do swojego kolegi, a oni już zrobili swoje. Na nasze szczęście Harry się obudził i zatrzymał piłkę, robiąc swoje akrobacje na bramce i wrzeszcząc, że Snow Kids rządzą! Podał do Amy, a ta z kolei wybiła piłkę do Zayna, który próbował strzelić gola główką. Piłka odbiła się od górnej rury. Tomlinson kiwną do Rosie, która z uśmiechem przytaknęła. Oboje za pomocą oddechu wybili się i oboje kopnęli w okrągłą kulę zdobywając tym samym naszego pierwszego gola. Cieszyliśmy się wszyscy, nawet Zayn, ale kiedy zobaczył, że szatyn przytula jego dziewczynę- mina mu zrzedła. –brawo dzieciaki- usłyszeliśmy komentarz trenera co jest cudem, bo publiczność nie kryła euforii. Pierwsza połowa zakończyła się remisem, ale Aarch po nas nie darł. Druga połowa szła nam już lepiej, chociaż muszę przyznać, że fluxa to oni mają mocnego. Wygraliśmy, a potem wróciliśmy do hotelu z wyjątkiem Rosie i Zayn. Rayn powiedział, że wróci później.
*Zayn*
Do aniołka zadzwonił Archie i prosił nas o pomoc. Mówił, że dzwonił do mnie, ale mi padła bateria. Czekaliśmy na jednego z Piratsów w Honey. Mulat przyszedł po pięciu minutach i od razu się do nas dosiadł.
-Siemka- przybił za mną sztamę, a aniołka przytulił. Usiadł naprzeciwko nas i głęboko westchnął.
-Co to za sprawa niecierpiąca zwłoki?- zapytałem, a on tylko się chytrze uśmiechnął.
-Stary skąd masz tą bransoletkę?- odruchowo zerknąłem na nadgarstek, na którym zawiązana była ozdoba ze sznureczków i jakiś koralików.
-Od dziecka ją mam- mruknąłem, a mój przyjaciel razem z dziewczyną posłali sobie porozumiewawcze spojrzenia. – o co wam biega?- warknąłem.
-Nie ważne. Słyszeliście o metafluxie? –pokiwaliśmy przecząco głowami.- niejaki West chce zawładnąć galaktyką za pomocą metafluxa.- blondyneczka już miała coś powiedzieć, ale Archie był szybszy i nie pozwolił jej nawet otworzyć ust.- uprzedzając piękna, metaflux to sztuczny, syntetyczny flux nie wykrywalny przez Stowarzyszenie- uśmiechnął się szeroko.
-To brzmi jak scenariusz filmu akcji- stwierdziłem. –wkręcasz- zaśmiałem się pod nosem, ale on był poważny. –mówisz serio?- brunet pokiwał potwierdzająco głową.
-Sony chciał, żebym kogoś znalazł…
-Nie będziesz nam czyścił pamięci?- aniołek kurczowo złapał za moją dłoń. Co!? Jakie czyszczenie pamięci?
-Spokojnie Rosie, będzie tak jak ostatnio.
-Ostatnio!?- wrzasnąłem.- o czym ty pierdolisz Archie?!- wszyscy teraz patrzeli na nasz stolik.
-Spokojnie zazdrośniku, pamiętasz jak twój aniołek uciekł przez matkę Amy?- pokiwałem pionowo głową. Starsza Amandy jest psychiczna.- pomogła Sony’ mu. Chodzi o to, żebyście wpuścili nas do hotelu przez wasze piętro tak, aby nikt nas nie zobaczył okay?
-Dobrze- odpowiedziała moja dziewczyna na co uniosłem brwi ze zdziwienia. Serio!? Od kiedy ona… dobra nie ważne.
-Otwórz okno o pierwszej nad ranem- dziewczyna przytaknęła. – dzięki- mulat pożegnał się z nami. Cały czas patrzyłem na aniołka tylko po to, żeby wytłumaczyła mi wszystko. Blondyneczka ignorowała mnie, co wcale mi nie odpowiadało.
-Aniołku- uniosła na mnie swoje oczy i się lekko uśmiechnęła.- wyjaśnisz mi to?- pokiwała przecząco głową i dalej piła sok pomarańczowy. Kiedy skończyła to zapłaciliśmy i wróciliśmy do hotelu. W pokoju blondyneczki leżał Tomlinson.
-Cześć misiek- puścił jej oczko, na co się lekko uśmiechnęła. Zabrała ciuchy i poszła do łazienki.
-Wiesz jaki ty masz problem?- zacząłem ściągając koszulkę i rzucając ją na podłogę. Szatyn chciał się odezwać, ale nie pozwoliłem mu dojść do słowa.- ja ci powiem. Nie potrafisz odpuścić. Nawet wtedy, gdy stawką jest przyjaźń. – Louis znowu chciał otworzyć usta.- zamknij się i posłuchaj chociaż raz! Ona nigdy nie będzie twoja, dlatego zapomnij o aniołku –dodałem ciszej, żeby nieusłyszana.- jarzysz?! – wywrócił oczami.
-Pamiętasz czwartą klasę podstawówki?- zmarszczyłem brwi.- mieliśmy nocowanie w szkole, bo nasza klasa robiła maraton filmowy. Wszyscy spali oprócz Liama i nas. Wszystkim podobała się Marry, dlatego założyliśmy się który pierwszy dostanie od niej buziaka. Siedzieliśmy w kółku i zawarliśmy pakt, że zawsze będziemy kończyć nasze zakłady- już chciałem się odezwać, ale teraz to on mi nie pozwolił.- zamknij się Malik – warknął.- pakt krwi coś ci to mówi?- przywaliłem sobie dłonią w czoło i przejechałem po całej twarzy.
-To było w czwartej klasie- westchnąłem. – byliśmy zwykłymi gnojkami, którzy dla zabawy zakładali się o buziaki od dziewczyn- dodałem zażenowany. To były durne zabawy, które miały na celu wyłonienie najlepszego z nas.
-I na całe życie- wyjął z portfela jakiś świstek poplamiony ketchupem i musztardą, a potem mi go podał. – czytaj- rozkazał, na co wywróciłem oczami. Spojrzałem na karteluszek i zlustrowałem.
-Zobowiązuję się nigdy nie złamać jakiegokolwiek zakładu, jeśli kiedykolwiek to zrobię stanę się zdrajcą i stracę najlepszych przyjaciół. Ponadto wszystkie brudy zdrajcy zostaną ujawnione światu- spuściłem głowę.
-Ona się dowie Zayn.
-Kiedyś na pewno- mruknąłem.
-Stary nie robię tego, żeby stracić przyjaciół- uniosłem na niego brwi. Czy on siebie słyszysz?!- wiem, że to tylko nic nieznaczący dla ciebie świstek upaćkany z sosu z hamburgera, ale dla mnie to umowa, która cały czas trzymała naszą przyjaźń. Chcesz to złam tą umowę, ale tym samym rozpierdolisz naszą przyjaźń, która trwa dla twojej informacji od przedszkola. Rozpierdol to! – wrzasnął.- chuj z tą przyjaźnią co?! Jebać przyjaźń, bo jest taka przereklamowana! Zwłaszcza ta od dziecka!…
-Zamknij się!- przerwałem mu, bo już nie mogłem tego słuchać. – weź się człowieku ogarnij- spuściłem głowę. On ma rację. Mimo, że kocham aniołka, to nie mogę złamać tego paktu, bo on wiąże naszą przyjaźń. –jeśli którykolwiek z nas wygra… ona nie może się dowiedzieć. Nie może mnie znienawidzić rozumiesz?- pokiwał pionowo głową. – a ty nie możesz jej zranić, bo rozkurwię ci łeb jarzysz? –znowu przytaknął. – i zrób coś z tą kretynką, bo stracę cierpliwość.
-Już się nią zająłem- zaśmiał się chytrze.
-Ja pierdolę- mruknąłem. Wydymał ją i teraz ona nie da nam w ogóle spokoju. –ona będzie nas nękać.
-Wyluzuj stary załatwiłem już to- puścił mi oczko. –zgoda?- wystawił dłoń w moim kierunku.
-Zgoda- przybiłem z nim sztamę, a potem klepnęliśmy się w plecy. Zrobiliśmy nasze specyficzne uściśnięcie dłoni, mówiąc równocześnie: Sztama! Drzwi łazienki się otworzyły, a wyszła z niej blondyneczka ubrana w moją czarną koszulkę, która sięgała jej do połowy ud. Włosy opadały jej kaskadami na plecy i uśmiechała się dokładnie nas obserwując. Podeszła do nas i przytuliła.
-Cieszę się, że się pogodziliście- pocałowała nas w policzki, a potem podeszła do okna i otworzyła je. Położyła się do łóżka, zupełnie jak Lou, a ja poszedłem się umyć. Po prysznicu ubrałem bokserki i położyłem się obok aniołka. Dziewczyna od razu się do mnie przytuliła, a ja objąłem ją ramieniem przyciągając bliżej mojej klaty. Pocałowałem ją we włosy.
-Dobranoc blondyneczko- szepnąłem jej do ucha, na co ustami musnęła lekko mój tors. Dobrze, że się z Tomlinsonem pogodziliśmy i dogadaliśmy w stosunku do Rosie. Ona się nie dowie. Nasz zakład nigdy nie ujrzy światła dziennego. Z czasem sam poszedłem w ślady przyjaciela i aniołka- zasnąłem.
*Archie*
Punktualnie o pierwszej weszliśmy przez otwarte okno. Sony, Corso i reszta szybko przeszli przez pokój, a ja podszedłem do łóżka Rosie i włożyłem kartkę w obudowę jej komórki. Będzie zadowolona kiedy to przeczyta.
-Archie no chodź- zawołał mnie Corso, a ja natychmiast poszedłem za nim. Kierowaliśmy się w stronę ich sali ćwiczeń, bo Sony chce coś sprawdzić. Black podłączyć się do komputera i skopiował wszystkie dane na dysk. Wszystko szło dobrze do czasu, aż nie przylazł Eddie.
-Co wy tu robicie!?- podniósł głos, na co Sony uniósł brwi.
-Eddie!?
-Carter to ty!?- co za Carter?
-Eddie mamy poważny problem chodzi o metafluxa…

_________________________________________
Dam dam dam!! - trochę dramatyzmu xd nie wiem jakie macie odczucia po tym rozdziale, ale mi on sie bardzo podoba. Najlepszy moment to ten, kiedy Lou i Zayn sobie wszystko wyjaśnili. 
Ostateczna opinia należy do was - wiecie co robić.
Bardzo dziękuję za komentarze i wejścia, bo to dla mnie dużo znaczy. 
Jeszcze jedna sprawa, a mianowicie nominacja do The Versatile Blogger Award bardzo dziękuję


niedziela, 3 sierpnia 2014

23. Znajdź skrzydłowego



„Zanim wykonasz jakikolwiek ruch dobrze się zastanów, bo każdy łyk powietrza może być twoim ostatnim.”

*Liam*
Obudził mnie ten pieprzony budzik. Kali zaczęła się niespokojnie wiercić. Na co pocałowałem ją w czubek głowy mówiąc, że ma spać dalej, bo ja idę na trening. Rozejrzałem się po pokoju, ale moich przyjaciół nie było. Niewzruszony poszedłem do łazienki się ogarnąć. Ubrałem czarne dresy i poczesałem włosy, a następnie nałożyłem full capa. Wyszedłem z łazienki i wyjąłem z szafy koszulkę, którą przewiesiłem przez ramię. Musnąłem jeszcze usta Morgan i wyszedłem do kuchni. Z lodówki zabrałem colę i poszedłem do sali ćwiczeń. Aarch i Eddie już na nas czekali.
-Dobry- mruknąłem przeciągając się.
-Cześć Liam, gdzie reszta?- wzruszyłem ramionami. –idź po nich- warknął na co niechętnie poszedłem do pokoju Stylesa i Horana. Obudziłem ich i Amy, a potem poszedłem do Rosie. O dziwo blondynki i Malika nie było, ale Louis spał u Gonzales na łóżku.
-Stary wstawaj- rzuciłem w niego poduszką.
-Już Lou- mruknął.
-Lou gadasz do siebie!?- czego on się najarał? Może zapożyczył czegoś od Jamie? – Boo wstawaj, bo Aarch się wkurwi.
-Już moja piękna- chrapnął odwracając się na drugi bok.
-Kurwa Louis wstawaj ciulu!- szatyn poderwał się z łóżka i stanął na baczność. – co ci gościu odpierdala? Czemu mówisz sam do siebie?
-Jak sam do siebie?
-Lou- jego oczy zabłysły.- kto to jest Lou?
-Lucy- poprawił.- tylko przyjaciele mówią Lou. Niezła dupa, koleżanka miśka, moja przyszła laska- puścił mi oczko i wyminął. Czy on właśnie powiedział, że zamierza zdobyć tą całą Lucy?! Zwykle to dziewczyny starają się o niego, a nie on o dziewczyny. To już druga panna dla której się tak męczy.
-Boo, gdzie Rosie i Malik!?- wrzasnąłem za nim.
-W jaskini!- odkrzyknął, a ja wyszedłem za nim. Co za kretyn. Chodziłem jak skończony palant i szukałem tych zakochańców, aż w końcu zrezygnowany poszedłem na taras, żeby zapalić i ich znalazłem. Awww wyglądali uroczo, dlatego zrobiłem im zdjęcie i wstawiłem na portal społeczności owy. Nie miałem serca ich budzić, ale musiałem. Dałem Zaynowi lekkiego liścia w policzek, a ten się poderwał z hamaka zrzucając tym samym Gonzales na ziemię.
-Pojebało cie!?- wrzasnął i wziął dziewczynę na ręce. Ułożył ją powrotem na prowizorycznym łóżku. Rozciągnął się, a potem zabrał ode mnie fajkę. Nic nie mówił tylko jarał, a ja z nim. –serio Liaś, ty i fajki?
-Serio Malik, ty i głupie zakłady?- prychnął pod nosem.
-Nie wiem jak to odkręcić. Zakochałem się w niej- spojrzał na blondynkę, do której podszedł i szczelniej przykrył kocykiem. – zastanawia mnie tylko skąd Jamie ma mój nowy numer…
*Louis*
Czekaliśmy tylko na tych ciuli i miśka. Przyszli po dwudziestu minutach i właśnie w tym momencie zadzwonił mój telefon. Znowu ta szmata Lockwood.
-Co jest słonce?
-Zayn mnie ignoruje- warknęła wściekła, na co wywróciłem oczami.
 -Totalny wyjeb na to mam- powiedziałem pewnie.
-A co ze mną?- jęknęła błagalnie. Niestety na mnie takie niby triki nie działają.
 -Na ciebie też- starałem się nie parsknąć śmiechem, ale nie wychodziło mi to zbyt dobrze, czego efektem było westchnięcie Jamie.
-On jest z tą blond szmatą?
 -Chyba tak.
-Okay, pa Lou- skrzywiłem się jak zawsze, gdy ona skraca moje imię. Nie to, że tego nie lubię, czy co, ale ona ma okropną barwę i brzydko wymawia Lou.
 -Ta ty też się nie puszczaj- rozłączyłem się, a wszyscy patrzeli teraz na mnie.
-Z kim gadałeś?- Zayn skrzyżował ręce na piesi i patrzył na mnie podejrzliwie.
-Nie twoja sprawa- westchnąłem i chciałem wejść do holotrenera, kiedy ten idiota mnie szarpnął i zabrał moją komórkę.
-No proszę, czyli jednak to twoja sprawka- prychnął.- a skoro sprowadziłeś tu tą kretynkę to teraz ją stąd wpierdol, bo nie mam czasu, ani ochoty się z nią użerać!
-Pierdol się Malik- machnąłem ręką i wyszedłem. Zadzwoniłem do Jamie i poszedłem do niej. Mieszkała w innym hotelu niż my. Kiedy przeszedłem próg jej apartamentu od razu zacząłem ją całować…
*Rosie*
Nie mogę uwierzyć, że Louis się tak zachował. To niewporządku zważając na to, że Zayn to jego przyjaciel. Louis wyszedł, a wkurzony Malik kolejny raz przyłożył w ścianę. Chłopak syknął pod nosem, a potem złapał się za kończynę.
-Zayn, chodź opatrzę tą rękę- Dame Simbaj zabrała go pod ramię i wyprowadziła z sali treningowej.
-Dobra dzieciaki- westchnął wujek przeczesując dłonią włosy. – idźcie na siłownię, trening przekładamy na dziesiątą.
-Ja idę biegać- mruknął Harry i jako pierwszy wyszedł z pomieszczenia. Ostatnio nasze relacje się ochłodziły. Dogoniłam go i szarpnęłam za ramię.- co do…!?- kiedy mnie zobaczył to odsunął się na kilka kroków do tyłu.- czego ty chcesz Rosie?- jego ton w stosunku do mnie był lodowaty.- gdzie masz Malika?- prychnął.
-Dlaczego się tak zachowujesz?   
-Tak? Czyli, że jak?
-Czemu traktujesz mnie jak śmiecia?- pociągnęłam nosem i mrugając szybko tylko po to, żeby nie płakać. Harry jest dla mnie bardzo ważny, a ja nienawidzę się kłócić. –cały czas spędzasz z Louisem, a mnie olewasz- loczek głęboko westchnął i chciał odejść, ale nie pozwoliłam mu.- Harreh wyłóż karty na stół. Jeśli zrobiłam coś nie tak to mi to powiedz! Chcę odzyskać mojego przyjaciela- jęknęłam błagalnie.
-To ty przestałaś ze mną gadać, dobrze wiesz kiedy- wskazał palcem w moim kierunku. –tym razem to ty jesteś winna Rose.
-A wszystko dlatego, że się o ciebie boję- prychnęłam niedowierzając. –bo nie chcę, żebyś chorował. Każdego dnia boję się, że kiedyś się nie obudzisz, a ty traktujesz to jak błahostkę!- wykrzyczałam ze łzami w oczach.- jesteś… po prostu… grrr… -złapałam za końcówki włosów i zaczęłam za nie ciągnąć krzycząc. Chwilę później poczułam silne ramiona obejmujące mnie i przyciągające bliżej umięśnionego torsu.
-Już dobrze Rosie- westchnął.- nie chciałem i przepraszam- wtuliłam się w niego bardziej. –idziesz ze mną pobiegać?
-A mogę? Bo wiesz… zawsze biegasz z Louisem- wzruszyłam ramieniem, na co on uśmiechnął się ukazując te słodkie dołeczki, które tak bardzo kocham. – to twój nowy przyjaciel.
-Nie wygłupiaj się to, że ostatnio się dogadujemy wcale nie daje mu miana mojego przyjaciela- złapał mnie za nadgarstek, a potem biegliśmy w stronę parku.
*Zayn*
Wróciłem do pokoju, gdzie siedział Liam i gadał przez skype z Susie. Dame Simbaj powiedziała, że z moją ręką jest w porządku, co bardzo mnie cieszyło. Liaś był mega podenerwowany i ciągle rozglądał się po pokoju.
-Stary, widziałeś aniołka?
-Wybiegła za Harrym- przytaknąłem.
-Pożycz komórkę- ciemny blondyn rzucił mi swój telefon, a ja wybrałem numer do blondyneczki.
-Liam stało się coś?- wydyszała do słuchawki.
-To ja aniołku, co ty tam z Harrym robisz?- zaśmiałem się pod nosem.
-Biegam!- oburzyła się. – czy… no wiesz… idziesz do tego kina z… nią? – w jej głosie można było usłyszeć obawę.
-Nie, mam na nią wyjebane tak jak na Louisa-warknąłem. Louis mnie wkurwił. Jak można tak wkopać osobę, którą nazywa się przyjacielem!? Jest pojebany i wątpię, że nasza przyjaźń będzie taka jak dawniej.
-Zayn to twój przyjaciel- jęknęła na co wywróciłem oczami. Przyjaciele tak się nie zachowują! Powinni się wspierać, a nie podkładać sobie wzajemnie kłody pod nogi. –proszę dogadajcie się.
-Kiedy wrócisz?- nie miałem zamiaru wdawać się z nią w dyskusję na temat Tomlinsona, bo wiem, że bym przegrał.
-Za jakieś dziesięć minut- mruknęła niezadowolona.- paa.
-Na razie- powiedziałem od niechcenia i rozłączyłem się. Rozłożyłem się na swoim łóżku i bawiłem się komórką. Taa Liam i te jego słodziutkie SMSki z Kali i Susie. Awww słodziak i pieprzony bajerant.
-Taa- zaśmiał się nerwowo Payne zwracając tym samym moją uwagę.- pewnie, że się cieszę, że przyjeżdżasz. Muszę kończyć. Trzymaj się- nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź zamknął laptopa. Westchnął głęboko i opierając łokcie na kolanach przeczesał włosy. –stary ona chce przyjechać za dwa dni- oznajmił podenerwowany.- co ja mam zrobić? Kali powiedziałem, że zerwałem już z Sue. One mnie rozszarpią.
-Znajdź skrzydłowego- zmarszczył brwi, a potem z uśmiechem popatrzył na mnie.- ja odpadam!- znowu grymas zagościł na jego buźce.- ale… Styles jest wolny! Pogadam z aniołkiem i Hazz będzie twoim skrzydłowym. Zajmie się Susie- puściłem mu oczko, a potem założyłem ręce za głowę.
*Louis*
Wciągnąłem na biodra bokserki, a potem spodnie. Przez głowę przeciągnąłem koszulkę i przeczesałem dłonią włosy. Jamie poszła w moje ślady i również się ubrała. Kiedy blondyna się malowała, ja wiązałem adidasy.
-Zrobisz coś, żeby z nią zerwał?- zapytała malując tuszem rzęsy.
-Pracuję nad tym- warknąłem. Nienawidzę jak ktoś mnie pogania i wtrąca się w nieswoje sprawy.-chcę ją tylko zaliczyć, potem biorę się za inną.
-Kogo?- warknęła na co wywróciłem oczami.
-Co ci do tego Lockwood? -dziewczyna warknęła, a ja parsknąłem śmiechem.- chyba nie myślałaś, że jak się z tobą prześpię to będę twoim nowym facetem?!- mówiłem śmiejąc się z jej głupiego toku myślenia. – hahaha jaka ty jesteś popieprzona! Hahaha… Ty i Ally jesteście siebie warte- ostatni raz poprawiłem włosy i wstałem, po czym wyszedłem. Gdyby postawić obok siebie Ally i Jamie to od razu wszyscy się domyślą, że są spokrewnione. Obie są psychiczne, zazdrosne, nadęte i próżne. W hotelu byłem po jakiś piętnastu minutach. Wszyscy siedzieli w sali i odpoczywali.
-Loui- westchnął misiek jakby z ulgą. Puściłem jej oczko co nie uszło uwadze Malika, który mocniej ją do siebie przyciągnął.
-Traktujesz to poważnie!?- wrzasnął Aarch. – to nie zabawa Louis! Przyjechaliście tutaj, żeby wygrać, a nie olewać treningi! – miałem go już po dziurki. Na początku go lubiłem, ale teraz zaczyna mnie wkurwiać. Myśli, że co jest legendą, bo grał w reprezentacji Akillianu ponad piętnaście lat temu, potem w Shadows i innych drużynach to wszyscy będą go podziwiać!? Nie jego doczekanie! Wszyscy pamiętają jak wystraszony spierdolił, kiedy nasza planeta musiała się odbudować po wybuchu.
-A właśnie, że przyjechaliśmy tu żeby się bawić! Sam mówiłeś, że mamy się bawić i czerpać radość z gry, a teraz ciśniesz nas jak w wojsku! Zastanów się człowieku czego ty chcesz!- wszyscy teraz patrzeli na mnie i trenera. Aarch nakazał nam wrócić do holotrenera i zaczął się na mnie mścić. Kto dostał największy wycisk? Osoba, która powiedziała mu prawdę prosto w oczy. Wszyscy mieli chyba ochotę mnie zabić z wyjątkiem miśka. Blondyneczka patrzyła na mnie ze współczuciem, co w sumie trochę mnie pocieszało. Jest słodka.
-Dobra dzieciaki kończymy, za pięć godzin mecz. Odpocznijcie- szliśmy wszyscy w stronę wyjścia, kiedy Aarch mnie zatrzymał. –Louis pozwól do mojego gabinetu- boże człowieku czego ty ode mnie chcesz? Jak na skazanie ruszyłem za nim. Mężczyzna rozsiadł się za biurkiem, a ja stałem ze skrzyżowanymi rękoma i tupiąc nogą. – Louis…- westchnął.- co się z tobą ostatnio dzieje?
-Nic- warknąłem.- tylko, że wkurwiają mnie ludzie, którzy mówią jedno, a robią drugie.
-Chcę żebyście wygrali i udowodnili, że Akillian nadal coś znaczy.
-Nonsens- prychnąłem z uśmiechem na ustach. –myślisz, ze w ten sposób odkupisz swoje winy, ale tak nie będzie. Oni zawsze będą to pamiętać- powiedziałem na odchodne, a potem wyszedłem trzaskając z impetem drzwiami. 
 __________________________________
Okay mamy nexta, ale jestem trochę zawiedziona ponieważ nikt nie odpowiedział na moje pytanie ;'( Mam dla was pytanie czy chcecie kolejne części tego opowiadania?? 

Obserwatorzy