sobota, 31 maja 2014

16. Zostaniesz moją dziewczyną?



I za każdym razem, kiedy patrzę na Ciebie nie mogę wyjaśnić, co czuje w środku.”

*Zayn*
Po treningu byliśmy mega zmęczeni, dlatego resztę dnia postanowiłem spędzić z chłopakami przed konsolą. Czekałem, aż oszołomy się ogarną w łazience. Najpierw wszedł Tommo i siedział jakieś dwadzieścia minut, a potem Liam dwadzieścia pięć minut. Nareszcie łazienka się zwolniła, a ja z czystymi dresami, poszedłem się odświeżyć. Wziąłem szybki prysznic, a potem się wytarłem. Wciągnąłem na biodra bokserki, a później szare dresy. Stałem przed lustrem i układałem włosy, kiedy usłyszałem ten głos.
-Jest Zayn?
-Pindrzy się w łazience- mruknął Liam, na co wywróciłem oczami. Po prostu mi zazdrości włosów i tego, że wyglądam zajebiście.
-Stało się coś misiek?- o proszeee „misiek”?! Przecież „aniołek” bardziej do niej pasuje. Dokończyłem układanie fryzury i wyszedłem do nich.
-Cześć aniołku- zagryzłem dolą wargę, na co ona spuściła głowę. Blondynka była ubrana, jak zawsze seksownie. Podoba mi się, kiedy ma na sobie krótkie szorty, czarne rajstopy, jakąś koszulkę i cienką bluzę. Na nogach miała standardowo vansy. W prawej ręce trzymała moją kurtkę. – stało się coś?
-Przyszłam oddać- podała mi czarną katanę i odwróciła się na pięcie. Już miała wychodzić, kiedy złapałem ją za bark. Niebieskooka odwróciła się do mnie przodem i zmarszczyła brwi. Chwilę później wyszczerzyła oczy i przywaliła sobie dłonią w czoło.- dziękuję- wspięła się na palce i cmoknęła mnie szybko w policzek.
-Co będziesz teraz robiła?- zapytałem przeciągając przez głowę czarną koszulkę.
-Chciałam iść na miasto, wiesz… pozwiedzać- wzruszyła nieśmiało ramionami. –chciałbyś… chyba, że… nie chcesz… bo masz inne plany… ale… no wiesz… chciałabym…- aniołek plątał się we własnych słowach. I taką ją właśnie uwielbiam- nieśmiałą. Jest słodka, kiedy się tak wstydzi i gubi w wypowiedziach.
-Chętnie pójdę- puściłem jej oczko. – zaraz do ciebie dołączę- z lekkim uśmiechem, pokiwała pionowo głową. Wyszła z naszego pokoju, a ja zmieniłem dresy na szare rurki, po czym usiadłem na łóżku. Ubierałem skarpetki i adidasy, kiedy chłopaki zaczęli się czepiać, że mieliśmy zagrać na konsoli. –zagramy wieczorem- mruknąłem. Pierwszy mecz gramy za dwa dni, więc spoko, przecież jutro możemy pograć na Xbox’ ie.
-Widzę, że ktoś się zaangażował- uśmiechnął się chytrze Tomlinson, na co Liaś zmarszczył brwi.
-O co się znowu założyliście?- westchnął. – zachowujecie się gorzej, niż szczeniaki z przedszkola.
-Pamiętasz nasz ostatni zakład?- odruchowo spojrzałem na drzwi, kątem oka widziałem, że Payne robi to samo. Ciemny blondyn przytaknął.- urozmaiciliśmy go- Li zmarszczył brwi, a ja zamknąłem oczy i odchyliłem głowę do tyłu. – kto pierwszy ją przeleci, ten wygrywa- Payne się skrzywił.- chcesz się dołączyć?
-Daruj sobie Louis, ja się w to bawił nie będę. Nie będę grał na jej uczuciach, bo prędzej, czy później się dowie i was znienawidzi- Tomlinson pokiwał głową na boki, z uśmiechem na ustach.
-Ona nas nie znienawidzi, a wiesz czemu?- nasz przyjaciel pokiwał przecząco głową. –ona nie potrafi nienawidzić, ma na to za dobre serduszko- zaśmiał się. – jest zbyt dobra i miła. Wybaczy nam to. –on jest durny. Pokiwałem głową niedowierzając w słowa przyjaciela. Narzuciłem bejsbolówkę na ramiona, a do kieszeni włożyłem portfel i telefon. Wyszedłem z pokoju bez słowa i poszedłem do pokoju blondynki. Niebieskooka leżała z Amy na jednym łóżku i przeglądały gazetę.
-I uwierzysz, że ona ma dopiero 15lat?!- wywróciłem oczami na słowa Amandy. Łe łe łe znowu jakaś małolata napisała pewnie biografię, a ona ubolewa. Niech też sobie pierdolnie taki życiorys i po sprawie.  
-Aniołku idziesz?- niska istotka podniosła się i w mgnieniu oka znalazła się obok mnie. Zarzuciłem ramię na jej barki i zmierzaliśmy w kierunku windy, którą zjechaliśmy na parter. Wyszliśmy z hotelu, a na dworze nie było już takiego zamieszania, jak wcześniej. – to gdzie chcesz iść?
-Może na stadion? A ty, gdzie chcesz iść?- zaśmiałem się pod nosem.
-Z tobą mogę iść nawet na koniec świata- muszę jej też jakąś bajerę wcisnąć. Szliśmy równym krokiem w stronę boiska, na którym będziemy grać przez najbliższy czas. Wszystko było jeszcze pozamykane, a aniołek był zawiedziony. Nie lubię, jak ładne dziewczyny się smucą, dlatego i tak tam wejdziemy. Zrobię to tylko dla niej, żeby nie smutała. Splotłem palce razem, robiąc tak zwaną nóżkę.- wchodź- blondynka nadal się wahała. –przecież cie nie zostawię- mówiąc to patrzyłem jej prosto w oczy, uśmiechnęła się lekko, a ja skorzystałem z okazji i ją pocałowałem. Dziewczyna umieściła stopę na mojej dłoni, a ja ją podsadziłem. Siedemnastolatka przeskoczyła ogrodzenie, a ja poszedłem w jej ślady. Chodziła jak zaczarowana po murawie. –podoba się?- odwróciła się i podbiegła do mnie, mocno się we mnie wtulając.
-Dziękuję, jesteś najlepszy- jakbym nie wiedział.
-Dla ciebie wszystko- blondyneczka odsunęła się ode mnie. –to co teraz?- wzruszyła ramionami, a ja się uśmiechnąłem. Ona wygląda po prostu… jest urocza. –chodź, teraz ja cie gdzieś zabiorę- złapałem za jej dłoń i znów podeszliśmy do ogrodzenia.
-Ey! –ktoś krzyknął, a my momentalnie odwróciliśmy głowy.- czego wy tu szczeniaki szukacie!?- w naszym kierunku biegł jakiś tłuścioch w mundurze i z latarką. –zaraz się wami zajmę!- spuścił ze smyczy dwa dobermany, które teraz zmierzały w naszą stronę.
-Aniołku szybko- przeskoczyłem ogrodzenie, a ona siedziała na barierce.
-Zayn boję się!- pisnęła.
-Skacz!- pokiwała przecząco głową.- złapię cie, obiecuję, tylko się pośpiesz!- wystawiłem ręce w jej kierunku, a ona zamknęła oczy i skoczyła. Wylądowała w moich ramionach, a później powoli otworzyła oczy. Znowu gapiliśmy się w swoje tęczówki, a cały świat przestał istnieć.
-Zaraz was szczeniaki dorwę!- pieprzony grubas! Znowu mieliśmy uderzyć w ślinkę, ale nie… przecież palant musiał się wtrącić! Kurwa mać! Postawiłem dziewczynę na ziemi, a potem złapałem za jej drobną dłoń i uciekaliśmy. Kurde, czuję się jakbym miał 13lat i spieprzał z Louisem i Liamem przed tym gościem, u którego wybiliśmy okno piłką. Facet się wkurzył, ale nie jak starzy Lou. Maya i mama Liama stwierdziły, że jesteśmy jeszcze niedojrzali i mogło nam się takie coś przydarzyć. Nas kara ominęła, a Tommo miał szlaban i musiał przez miesiąc odśnieżać podjazd oraz myć wóz ojca.
Biegliśmy z blondynką tak długo, aż wmieszaliśmy się w tłum ludzi. Zwolniliśmy kroku i regulowaliśmy wdechy, a po chwili wybuchliśmy śmiechem. Przyciągnąłem ją do swojej klaty i szliśmy w stronę jakiejś knajpki, kiedy dziewczyna się zatrzymała.
-Co ci?- zmarszczyłem brwi, a potem podążyłem za jej wzrokiem. Niebieskooka przyglądała się dójce dzieci, które stały przy stoisku z koszulkami. Zrzuciła moje ramie i podeszła do nich. Przyglądałem się całej sytuacji.
-Ale my tyle nie mamy- fuknął mały brunet i skrzyżował ręce na piersi. –ja muszę mieć tą koszulkę, rozumie pan?!- wrzasnął i tupnął nogą. Mała blondynka złapała go za rączkę i próbowała odciągnąć, ale nie pozwolił jej na to.
-Timmy chodź, proszę- zrobiła minę zbitego psiaka, a ja się uśmiechnąłem. Ta mała przypomina mi mojego aniołka. Oblizałem wargi i dołączyłem do Rosie. Dziewczynka była ubrana dokładnie jak mój aniołek, a mały buntownik miał identyczny styl co ja.
-Co się stało?- Gonzales przykucnęła przy małym awanturniku, który dalej mordował sprzedawcę wzrokiem.
-On nie chce mi sprzedać koszulki Zayna ze Snow Kids, a Daisy koszulki Rosie.
-Przykro mi mały, koszulki kosztują czterdzieści pięć kredytów, a wy macie tylko dwadzieścia- wzruszył ramionami rudy mężczyzna.
-Ja kupię te dwie koszulki- przeczesałem włosy ręką i podałem mu pieniądze, a on mi koszulki. Przykucnąłem przy małym buntowniku i podałem mu niebieską koszulkę z numerem siedem i nazwiskiem Malik, a blondyneczce z numerem dwa oraz nazwiskiem Gonzales. Młody zmarszczył brwi, a potem wyszczerzył na mnie brązowe oczy.
-Ale numer ty jesteś Zayn!- wrzasnął.- a ona to… Rosie, jesteś naprawdę bardzo ładna- blondynka uśmiechnęła się, a potem cmoknęła go w policzek.
-Bo będę zazdrosny- mniejsza wersja aniołka zachichotała i podeszła do blondynki. Przytuliła ją i zapytała, czy podpisze jej się na kawałku materiału. Rosie się zgodziła, a potem ja też nabazgrałem swój autograf na koszulce chłopaka. Zrobiliśmy sobie z nimi jeszcze zdjęcia i już mieliśmy iść, kiedy młody zaczepił aniołka.
-Zostaniesz moją dziewczyną?- zmarszczyłem brwi. Czy on mi właśnie chce odbić laskę!? Niebieskooka zachichotała i się zgodziła. – nie podrywaj jej- zagroził mi palcem.
-Czekaj, myślałem, że mnie lubisz- oburzyłem się. Te dzieci z roku na rok są coraz bardziej dziwne i dwulicowe. Tu mi mówi, że gram najlepiej, a teraz odbija mi dziewczynę. Właściwie jeszcze nie dziewczynę, ale… mniejsza o to.
-W miłości i na wojnie wszystko wolno- skrzyżował ręce na klatce piersiowej i się chytrze uśmiechnął.
-Tak mówi tatuś- mruknęła jego koleżanka, czy może siostra? Sam już nie wiem. –wracamy?- trąciła go lekko.- zimno mi- dzieciak wywrócił oczami, a potem zdjął swoją zieloną bluzę i jej podał. –dzięki- szybko pocałowała go w policzek. Wywrócił oczami i znowu przytulił się do Rosie, a potem zrobiła to ta mała.
-Chodź Daisy- obiął ją ramieniem, ale ona podbiegła do mnie i przytuliła.
-Dziękuję- teraz mnie pocałowała w policzek i dołączyła do Timmy’ ego. Wstaliśmy i patrzeliśmy na siebie z aniołkiem. Blondynka jakby nad czymś myślała, a potem się tylko uśmiechnęła.
-Ten mały jest do ciebie strasznie podobny- stwierdziła.
-A Daisy to taki mały aniołek- puściłem jej oczko, a potem znowu przytuliłem. Objęła mnie w pasie i kroczyliśmy w kierunku naszego wcześniejszego celu. Weszliśmy do lokalu i zajęliśmy stolik. Zamówiliśmy koktajle, a po chwili przyniosła nam je jakaś brunetka. Nagle poczułem dźgnięcie w bok, dlatego posłałem blondynce pytające spojrzenie. Wskazała głową, żebym spojrzał w bok. Zaśmiałem się na sam widok tych dzieciaków. Timmy i Daisy też siedzieli przy stoliku, popijając koktajl z jednej szklanki. Unieśli głowy i teraz patrzeli na nas, zupełnie jak my na nich. Aniołek im pomachał, a młody posłał jej buziaczka w powietrzu. – on mnie zaczyna drażnić- mruknąłem, na co blondynka mnie pocałowała w policzek.
-To słodkie- stwierdziła, na co zmarszczyłem brwi. – jak się zachowałeś, naprawdę cie podziwiam-pościłem jej oczko, a ona oparła głowę o mój bark i piła swój koktajl. Kiedy skończyliśmy, zapłaciłem i wyszliśmy. Po przekroczeniu progu blondynka się zatrzęsła, dlatego zdjąłem bluzę i okryłem jej ramiona. – dziękuję- przyciągnąłem ją do siebie i szliśmy w stronę hotelu. Odprowadziłem ją do pokoju i pocałowałem na dobranoc, ale nie chciała mnie puścić do chłopaków. –zostań ze mną- popatrzyła na mnie w taki sposób, że wymiękłem. Nie potrafiłem jej odmówić, dlatego zrezygnowany zdjąłem buty, koszulkę i dresy. Położyłem się obok, a ona od razu położyła głowę na mój tors i przytuliła się. Blondyneczka szybko zasnęła, a do mnie zaczął pisać Tommo.
________________________
Od: Boo Bear xd
Gdzie jesteś? Chyba nie pieprzysz miśka?
_______________________
Do: Boo Bear xd
A co czujesz zagrożenie? xd
_______________________
Od: Boo Bear xd
Proszę cie, ja mam czuć zagrożenie? Heh śmieszny jesteś, ja nie przegrywam przyjacielu. Branoc ;)
_______________________
Do: Boo Bear xd
A powinieneś się bać… Branoc ;)
_______________________
Też szybko zasnąłem, bo ten dzień był męczący, ale też w sumie przyjemny. Pomijając trening, na którym zgrzałem się jak świnia, był też spacer z aniołkiem i scenka z małym amantem, ale on nie ma u niej szans, tak samo, jak Tomlinson. 
______________________________ 
Mamy już szesnastkę... Czekam na waszą opinię w komentarzach, których nie ukrywam- chciałabym, żeby było trochę więcej. Dziękuję za poprzednie opinie. 
Buźka miśki ;**
p.s. zapraszam na blog, gdzie piszę imaginy:

piątek, 23 maja 2014

15. Słodyczy nigdy dość



„Będzie dobrze. Teraz będzie najtrudniej, ale potem będzie już dobrze.”

*Zayn*
Obudziły mnie promienie słońca. Idioci znowu zapomnieli spuścić rolety. Ja pierdole, chciałem wstać, ale nie mogłem. Nie jestem aż tak skacowany, przecież wczoraj nie piłem. Przekręciłem głowę i od razu uśmiech wkradł się na moje usta. Aniołek leżał wtulony we mnie i spokojnie oddychał. Pamiętam jak wczoraj szedłem się napić, a ona siedziała wystraszona i patrzyła na horrory.
-Co ty robisz?- spojrzałem przed siebie i zobaczyłem Amandę, która dopiero co wstała. Wyszła z łóżka i podeszła do szafy. Brunetka ubrana była w same majtki i przykrótką, obcisłą koszulkę. No tyłek to ona ma ładny. –Zayn pytałam o coś- nawet się nie odwróciła, tylko szukała jakiś ubrań.
-Spałem.
-Widziałam, ale dlaczego?
-Bo aniołek się bał, a ja robię za bohatera i jej bronię- uśmiechnąłem się chytrze w kierunku Amy, która z ciuchami szła do łazienki. Pochyliłem się i musnąłem wargi blondynki, która zaczęła się przebudzać. –no siemka aniołku- uśmiechnęła się, a potem znowu się do mnie przytuliła. Zaśmiałem się pod nosem.
-Dziękuję, że ze mną zostałeś.
-Dla ciebie wszystko- puściłem jej oczko.- aniołku, muszę iść się spakować.
-Okay- nadal mnie nie puszczała.
-Za jakąś godzinę lecimy na Genesis.
-Wiem.
-Tooo- przeciągnąłem.- puścisz mnie?
-Och, no tak- zakryła dłonią twarz.- przepraszam, już cie puszczam- dotrzymała obietnicy, a ja wstałem. Szedłem w kierunku drzwi, kiedy nagle wpadł mi do głowy pomysł. Wróciłem się i położyłem się na niej. Patrzyła mi w oczy, nieśmiało się uśmiechając. Złączyłem nasze usta w pocałunku, a po chwili wstałem i wyszedłem. Wróciłem do mojego i chłopaków pokoju, ale po drodze zahaczyłem o kuchnię. Zabrałem z lodówki puszkę coli i obudziłem oszołomów. Szczerze? To nawet ich polubiłem. Są… całkiem spoko, ale coś czuję, że Louis i Harry tak szybko się nie dogadają. W sypialni wypiłem napój gazowany do końca. Liam już się pakował, a Tommo dopiero wstał. Nie będę im gadał o tym, że spałem dzisiaj z Rosie, bo nie mam takiej potrzeby. Lubię ją. Wyjąłem torbę i zacząłem układać w niej ubrania, co zajęło mi w sumie jakieś 15 minut. Na Genesis będziemy długo, dlatego bierzemy dużo ubrań. Nie ma innej opcji, niż zwycięstwo. Włożyłem do pokrowca gitarę i zeszyt z długopisem. Potem poszedłem do łazienki, nasza była zajęta, dlatego jak wczoraj korzystałem z tej drugiej. Tym razem wziąłem ze sobą ubrania. Po szybkim prysznicu, nałożyłem na siebie bokserki, czarne spodnie i biały t-shirt z napisem. Na nogi wsunąłem buty. Zajęłam się układaniem włosów, co zajęło mi w sumie trochę czasu. Wyszedłem z łazienki, gdzie wszyscy siedzieli już przy stole i jedli naleśniki. Usiadłem obok Louisa i Amandy, naprzeciwko aniołka. Zgarnąłem kilka placków na talerz. Posmarowałem jednego nutellą i zwinąłem w rulon. Ugryzłem pierwszy kęs, a potem resztę.
-Jak ty możesz to jeść?- spojrzałem na Payne’ a ze zmarszczonymi oczami. O co mu biega?- to jest mega słodkie.
-Słodyczy nigdy dość- mówiąc to patrzyłem na blondynkę, a ona spuściła głowę, lekko się uśmiechając. Dokończyłem śniadanie i wypiłem kolejną puszkę coli. Pozmywaliśmy i ogółem ogarnęliśmy dom. Potem przyszedł Aarch i powiedział, że statek już czeka. Każdy zabrał swoje rzeczy i zaniósł na pokład. Kiedy odstawiłem swoje torby, zabrałem te od aniołka. Blondyneczka podziękowała mi, a ja cmoknąłem ją w policzek. Na barkach miała moją kurtkę, co dawało mi satysfakcję. Zajęliśmy miejsca, a po chwili dołączyła do nas Kali. Droga na Genesis jest długa, a my powinniśmy tam być po jakiś dwóch dniach. Teraz każdy zajmował się swoim sprawami. Louis pisał z kimś zawzięcie SMSy, Liam grał z Niallem w karty, Harry spał u aniołka na udach. Blondynka bawiła się włosami Stylesa, ale kontem oka mi się przyglądała. Amanda przeglądała gazetę, a ja? Ja sobie brzdąkałem, a od czasu do czasu zapisywałem na kartce kolejne słowa, wersy, a następnie zwrotki piosenki.
*Rosie*
Wreszcie zbliżaliśmy się do Stadionu Genesis. Jest naprawdę piękny, a z wyglądu przypomina gwiazdę. Wszyscy czatowaliśmy przy szybie i podziwialiśmy tą wspaniałą planetę.
-Jest wielki- powiedział pełen podziwu Louis.
-Założę się, że zmieściłby co najmniej osiem populacji Akillian- wtrącił Niall.
-Jest piękny- westchnął Liam i podparł głowę dłońmi. Zachowywał się jakby był zakochany.
-Mieści osiemset tysięcy osób i to w samych sektorach siedzących- poinformowała nas Kali.
-I pomyśleć, że będziemy tu grać- zachwyciła się Amy.
-I te tłumy, które skandują nasze imiona- rozmarzył się Zayn.
-Co jeszcze wiesz o Stadionie?- Niall przysiadł obok Kali.
-Ma cztery kosmiczne astro porty, transportujące do pięciuset tysięcy osób dziennie oraz osiemdziesiąt całodobowych prywatnych pasów startowych. Ruch wokół Stadionu jest nadzorowany przez sześć skonfigurowanych wież kontrolnych- dokończyła swój wykład dziennikarka.
-Nauczyłaś się tego na pamięć?- wtrąciła Amy. Po jej minie wnioskuję, że nie podoba jej się sposób, w jaki patrzy na Nialla. Kali jest młoda i piękna, w wieku czternastu lat została najmłodszą redaktorką w galaktyce. Ma długie brązowe włosy, sięgające jej do połowy pleców. Jej oczy są również brązowe, a usta malinowe. Ponadto ma idealną figurę i niesamowity styl. Jest dziewiętnastoletnią pięknością, przy której mam straszne kompleksy. Do pomieszczenia wszedł wujek, który poprosił, abyśmy go wysłuchali. Głównie pytał nas, które momenty naszej gry były najlepsze.
-Harry?
-Moja obrona przeciwko Shadows- ziewnął Harreh.
-Louis?
-Moje gole w meczu z Wambas.
-Zayn?
-Moje dryblingi w meczu z Shadows- Zayn powiedział to od niechcenia. Większą uwagę skupiał teraz na swojej gitarze, niż na rozmowie z trenerem. Aarch pokiwał tylko głową z niedowierzeniem, widząc zaangażowanie Malika.
-Amy?
-Moja obrona przeciwko Shadows.
-Niall?
-W meczu z Shadows przebiegłem z piłką prawie całe boisko- powiedział dumny.
-Liam?
-Hmm… bramki w starciu z Shadows.
-Dobra- westchnął wujek. – a ty Rosie?
-Nasze gole w meczu z Red Tigers- stwierdziłam. W sumie, gdybyśmy z nimi nie wygrali, to nie lecielibyśmy na Genesis, by walczyć o puchar galaktyki.
-Dziękuję- klasnął w dłonie, a my patrzyliśmy na niego zdezorientowani. – kiedy pytam was o momenty, które były najważniejsze odpowiadacie: moje dryblingi, moja obrona, moje gole… Pamiętajcie, że drużyna to cała wasza siódemka, a nie jedna osoba. Wasza mocna strona, to gra zespołowa. Razem możecie więcej, niż osobno. Widzowie będą was pierwszy raz widzieć w ćwierćfinałach. Będą was oceniać jak nową drużynę, ale wy bądźcie sobą i grajcie zespołowo, dobra?
-Jasne- wrzasnęli wszyscy, oprócz Zayna i mnie, ale ja tylko pokiwałam pionowo głową. Prom wylądował, a my zabraliśmy nasze bagaże i wyszliśmy.
-Zaczęło się- oznajmił trener.- tylko, żeby wam sodówka nie uderzyła- szedł przed nami, a my jak na grzeczne dzieci przystało kroczyliśmy za nim, Eddiem i Dame Simbaj. Flesze zaczęły błyskać, a fotoreporterzy zaczęli zadawać nam różne pytania. Zagryzłam dolną wargę i kroczyłam za wujkiem. Moja torba jest strasznie ciężka i zaczęło boleć mnie całe ramię, aż w końcu mój bagaż zsunął się z ramienia i spadł na ziemię.
-Jejciu- jęknęłam i sięgnęłam po torbę. Już miałam ją podnieść, kiedy zrobił to Malik.-Zayn poradzę sobie.
-Nie wątpię aniołku- puścił mi oczko i dalej kroczył, niosąc swoje rzeczy i moje. To naprawdę miłe z jego strony. Wsiedliśmy do promu, który zawiózł nas pod hotel. Budynek był naprawdę wielki i nowoczesny. W środku powitał nas jakiś mężczyzna w uniformie.
-Witajcie, jestem Joe i będę się wami zajmował. Jeśli…
-Będziesz spełniał nasze zachcianki?- uniósł brwi Zayn, a my patrzeliśmy raz na niego raz na blondyna, który mógł mieć jakieś dwadzieściapięć lat.
-Tak- przyznał mu rację, a chłopaki się tylko chytrze uśmiechnęli. Coś czuję, że Joe nie będzie miał chwili spokoju. –do waszej dyspozycji będzie całe piętro szóste…
-OMG!- pisnęłam.
-A tobie co?- zdziwił się Tomlinson. Patrzył na mnie teraz, jak na jakąś szajbuskę.
-T- to- o Warren!- wskazałam na niebieską istotę. Wzrok wszystkich powędrował za moją ręką. Rzuciliśmy się biegiem w kierunku rycerza.
-Cześć Warren, to dla nas zaszczyt- każdy przekrzykiwał każdego. Piłkarz uśmiechnął się tylko, a potem podszedł do nas Aarch i nas uciszył.
-Przepraszam za nich.
-Nie szkodzi. To dla mnie przyjemność was poznać Snow Kids- jejciu to dla mnie jedna z najwspanialszych chwil w życiu. Poznałam samego kapitana Lightnings! To jest jak Boże Narodzenie, jedno z moich marzeń się już spełniło! Uwielbiam Warrena to najlepszy zawodnik w galaktyce. Zawsze powtarzałam tacie, że kiedyś go poślubię, co teraz wydaje mi się tylko wstydliwym marzeniem, z którego już oczywiście wyrosłam.- widziałem wasze mecze i muszę powiedzieć, że macie potencjał. Już się nie mogę doczekać, aż spotkamy się na boisku- puścił mi oczko, na co speszona spuściłam głowę. Pożegnaliśmy się w Warrenem, a Joe zaprowadził nas do naszych pokoi. Zayn położył moje bagaże obok łóżka, w którym miałam spać, a potem wyszedł cmokając mnie przelotnie w usta. Spaliłam buraka i powoli zaczęłam się rozpakowywać. Cały czas czułam na sobie wzrok Amandy. Nasz pokój był utrzymany w barwach błękitnych. Panele były białe, a meble ciemnobrązowe. Na podłodze był futrzasty dywan i miałyśmy podwójne łóżka, obok których stały szafki nocne. Przez duże okno było widać stadion.
-Laski chodźcie na trening- do naszego pokoju zajrzał Liam, a my zaraz poszłyśmy za nim. Eddie wrzucił nas do holotrenera. Ćwiczenia były ciężkie i wyczerpujące. Teraz wszystko się zmieni, jeśli chcemy wygrać, musimy dać z siebie dwieście procent. Etap ćwierćfinałów to nie przelewki. Ćwiczyliśmy głównie szybkość, refleks i taktyki. Później trafność, a na końcu Edward załadował nam drużynę Lightnings. 
__________________________________
Ok rozdział 15 już jest mam mieszane uczucia co do tego rozdziału, ale dodałam go... następny powinien być lepszy. Dziękuję za komentarze i liczę na kolejne, bo to dla mnie tylko motywacja...
Buźka miśki ;**

sobota, 17 maja 2014

14. Będę cie bronił



„Chcę się naćpać kochanie tobą i chodzić naćpany doba za dobą.”

*Zayn*
Po zwycięskim meczu poszliśmy świętować do „Blues”. Wszyscy byli szczęśliwi, a zwłaszcza nasi bliscy. W końcu wiem, że znalazłem swoje miejsce w świecie i odnalazłem drogę, którą chcę podążać do końca życia. Kocham piłkę i chcę grać, tak długo, jak tylko mogę. Nawet rodzice Louisa przyszli, to miłe z ich strony, bo przeważnie to drą z nim koty i mają o byle gówno sapy.
Tommo siedział przy stoliku ze starszymi i o czymś gadał. Obstawiam, że wszystko sobie wyjaśniali, bo Lou się nawet uśmiechał.
Liam i jego mama rozmawiali z resztą naszych rodziców i drużyną. Siedziałem z nimi i szukałem wzrokiem aniołka, bo znowu gdzieś mi zniknęła. Ostatnio jest inaczej. Zmieniła się, nie wiem czy najlepsze, czy na gorsze. Jest trochę śmielsza, ale nadal słodka i urocza. Wyjąłem telefon i napisałem do niej SMSa.
______________________
Do: aniołek ;*
Gdzie jesteś?
______________________
Nie musiałem czekać długo na jej odpowiedź.
______________________
Od: aniołek ;*
Na zewnątrz ;)
______________________
Poderwałem się i wyszedłem na wielki taras. Stała przy barierce i pocierała swoje ramiona. Nie dziwię się, że jest jej zimno, w końcu mamy zimę, a ona stoi w samej koszulce i krótkich spodenkach. Co z tego, że ma rajtuzy? Zdjąłem swoją kurtkę i zaszedłem ją od tyłu. Nałożyłem czarną katanę na jej barki i objąłem w pasie, opierając brodę o jej ramię.
-Co tak sama stoisz?- szepnąłem jej do ucha.
-Czasem tak lubię- mruknęła. –lubię patrzeć w gwiazdy- odruchowo spojrzałem w górę. Na granatowej poświacie nieba migotały miliardy gwiazd, a towarzyszył im księżyc w pełni. Ma rację, gwiazdy są ładne. Oparłem dłonie o barierkę, nadal stojąc za nią. Drobna blondynka odwróciła się do mnie przodem i lekko uśmiechnęła. –Louis rozmawia z rodzicami?
-To twoja sprawka, no nie?- spojrzała na mnie nieśmiało. –jesteś urocza- złapałem za jej policzek i zgarnąłem niesforny kosmyk za jej włosy. –jak ty to robisz?
-Co robię?- zmarszczyła brwi.
-Nie da się na ciebie złościć, bo jesteś za dobra. Chcesz wszystkich uszczęśliwić. Tak samo dziś, na boisku. Miałaś czystą pozycję do strzału i trafiłabyś, ale wolałaś podać Louisowi- nie przerywaliśmy kontaktu wzrokowego. Powoli tonąłem w jej niebieskich tęczówkach, co jest dziwne, bo jeszcze oczy żadnej laski tak na mnie nie działały.
-Nie lubię, jak któryś z moich przyjaciół się smuci- uśmiechnąłem się. Nie tylko dlatego, że dzisiejszy dzień był naprawdę niezły, ale też dlatego, że nazwała Boo Beara przyjacielem. –dziękuję za kurtkę, zapomniałam swojej w szatni- skrzywiła się lekko, na co się zaśmiałem.
-Dla ciebie wszystko- nie, dłużej nie wytrzymam. Pochyliłem się nad nią i musnąłem jej lekko różowe wargi, które po chwili zaczęły współpracować z moimi. Nie sądziłem, że odwzajemni pocałunek, ale stało się. Oderwaliśmy się od siebie, aby zaczerpnąć powietrza, a ona spojrzała na mnie niepewnie. Puściłem jej oczko, a potem przytuliłem. Owinęła ramiona wokół mojego brzucha, a ja oparłem brodę o jej głowę. Staliśmy tak i wpatrywaliśmy się w gwiazdy.
*Harry*
Około godziny 22 postanowiliśmy się zbierać, jutro mamy lecieć na Stadion Genesis, a razem z nami Kali. Ma relacjonować nasze postępy. Pożegnaliśmy się z naszymi bliskimi i już mieliśmy wychodzić, kiedy zorientowaliśmy się, że nie ma z nami Malika i Rosie.
-Mamo, widziałaś Rosie?- zapytałem rodzicielkę, a ona tylko kiwnęła głową w stronę tarasu. Blondynka stała wtulona w Zayna i patrzyli w niebo. Wyszedłem do nich i odchrząknąłem głośno. Odwrócili się, a blondynka lekko się uśmiechnęła. –idziecie z nami, czy później wrócicie?
-Idziemy- odpowiedział Malik, zarzucając ramię na barki mojej przyjaciółki. Jeśli on tylko sprawi jej przykrość, albo Tomlinson to popamiętają mnie. Ona nie zasługuje na to by cierpieć, bo jest na to za uczciwa i krucha. Czasami się o nią martwię, bo jest zbyt ufna w stosunku do ludzi. Widzi w każdym coś dobrego i stara się pomóc, ale boję się, że kiedyś jej się to odbije czkawką. Nie chodzi mi o to, że nie zasługuje na szczęście, bo jest osobą, która przez swoje zachowanie powinna być wzorem dla każdego, tylko nie chcę, żeby cierpiała, bo oni chcą ją tylko wykorzystać. Dołączyliśmy do reszty, a potem wróciliśmy do akademii. Rozebraliśmy się z kurtek i butów, a potem każde poszło do swojego pokoju, no prawie, bo Rosie zaciągnęła mnie i Nialla do salonu. Byłem naprawdę zmęczony, dlatego nie protestowałem. Leżałem na jej udach, a Nialler kręcił się po pomieszczeniu i z kimś gadał przez telefon.
-Rosie, idę spać- ziewnąłem i chciałem się podnieść, ale blondynka mi nie pozwoliła. Nie chciałem też siedzieć z Niallem, bo nadal jestem na niego zły.
-Harreh proszę, chciałam z wami obejrzeć film i zjeść pizzę, jak dawniej- wydęła lekko dolą wargę, na co wywróciłem oczami.
-No okay- westchnąłem.
-Wybacz mu- szepnęła.
-Nie mogę, mogłem stracić przez niego najlepszą przyjaciółkę.
-On ją kocha i jej ufa. Nawet ja już się nie gniewam. Harry proszę- bawiła się moim włosami.
-Niech będzie- po trzydziestu minutach Niall przyniósł karton z pizzą i usiadł obok nas. Włączyliśmy horrory. Rosie co chwila zasłaniała twarz dłońmi.
*Rosie*
Nienawidzę ich. Dlaczego zawsze wybierają horrory? Dobrze wiedzą, że się ich boję i nie mogę w nocy spać. Są podli, ale kocham ich całym sercem. Harry i Niall dawno już spali, a ja przerażona wpatrywałam się w ekran.
-Nie idź tam- szeptałam, patrząc przez szpary między dłońmi, którymi zasłaniałam oczy.
-Co robisz?- usłyszałam za sobą, na co głośno krzyknęłam. Byłam przerażona, to niefajne, jak ktoś cie straszy. Zaczęłam nerwowo oddychać. – aniołku spokojnie, to tylko ja- mulat usiadł obok mnie. –czemu nie śpisz? Jest druga w nocy- ziewnął.
-Chcieliśmy obejrzeć coś, jak za starych dobrych czasów, ale wybrali horrory- przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz. – boję się- szepnęłam, jakbym bała się, że ktoś poza Zaynem to usłyszy. Mulat uśmiechnął się lekko, a potem musnął palcami moje.
-Chodź- kiwnął głową, a ja powoli uniosłam głowę Harrego i wypełzłam, zastępując moje uda poduszką. Wystawił dłoń w moim kierunku, a ja pewnie ją złapałam. Prowadził mnie do kuchni. Wyjął z lodówki mleko, a z szafki kakao, które wsypał do dwóch kubków. Zalał mlekiem, a potem włożył do mikrofalówki, aby troszkę podgrzać. Kiedy napój był już wystarczająco gorący, podał mi jeden kubek i usiadł obok. Powoli wypiliśmy kakao, a potem odstawiliśmy naczynia do zlewu. –idziesz spać?- spuściłam głowę, a potem spojrzałam na niego niepewnie. –boisz się?- wzruszyłam nieśmiało ramionami. Nie moja wina, że z natury jestem płochliwa. – chodź ze mną- wstałam, a on wziął mnie na ręce i zaniósł do mojego pokoju. Położył mnie do łóżka, a potem nakrył  kołdrą. –śpij aniołku- pocałował mnie w czoło i chciał odejść, ale złapałam go za nadgarstek. Spojrzał na mnie ze zmarszczonymi brwiami.
-Zostań ze mną, proszę- zrobiłam mu miejsce, a on położył się obok. –nie zostawisz mnie?
-Będę cie bronił aniołku przed tymi potworami- wtuliłam się w niego, a on objął mnie ramieniem. To zadziwiające, jak bardzo bezpiecznie czuję się w jego ramionach. Nigdy nie czułam się tak… nie wiem nawet, jak mam nazwać ten stan. Wiem, że przy Zaynie nic mi nie grozi, bo on zawsze mnie obroni. Jest… moim bohaterem. I wiem, że mnie nie skrzywdzi, bo czuję, że mnie lubi. Przecież, gdyby mnie nie lubił, nie starał by się. Nie grałby dla mnie na gitarze, kiedy było mi smutno. Nie leżałby teraz ze mną i nie pilnowałby. Gdyby mnie nie lubił, to by mnie olał i pozwolił bym trzęsła się ze strachu i stukała zębami, z obawy przed seryjnym zabójcą oraz potworami z horrorów. Nie całowałby mnie dziś. Na samą myśl o tym pocałunku, zrobiło mi się ciepło w brzuchu. To było… naprawdę miłe. Zayn całuje inaczej niż Louis, jest bardziej delikatny i nie próbuje zaciągnąć mnie do łóżka, tak jak Louis tego dnia, kiedy całował mnie w sali od ćwiczeń. Oni są zupełnie różni, ale tacy podobni. Oboje mają trudne charaktery i mają tajemnice. Louis jest strasznie porywczy, zawsze chce zwyciężać, ale potrafi też zaskoczyć i to pozytywnie. Zayn natomiast jest typem złego chłopca, ale jest też osobą, która gwarantuje bezpieczeństwo. Obaj są przystojni, wysportowani i nie pozwalają wejść sobie na głowę. Zawsze stawiają na swoim i mają niesamowite dary, w postaci umiejętności piłkarskich, a Malik w dodatku gra na gitarze. Cieszę się, że ich poznałam. Wtuliłam się bardziej w chłopaka i z czasem zasnęłam. 

__________________________________
Trochę sie na was zawiodłam... generalnie chodzi mi o komentarze. Taki komentarz zajmuje kilka sekund, a mi daje wielką motywację do pisania... Są nowi bohaterowie, jeśli chcecie to obczajcie ich. Coraz bardziej przekonuję sie do duetu Rosie + Zayn, dlatego mimo iż w ankietach prowadzi Lou rozdziały będą pisane bardziej pod tą parę. Louis miał być tym złym chłopcem i taki jest, więc... co do bloga ostatnio mnie olśniło i mogę powiedzieć, że będzie sie działo...
Buźka miśki ;**

Obserwatorzy