poniedziałek, 17 marca 2014

8. królowa dramatu




Dziś rano zorientowałam się, że uśmiecham się bez powodu. później zorientowałam się, że myślę o Tobie.”

*Zayn*
Całą tą naszą sielankę przerwał ten pieprzony dzwonek do drzwi. Kurwa, a było tak zajebiście i zabawnie. Graliśmy w kamień, papier i nożyce i kurwa musiałem przegrać. No to poszedłem otworzyć. Uchyliłem brązowy prostokąt i kogo widzę!? No to się Lou ucieszy. Hahaha.
-Jest Louis?- pokiwałem przecząco głową. Tomlinson jest moim przyjacielem, a ja staram się mu kryć dupe. Kretyn wybuchnął głośnym śmiechem- palant- rzuciła i wyminęła mnie w drzwiach. Dogoniłem ją i patrzyłem na tą całą scenkę. – kim ona jest?!- warknęła w kierunku aniołka.
-Rosie- przedstawiła się zmieszana blondynka i popatrzyła na mnie ze zmarszczonymi brwiami.
-A ta Rosie, o której mi opowiadałeś kiedy się ostatnio pieprzyliśmy- uśmiechnęła się sztucznie. Rose zagryzła dolną wargę i spojrzała niepewnie na Tomlinsona. Wyglądała mega seksownie. – wybacz złotko on jest i zawsze będzie tylko mój, a teraz spadaj stąd- wskazała na drzwi. Aniołek wstała i ruszyła w kierunku drzwi, ale złapałem ją za ramie.
-Aniołku zaczekaj- blondynka spojrzała na mnie niepewnie, na co posłałem jej lekki uśmiech, a potem popatrzyłem wkurwiony na Ally- Alison nie żeby coś, ale wypierdalaj, bo to jest nasz dom.
-Załatwiacie sobie dziwki!- wrzasnęła na tyle głośno, że dziewczyna w moich ramionach zadrżała- niżej upaść nie moglibyście!
-Zamknij się- warknąłem- ona gra w drużynie.
-Jasne, sam gadałeś, że dziewczyny nie nadają się do footballu, bo są za słabe! – podeszła do Louisa i chciała go pocałować, ale ten się odsunął- tak chcesz się bawić!? No to proszę. Rosie uważaj na niego, bo mu tylko zależy żeby cie puknąć, Liam ma problemy emocjonalne, a Zayn to pieprzona seksistowska świnia! Zresztą każdy z nich jest taki, jeśli któryś z nich cie zaliczy to później odejdzie, a ty będziesz cierpieć!…
-Stul pysk!- wrzasnął Louis. Podszedł do mnie i Rosie. Chciał ją przytulić, ale odepchnęła go. –Rosie ona kłamie, ja bym ci tego nie zrobił- próbował ją udobruchać.
-Kłamanie to druga rzecz, która ci wychodzi najlepiej- skwintowała i wyminęła go. Później usłyszeliśmy trzask drzwi, co mogło oznaczać tylko jedno, królowa dramatu wyszła! Chwała jej za to! Krzyż na drogę, jeśli nasz plan nie wypali, to może być pewna, że Lou jej nie odpuści. Nie będzie już seksu, a Louis zamieni się w sadystę.
*Louis*
Co za pieprzona kretynka! Co ona sobie wyobraża?! Przychodzi tu i mówi takie bzdury! Znaczy prawdę, ale Rosie ją słyszała, jeśli coś pójdzie nie tak to ją chyba zajebie. Misiek gdzieś uciekła, a ja przyjebałem pięścią w ścianę.
-Co za suka- warknąłem. – ide szukać Rosie.
-Jak tam chcesz- machnął ręką Malik. Wywróciłem oczami i poszedłem na poszukiwanie miśka. Byłem wszędzie, ale na koniec zostawiłem salę treningową. Za jakieś 5 minut mamy trening dlatego też tam poszedłem. Blondynka siedziała na schodkach i rozmawiała z Harrym. Pewnym krokiem podszedłem do nich. Niebieskooka uniosła na mnie swoje oczy, ale zaraz szybko je spuściła.
-Pogadajmy.
-Nie chcę- mruknęła. To się robi coraz bardziej trudniejsze, jak urobić dziewczynę, która jest idealna pod każdym względem? Do sali wszedł Aarch, Eddie, Dame Simbaj oraz reszta drużyny.
-Rosie i Zayn wy pierwsi- no jasne wrzuć go z nią to holotrenera. Czy on sprawdza ile czasu minie od mojego wybuchu? Będzie jeszcze większa zadyma niż piętnaście lat temu na Akillianie! Po 15minutach wyszli z uśmiechami. Aarch i Eddie pochwalili ich, a potem oboje usiedli na schodkach i napili się napoju izotonicznego. To holotrenera weszliśmy ja, Liam i Harry. Ćwiczyliśmy podania i strzały. Wypuścił nas, a potem trenowali Niall i Amy. Zacząłem szukać miśka. Nigdzie jej nie było. Nagle do moich uszu dobiegł donośmy śmiech. Ruszyłem w kierunku odgłosów, które dochodziły z siłowni. Wszedłem do pomieszczenia, gdzie Malik z Rosie bawili się w najlepsze.
-No i wtedy…- no i wtedy zamilkł i spojrzał w tym samym kierunku co blondynka. – siema stary- i z czego on się cieszy?! Z tego, że kradnie przyjacielowi laskę!? Zajebiście z jego strony!
-Zostaw nas samych Zayn- mulat uniósł ręce w geście obronnym, po czym wstał i już miał wychodzić, kiedy misiek poszła w jego ślady. Złapałem ją za łokieć zmuszając, żeby zaczekała i zamieniła ze mną kilka zdań.
-Puszczaj- warknęła, ale nie wychodzi jej granie tej złej, czy nawet wkurzonej. Ona jest zbyt urocza i słodka na to. – Loui nie żartuje!- podniosła głos, a ja się tylko uśmiechnąłem. – i z czego się cieszysz?!
-Ally jest wkurzona i się mści, bo z nią zerwałem dwa miesiące temu. Kiedy widzi mnie z jakąś laską wymyśla takie głupoty. Nie musisz mi wierzyć, ale taka jest prawda Rosie. Ja bym ci tego nie zrobił- spuściłem głowę i modliłem się w duchu, żeby to łyknęła. Jeśli tego nie zrobi będę musiał wymyśleć coś innego. Ku mojemu zaskoczeniu przytuliła się do mnie. Triumfalny uśmiech zagościł na moich ustach. Wtuliłem głowę w zagłębienie jej szyi. –chodź, bo Aarch gadał, że mamy jeszcze przećwiczyć z Lightnings – szybko się odsunęła i złapała mnie za rękę ciągnąc w kierunku sali z holotrenerem. Wszystko idzie zgodnie z planem.    
*Rosie*
Szkoda mi Louisa. Jego była dziewczyna cały czas zatruwa mu życie, a tak być nie powinno. To wolny człowiek i może robić wszystko na co ma tylko ochotę. Ona natomiast nie może ustawiać mu życia i wyznaczać z kim ma, a z kim nie ma się spotykać. To tak jakby…  tata nie pozwoliłby mi grać w piłkę. Oczywiście, że bym trenowała, a on o tym by nie wiedział. To czego nie możemy, kusi ze zdwojoną siłą, a człowiek jest uległą istotą. Często poddaje się społeczeństwu i staje się jednym z wielu, którzy są tacy sami. Człowiek traci wolną wolę i robi to czego oczekuje od niego świat, a nie to na co ma ochotę. Po treningu poszłam wziąć prysznic. Kiedy spłukiwałam pianę z włosów i ciała ktoś zapukał do drzwi od łazienki.
-Misiek jesteś?!- nie tylko po głosie rozpoznałam, że to Tomlinson, ale też po tym, że tylko on mówi do mnie misiek.
-Tak, biorę prysznic.
-Skoczymy gdzieś później?
-Okay.
-Fajnie, przyjdę później po ciebie- usłyszałam kroki, co oznaczać mogło, że sobie już poszedł. Wytarłam się ręcznikiem i ubrałam bieliznę, na górę dresy oraz bokserkę, którą przyniosłam z nadzieją, że pójdę w nich spać. Wysuszyłam włosy i sie lekko pomalowałam. Wyszłam z kafelkowego pomieszczenia i znalazłam się w moim pokoju. Z szafy wyjęłam czarne rajstopy, ciemnego jeansu szorty, sweter w szerokie biało niebieskie pasy. Rozczesałam włosy i zgarnęłam grzywkę do tyłu.
-Wychodzisz?- zza moich pleców wyskoczyła Amy.
-Tak z…
-Misiek gotowa?- przez drzwi wparował Loui. Uśmiechnęłam się lekko i pokiwałam pionowo głową. Odwzajemnił mój gest i również wygiął usta w uśmiech. Złapał za moją dłoń, a potem prowadził w stronę wyjścia. Zatrzymaliśmy się przy garderobie i ubraliśmy się w kurtki oraz ciepłe buty. Po dokładnym opatuleniu naszych ciał wyszliśmy na mroźny dwór. Chciałabym, żeby kiedyś ten śnieg zniknął, a znowu było jak dawniej, kiedy miałam dwa latka. Zielono dookoła. Szatyn splótł nasze palce razem i prowadził w stronę parku. Spacerowaliśmy alejkami. Wokół było ciemno, a jedyne światło dawały latarnie, które ustawione były obok co drugiej ławeczki oraz gwiazdy. Chłopak puścił moją dłoń, a ramie zarzucił na moje barki przyciągając mnie bliżej siebie. – wiesz na co mam ochotę?- pokiwałam przecząco głową. – na czekoladę, chodź- prowadził mnie w stronę jakiejś kawiarni, która o dziwo była jeszcze otwarta. Weszliśmy do lokalu, a niebieskooki zamówił dla nas po gorącym napoju. Zapłacił i wyszliśmy. Zajęliśmy miejsca na ławce, a przynajmniej on, ponieważ mnie usadził na swoich kolanach. Gorąca czekolada sprawiła, że nie było mi aż tak zimo. Kubeczki wyrzuciliśmy, a sami siedzieliśmy w takiej samej pozycji jak na początku. Złapał za moje biodra i odwrócił mnie twarzą do siebie, w taki sposób, że siedziałam na nim okrakiem. Założył niesforny kosmyk moich włosów za ucho i zaczął przybliżać swoją twarz do mojej. Serce zaczęło mi bić szybciej. Dzieliło nas kilka milimetrów od złączenia ust w jedność, kiedy zadzwonił mój telefon. Wyjęłam urządzenie i spojrzałam na wyświetlacz. Dzwonił Harreh, dlatego odebrałam.
(rozmowa, H- Harry, R- Rosie)
R- no co tam?
H- gdzie jesteś?
R- w parku z Louisem. Coś się stało?
H- tak Rosie stało się! On cie zrani, a potem będziesz cierpieć!
R- przestań się drzeć. On taki nie jest.
H- znasz go ledwo tydzień!
R- ale dałam mu szansę, a ty oceniasz po pozorach. Nie chce mi się już dzisiaj z tobą gadać. Cześć- nie czekając na pożegnanie z jego strony rozłączyłam się. Głęboko westchnęłam i oparłam głowę o klatkę piersiową Louisa. Ten się cichutko zaśmiał, po czym mocno mnie przytulił.
-Kto cie tak zdenerwował?- zapytał gładząc moje plecy.
-Harry- westchnęłam- jest strasznie nadopiekuńczy.
-Martwi się o ciebie, to zrozumiałe.
-Tak, ale ja też czasem potrzebuję przestrzeni- uniosłam na niego głowę, a on wykorzystał moment i skradł mi buziaka, który z czasem odwzajemniłam. Włożył ręce pod mój płaszcz, a potem oderwał się i przytulił. – wracajmy, bo zimno- zaśmiał się, a potem wstał niosąc mnie na rękach. Tak mnie odwrócił, że byłam teraz na jego plecach.- nie musisz mnie nieść.
-Chcę- trzymał moje uda, a ja jego szyję. Kroczył pewnie przed siebie w stronę akademii. Droga do domu zajęła nam jakieś dziesięć minut. Zdjęliśmy nakrycia, a potem Loui odprowadził mnie do pokoju. Przed drzwiami zatrzymał mnie jeszcze i pocałował. – dobranoc misiek- uniósł lewy kącik ust ku górze, a potem poszedł do swojego pokoju. Poszłam za jego przykładem. Amy gadała przez telefon, dlatego nie chciałam jej przeszkadzać. Szybko przebrałam się w piżamę i wskoczyłam do łóżka.      
_________________________________________

Jest ósemka podoba sie? Fajnie, że więcej osób czyta, komentuje no i obserwuje, jesteście serio zajebiści i sprawiacie mi mega radoche. 
Buźka miśki ;**

wtorek, 4 marca 2014

7. Snow Kids

"Bo przecież nie musimy być idealni, żeby było wszystko dobrze."



*Rosie*
Wylądowaliśmy na Wamba bardzo mile nas przywitali. Zaprowadzili nas do hotelu, w którym mieliśmy mieszkać, a później usiedliśmy z nimi do obiadu. Podali bardzo intrygujące potrawy. Jak na gości wypadało chociażby skosztować. Białe coś się zaczęło ruszać, a mnie przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Nałożyłam troche na widelec i włożyłam do ust. Zaczęłam rzuć. Smakuje lepiej niż wygląda. Potem poszliśmy odpocząć. Pół godziny później zmierzaliśmy na stadion. Ich boisko było piękne. Na środku było ogromne logo ich drużyny przedstawiający podobiznę jednego z nich.
-… Rosie?- odwróciłam się i zobaczyłam, że cała drużyna się mi przygląda. – słuchałaś?
-Tak trenerze- uśmiechnęłam się lekko w stronę wuja, który odpowiedział mi tym samym. Wyszedł, a ja odetchnęłam z ulgą. Popatrzyłam błagalnie na Nialla. Blondyn wywrócił oczami.
-Masz trafnie strzelać- wystawił mi język. – dobra idziemy wygrać- wszyscy ruszyliśmy w stronę windy, która zawiozła nas na stadion. Jej jest jeszcze większy niż wydawał mi się, gdy patrzyłam przez szybę. Usłyszeliśmy sygnał i zajęliśmy pozycje. Zayn miał walczyć o piłkę, która wyskoczyła jak z procy. Wambas się wybił i przejął kulę. Zaczęli atakować. Na całe szczęście Niall odebrał mu ją i podał Zaynowi, który nacierał, by później podać mi. Znowu poczułam tą niesamowitą siłę i wybiłam się, by zostać otoczona przez niebieską energię. Strzeliłam i… GOL! Yeah! Malik tak jak Nialler rzucili się na mnie z przytulasami. Louis patrzył z daleka. Marko tylko prychnął pod nosem. Kolejny atak, ale tym razem przy piłce był Marko. Nie podał żadnemu z nas. Nie trafił. Loui był wkurzony, wnioskuję po tym, że zacisnął dłonie w pięści. Później… później dostaliśmy w dupe. Strzelili nam 3 bramki. Na przerwie udaliśmy się do szatni. Aarch po nas krzyczał, a najbardziej to chyba po Marko.
-Taki jesteś mądry?! My przynajmniej się staramy, a nie to co ty 15lat temu! Beze mnie i tak nie wygracie!
-Sprawdźmy- wtrącił Loui. Rozpoczęła się druga połowa, a miejsce Wincenta zajął Liam. Porozumiewaliśmy przez słuchawki. Szybko ich dogoniliśmy. Bramki strzelił Tomlinson i Zayn.  Liam podał do mnie,  biegłam na bramkę.
*Louis*
Rosie była przy piłce, kiedy jeden z Wambas, ten w białych włosach. Użył ryku, czyli tego ich fluxa. Biegł na Rose, kiedy ona się wybiła i użyła oddechu, on zrobił to samo. Uderzył w nią. Upadła i leżała nieprzytomna. Szybko ruszyłem na niego, kiedy zatrzymał mnie jeden z ich drużyny.
-Co ty zrobiłeś!?- wrzasnął na białowłosego.
-J- ja n- nie wiem straciłem panowanie nad mocą- jąkał się.
-Ta jasne- mruknąłem. Pojawiły się nosze, które zabrały miśka do Dame Simbaj. Miałem wykonać rzut wolny. Skupiłem się i wziąłem zamach…
*Harry*
GOOL!! Trafił i wygraliśmy! Co z tego, że to towarzyski!? Szybko zeszliśmy z boiska, a ja od razu pobiegłem do Rosie. Blondynka leżała na kozetce. Dame Simbaj ją badała.  Rose była już na całe szczęście przytomna. Podszedłem bliżej i usiadłem obok niej. Uśmiechnęła się lekko.
-Jak się czujesz?
-Dobrze, tylko troche brzuch mnie boli- odgarnąłem jej włosy z czoła i właśnie tam ją pocałowałem. Później poczochrałem jej blond kudły- wygraliśmy chociaż?
-Ta Louis trafił- posmutniała- co jest mała? – pokiwała przecząco głową, że niby nic. Później przenieśli Rosie na statek, którym wróciliśmy do domu. Wszyscy rozsiedliśmy się w naszym pojeździe. Każdy robił coś innego. – Snow Kids- ziewnąłem.
-Co?- skrzywił się Tomlinson.
-Szukaliście nazwy Snow, czyli śnieg, a Kids, czyli dzieciaki takie jak my- wyjaśniłem. 
*Rosie*
Strasznie mnie boli brzuch. Wiem, że zrobił to przez przypadek, bo przecież nie miał motywu do tego czynu. To  był tylko mecz towarzyski. Jutro gramy z Tigers chcę zagrać, ale nie wiadomo czy będę mogła. Odpoczywałam w moim pokoju, kiedy drzwi się otworzyły. Leżałam na drugim boku, dlatego nie wiedziałam kto przyszedł, choć na pewno była to Amy. Później zostałam przytulona. Przewróciłam się na drugi bok i kogo widzę? Louisa.
-Co tu robisz?
-Jak się czujesz?- jego głos był teraz taki łagodny. Na jego pytanie wzruszyłam ramionami.
-Chcę jutro zagrać- jęknęłam.
-Odpocznij.
-Już mnie nie boli. Pójdziesz ze mną do holotrenera?- zatrzepotałam rzęsami i wydęłam dolną wargę.
-Aarch mnie zabije, ale dobra- wziął mnie na ręce, a potem zaniósł do sali przeznaczonej na treningi. Podał mi koszulkę, a potem włączył trenera. Wystawiał piłki, które z lekkimi trudnościami kopałam do bramki oraz okręgów, które sprawdzają siłę strzału. Po 30 minutach wyszłam. – byłaś świetna- uniósł lewy kącik ust ku górze, a potem podszedł do mnie bliżej. Gładził mój policzek i patrzył prosto w oczy. Jego niebieskie tęczówki są hipnotyzujące- zabiłbym go, gdyby ci coś poważnego zrobił- moje plecy teraz stykały się ze ścianą. Zagryzłam dolną wargę i spuściłam głowę- misiek – uniósł mój podbródek, a później objął kark. Nachylił się i musnął moje wargi. Jak on cudownie całuje. Przeniósł dłonie na moje biodra i włożył mi pod koszulkę. Natychmiast za nie złapałam i odepchnęłam od siebie. – misiek- mruknął niezadowolony.
-Ja… pójdę już- uciekłam. W pokoju leżała już Amy na łóżku. Po zamknięciu drzwi opadłam na materac głęboko wzdychając.
-Rose nie uwierzysz! – pisnęła oburzona- Mia Tunner wydała już swoją biografię!
-A kto to?- ja nie zbyt przepadam za jakimiś modelkami, czy aktorkami. Dla mnie liczy się piłka.
-Żartujesz sobie!? To najlepsza piosenkarka w galaktyce!- wzięłam do ręki nową gazetę sportową i zaczęłam ją przeglądać. – jak możesz jej nie znać!? – zignorowałam ten zamach słowny i wyrzuty, którymi we mnie rzuciła.
-Amy patrz napisali o nas!
-Że co!?- w błyskawicznym tempie znalazła się na moim łóżku. Wyrwała mi gazetę- Nowa drużyna Aarch’ a zagrała dzisiaj mecz z Wambas. Nowi gracze Akillianu wygrali, ale jedna z zawodniczek została brutalnie z faulowana. Już jutro Drużyna marzeń zagra mecz z Red Tigers, a Aarch stanie twarzą w twarz z swoim dawnym przyjacielem Artegorem Nexusem. –zakończyła czytać- zagraliśmy dopiero jeden mecz, a już o nas piszą! A co jak wygramy puchar!?- jejku, ale ona się zaczęła tym jarać. Cały jej spokój przerwał telefon. Spojrzała na wyświetlacz, a później wyszła z pokoju. 

*Amy*
Dzwoniła do mnie mama, która chce się ze mną spotkać jutro po meczu. Ciekawe o co jej znowu chodzi? Cały czas jej coś nie pasuje. Postanowiłam pójść się jeszcze czegoś napić, dlatego poszłam do kuchni.
-O uważaj- zaśmiał się Niall, który mało co mnie nie oblał. – jak tam?
-Jakoś- wzruszyłam ramionami z grymasem na twarzy.
-Jesteś zdenerwowana jutrzejszym meczem?
-Nie, chodzi o coś innego- wyjęłam z lodówki wodę, którą wypiłam. Później wróciłam do pokoju, gdzie Rosie już spała. Dziwne… w jej łóżku spał też Harry. Ciekawe co ich łączy? Myślałam, że ona bardziej z Louisem kręci, a tu proszę. Niby taka grzeczna i niewinna.
*Rosie*
Obudził mnie głośny trzask. Otworzyłam oczy i szybko wstałam. Rozejrzałam się po pokoju i to co zobaczyłam… wywołało u mnie śmiech. Harreh spadł z łóżka. Wczoraj do mnie przyszedł i położył się obok. Nie przeszkadza mi to, ponieważ jego uczucia do mnie, tak jak moje do niego są jednoznaczne. Przyjaźnimy się, a nawet mogę powiedzieć więcej. On jest dla mnie jak starszy brat, a ja jestem jego młodszą siostrzyczką.
-Harreh- szturchnęłam go nogą- wstawaj – loczek wymruczał coś pod nosem, a później odwrócił się na drugi bok. – to chociaż połóż się na łóżko.
-Daj mi spać Rosie- powiedział niezadowolony i położył się na łóżku. Oparł głowę o moje uda, po czym zaczęłam bawić się jego włosami, które są najfajniejsze na świecie. Miękkie i kręcone, dodaje mu to uroku. Harry potrzebuje spać znacznie więcej niż normalny człowiek. Strasznie się boję, że kiedyś zaśnie i się nie obudzi, ale Niall mówi, że to niedorzeczne.
-Aniołku…- drzwi się otworzyły, a stanął w nich Zayn- chodźcie na trening- poderwaliśmy się z łóżek i poszliśmy do pokoju treningowego. Aarch najpierw kazał nam iść na siłownię. Zajęłam bieżnię, Harry ćwiczył mięśnie brzucha, tak jak Liam, Zayn i Louis podnosili ciężary. Amy i Nialler pedałowali na rowerkach. Po półtorej godziny i zmianach poszliśmy do holotrenera. Załadowali nam Shadows szło nam całkiem nieźle.
*Louis*
Za kilka minut gramy z Red Tigers. Eddie rozmroził i przywrócił do życia nasz stadion narodowy. W sumie zmieści się tu 590 tysięcy osób. Nikt tu nie chodził od 15lat. No a czemu? Bo była ta pierdolona katastrofa. Pamiętam ten dzień bardzo dobrze, bo wtedy mój ojciec zabrał na mecz finałowy Akillian kontra Shadows mnie, Liama i Zayna. Pamiętam też, że przez to zamieszanie odsunięto nas od mojego taty… a potem nie wiem co było. Obudziłem się w swoim pokoju. Na moim łóżku siedziała lekarka. Przyłożyła mi termometr w kształcie koła do szyi. Po piknięciu oddałem go jej i powiedziałem, że idę grać w piłkę z przyjaciółmi.
Weszliśmy na boisko, ale miejsca były puste. Ale co się dziwić? Zaczęliśmy grę. Grało nam się dobrze, bo nie było Marko. Daliśmy im lekcję, że to my jesteśmy najlepsi, a nie te łamagi, które nawet z grupy nie wyszli. Phi. Po meczu Wincent gdzieś zniknął. Przejął się tym ktoś? Nie.
-Miałaś racje aniołku użycie fluxa to niesamowite uczucie- a no tak, Zayn użył dziś pierwszy raz oddechu. Podnieta jak cholera. Wróciliśmy do akademii. Usiedliśmy w salonie, gdzie włączyliśmy wiadomości sportowe. Mieli właśnie losować grupy do gry o puchar.
-Jak będziemy z Lightnings to się pochlastam- jęknął Liam.
-Proszę żebyśmy byli z Lightnings – złożył ręce jak do modlitwy Malik, za co dostał w łeb. Amy tak jak Rosie zachichotała, ale misiek wyglądała bardziej uroczo. Na ekranie pojawił się Warren, to on właśnie miał losować.
-Pierwsza grupa to Shadows, Wambas, Snow Kids i Pirates, druga grupa…- bla, bla, bla. Pieprze inne grupy, lecimy na Genesis! W końcu wyjdziemy z grupy i zobaczymy ten stadion, a co lepsze… będziemy na nim grać! Yeah wiedziałem, że zostałem stworzony do wielkich rzeczy. Plan na najbliższą przyszłość? Otóż zaliczyć Rosie, wygrać puchar i być najlepszym. Amy poszła gdzieś z Niallem, Harry spał pewnie u siebie. Aarch, Dame Simbaj i Eddie gdzieś poszli, a my w czwórkę graliśmy na konsoli i wydurnialiśmy się. Rosie jest całkiem zabawna. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi, no to Malik poszedł otworzyć.

___________________________
 kolejny rozdział za nami jak sie podoba??
nowy blog o Zaynie: 
 

Obserwatorzy