wtorek, 4 marca 2014

7. Snow Kids

"Bo przecież nie musimy być idealni, żeby było wszystko dobrze."



*Rosie*
Wylądowaliśmy na Wamba bardzo mile nas przywitali. Zaprowadzili nas do hotelu, w którym mieliśmy mieszkać, a później usiedliśmy z nimi do obiadu. Podali bardzo intrygujące potrawy. Jak na gości wypadało chociażby skosztować. Białe coś się zaczęło ruszać, a mnie przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Nałożyłam troche na widelec i włożyłam do ust. Zaczęłam rzuć. Smakuje lepiej niż wygląda. Potem poszliśmy odpocząć. Pół godziny później zmierzaliśmy na stadion. Ich boisko było piękne. Na środku było ogromne logo ich drużyny przedstawiający podobiznę jednego z nich.
-… Rosie?- odwróciłam się i zobaczyłam, że cała drużyna się mi przygląda. – słuchałaś?
-Tak trenerze- uśmiechnęłam się lekko w stronę wuja, który odpowiedział mi tym samym. Wyszedł, a ja odetchnęłam z ulgą. Popatrzyłam błagalnie na Nialla. Blondyn wywrócił oczami.
-Masz trafnie strzelać- wystawił mi język. – dobra idziemy wygrać- wszyscy ruszyliśmy w stronę windy, która zawiozła nas na stadion. Jej jest jeszcze większy niż wydawał mi się, gdy patrzyłam przez szybę. Usłyszeliśmy sygnał i zajęliśmy pozycje. Zayn miał walczyć o piłkę, która wyskoczyła jak z procy. Wambas się wybił i przejął kulę. Zaczęli atakować. Na całe szczęście Niall odebrał mu ją i podał Zaynowi, który nacierał, by później podać mi. Znowu poczułam tą niesamowitą siłę i wybiłam się, by zostać otoczona przez niebieską energię. Strzeliłam i… GOL! Yeah! Malik tak jak Nialler rzucili się na mnie z przytulasami. Louis patrzył z daleka. Marko tylko prychnął pod nosem. Kolejny atak, ale tym razem przy piłce był Marko. Nie podał żadnemu z nas. Nie trafił. Loui był wkurzony, wnioskuję po tym, że zacisnął dłonie w pięści. Później… później dostaliśmy w dupe. Strzelili nam 3 bramki. Na przerwie udaliśmy się do szatni. Aarch po nas krzyczał, a najbardziej to chyba po Marko.
-Taki jesteś mądry?! My przynajmniej się staramy, a nie to co ty 15lat temu! Beze mnie i tak nie wygracie!
-Sprawdźmy- wtrącił Loui. Rozpoczęła się druga połowa, a miejsce Wincenta zajął Liam. Porozumiewaliśmy przez słuchawki. Szybko ich dogoniliśmy. Bramki strzelił Tomlinson i Zayn.  Liam podał do mnie,  biegłam na bramkę.
*Louis*
Rosie była przy piłce, kiedy jeden z Wambas, ten w białych włosach. Użył ryku, czyli tego ich fluxa. Biegł na Rose, kiedy ona się wybiła i użyła oddechu, on zrobił to samo. Uderzył w nią. Upadła i leżała nieprzytomna. Szybko ruszyłem na niego, kiedy zatrzymał mnie jeden z ich drużyny.
-Co ty zrobiłeś!?- wrzasnął na białowłosego.
-J- ja n- nie wiem straciłem panowanie nad mocą- jąkał się.
-Ta jasne- mruknąłem. Pojawiły się nosze, które zabrały miśka do Dame Simbaj. Miałem wykonać rzut wolny. Skupiłem się i wziąłem zamach…
*Harry*
GOOL!! Trafił i wygraliśmy! Co z tego, że to towarzyski!? Szybko zeszliśmy z boiska, a ja od razu pobiegłem do Rosie. Blondynka leżała na kozetce. Dame Simbaj ją badała.  Rose była już na całe szczęście przytomna. Podszedłem bliżej i usiadłem obok niej. Uśmiechnęła się lekko.
-Jak się czujesz?
-Dobrze, tylko troche brzuch mnie boli- odgarnąłem jej włosy z czoła i właśnie tam ją pocałowałem. Później poczochrałem jej blond kudły- wygraliśmy chociaż?
-Ta Louis trafił- posmutniała- co jest mała? – pokiwała przecząco głową, że niby nic. Później przenieśli Rosie na statek, którym wróciliśmy do domu. Wszyscy rozsiedliśmy się w naszym pojeździe. Każdy robił coś innego. – Snow Kids- ziewnąłem.
-Co?- skrzywił się Tomlinson.
-Szukaliście nazwy Snow, czyli śnieg, a Kids, czyli dzieciaki takie jak my- wyjaśniłem. 
*Rosie*
Strasznie mnie boli brzuch. Wiem, że zrobił to przez przypadek, bo przecież nie miał motywu do tego czynu. To  był tylko mecz towarzyski. Jutro gramy z Tigers chcę zagrać, ale nie wiadomo czy będę mogła. Odpoczywałam w moim pokoju, kiedy drzwi się otworzyły. Leżałam na drugim boku, dlatego nie wiedziałam kto przyszedł, choć na pewno była to Amy. Później zostałam przytulona. Przewróciłam się na drugi bok i kogo widzę? Louisa.
-Co tu robisz?
-Jak się czujesz?- jego głos był teraz taki łagodny. Na jego pytanie wzruszyłam ramionami.
-Chcę jutro zagrać- jęknęłam.
-Odpocznij.
-Już mnie nie boli. Pójdziesz ze mną do holotrenera?- zatrzepotałam rzęsami i wydęłam dolną wargę.
-Aarch mnie zabije, ale dobra- wziął mnie na ręce, a potem zaniósł do sali przeznaczonej na treningi. Podał mi koszulkę, a potem włączył trenera. Wystawiał piłki, które z lekkimi trudnościami kopałam do bramki oraz okręgów, które sprawdzają siłę strzału. Po 30 minutach wyszłam. – byłaś świetna- uniósł lewy kącik ust ku górze, a potem podszedł do mnie bliżej. Gładził mój policzek i patrzył prosto w oczy. Jego niebieskie tęczówki są hipnotyzujące- zabiłbym go, gdyby ci coś poważnego zrobił- moje plecy teraz stykały się ze ścianą. Zagryzłam dolną wargę i spuściłam głowę- misiek – uniósł mój podbródek, a później objął kark. Nachylił się i musnął moje wargi. Jak on cudownie całuje. Przeniósł dłonie na moje biodra i włożył mi pod koszulkę. Natychmiast za nie złapałam i odepchnęłam od siebie. – misiek- mruknął niezadowolony.
-Ja… pójdę już- uciekłam. W pokoju leżała już Amy na łóżku. Po zamknięciu drzwi opadłam na materac głęboko wzdychając.
-Rose nie uwierzysz! – pisnęła oburzona- Mia Tunner wydała już swoją biografię!
-A kto to?- ja nie zbyt przepadam za jakimiś modelkami, czy aktorkami. Dla mnie liczy się piłka.
-Żartujesz sobie!? To najlepsza piosenkarka w galaktyce!- wzięłam do ręki nową gazetę sportową i zaczęłam ją przeglądać. – jak możesz jej nie znać!? – zignorowałam ten zamach słowny i wyrzuty, którymi we mnie rzuciła.
-Amy patrz napisali o nas!
-Że co!?- w błyskawicznym tempie znalazła się na moim łóżku. Wyrwała mi gazetę- Nowa drużyna Aarch’ a zagrała dzisiaj mecz z Wambas. Nowi gracze Akillianu wygrali, ale jedna z zawodniczek została brutalnie z faulowana. Już jutro Drużyna marzeń zagra mecz z Red Tigers, a Aarch stanie twarzą w twarz z swoim dawnym przyjacielem Artegorem Nexusem. –zakończyła czytać- zagraliśmy dopiero jeden mecz, a już o nas piszą! A co jak wygramy puchar!?- jejku, ale ona się zaczęła tym jarać. Cały jej spokój przerwał telefon. Spojrzała na wyświetlacz, a później wyszła z pokoju. 

*Amy*
Dzwoniła do mnie mama, która chce się ze mną spotkać jutro po meczu. Ciekawe o co jej znowu chodzi? Cały czas jej coś nie pasuje. Postanowiłam pójść się jeszcze czegoś napić, dlatego poszłam do kuchni.
-O uważaj- zaśmiał się Niall, który mało co mnie nie oblał. – jak tam?
-Jakoś- wzruszyłam ramionami z grymasem na twarzy.
-Jesteś zdenerwowana jutrzejszym meczem?
-Nie, chodzi o coś innego- wyjęłam z lodówki wodę, którą wypiłam. Później wróciłam do pokoju, gdzie Rosie już spała. Dziwne… w jej łóżku spał też Harry. Ciekawe co ich łączy? Myślałam, że ona bardziej z Louisem kręci, a tu proszę. Niby taka grzeczna i niewinna.
*Rosie*
Obudził mnie głośny trzask. Otworzyłam oczy i szybko wstałam. Rozejrzałam się po pokoju i to co zobaczyłam… wywołało u mnie śmiech. Harreh spadł z łóżka. Wczoraj do mnie przyszedł i położył się obok. Nie przeszkadza mi to, ponieważ jego uczucia do mnie, tak jak moje do niego są jednoznaczne. Przyjaźnimy się, a nawet mogę powiedzieć więcej. On jest dla mnie jak starszy brat, a ja jestem jego młodszą siostrzyczką.
-Harreh- szturchnęłam go nogą- wstawaj – loczek wymruczał coś pod nosem, a później odwrócił się na drugi bok. – to chociaż połóż się na łóżko.
-Daj mi spać Rosie- powiedział niezadowolony i położył się na łóżku. Oparł głowę o moje uda, po czym zaczęłam bawić się jego włosami, które są najfajniejsze na świecie. Miękkie i kręcone, dodaje mu to uroku. Harry potrzebuje spać znacznie więcej niż normalny człowiek. Strasznie się boję, że kiedyś zaśnie i się nie obudzi, ale Niall mówi, że to niedorzeczne.
-Aniołku…- drzwi się otworzyły, a stanął w nich Zayn- chodźcie na trening- poderwaliśmy się z łóżek i poszliśmy do pokoju treningowego. Aarch najpierw kazał nam iść na siłownię. Zajęłam bieżnię, Harry ćwiczył mięśnie brzucha, tak jak Liam, Zayn i Louis podnosili ciężary. Amy i Nialler pedałowali na rowerkach. Po półtorej godziny i zmianach poszliśmy do holotrenera. Załadowali nam Shadows szło nam całkiem nieźle.
*Louis*
Za kilka minut gramy z Red Tigers. Eddie rozmroził i przywrócił do życia nasz stadion narodowy. W sumie zmieści się tu 590 tysięcy osób. Nikt tu nie chodził od 15lat. No a czemu? Bo była ta pierdolona katastrofa. Pamiętam ten dzień bardzo dobrze, bo wtedy mój ojciec zabrał na mecz finałowy Akillian kontra Shadows mnie, Liama i Zayna. Pamiętam też, że przez to zamieszanie odsunięto nas od mojego taty… a potem nie wiem co było. Obudziłem się w swoim pokoju. Na moim łóżku siedziała lekarka. Przyłożyła mi termometr w kształcie koła do szyi. Po piknięciu oddałem go jej i powiedziałem, że idę grać w piłkę z przyjaciółmi.
Weszliśmy na boisko, ale miejsca były puste. Ale co się dziwić? Zaczęliśmy grę. Grało nam się dobrze, bo nie było Marko. Daliśmy im lekcję, że to my jesteśmy najlepsi, a nie te łamagi, które nawet z grupy nie wyszli. Phi. Po meczu Wincent gdzieś zniknął. Przejął się tym ktoś? Nie.
-Miałaś racje aniołku użycie fluxa to niesamowite uczucie- a no tak, Zayn użył dziś pierwszy raz oddechu. Podnieta jak cholera. Wróciliśmy do akademii. Usiedliśmy w salonie, gdzie włączyliśmy wiadomości sportowe. Mieli właśnie losować grupy do gry o puchar.
-Jak będziemy z Lightnings to się pochlastam- jęknął Liam.
-Proszę żebyśmy byli z Lightnings – złożył ręce jak do modlitwy Malik, za co dostał w łeb. Amy tak jak Rosie zachichotała, ale misiek wyglądała bardziej uroczo. Na ekranie pojawił się Warren, to on właśnie miał losować.
-Pierwsza grupa to Shadows, Wambas, Snow Kids i Pirates, druga grupa…- bla, bla, bla. Pieprze inne grupy, lecimy na Genesis! W końcu wyjdziemy z grupy i zobaczymy ten stadion, a co lepsze… będziemy na nim grać! Yeah wiedziałem, że zostałem stworzony do wielkich rzeczy. Plan na najbliższą przyszłość? Otóż zaliczyć Rosie, wygrać puchar i być najlepszym. Amy poszła gdzieś z Niallem, Harry spał pewnie u siebie. Aarch, Dame Simbaj i Eddie gdzieś poszli, a my w czwórkę graliśmy na konsoli i wydurnialiśmy się. Rosie jest całkiem zabawna. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi, no to Malik poszedł otworzyć.

___________________________
 kolejny rozdział za nami jak sie podoba??
nowy blog o Zaynie: 
 

5 komentarzy:

  1. Bardzo się podoba *o*
    Tylko Lou jest taki jak dla mnie dziwny i widzę, że będzie grać na uczuciach Rosie... :((
    Czekam na next! :****

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny blog, interesująca fabuła, po prostu cud, miód i malina *.*
    Moim skromnym zdaniem Rosie najbardziej pasuje teraz do Liama, oczywiście wszystko się może zmienić
    Kocham <3
    Pozdro xoxoxo

    OdpowiedzUsuń
  3. matko kocham tego bloga po prostu i jeszcze motyw mojej ulubionej bajki z dzieciństwa <33 aww

    OdpowiedzUsuń
  4. Omomomomomomomomomomomomommo ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥ ZAKOCHAŁAM SIĘ W TYM OPOWIADANIU !!!!!!! Naprawdę super pomysł ^^ Lou się chamsko zachowuje :C Biedna Rosie....... Czekam na next'a !!! ;*******
    Wpadniesz ??
    http://little-things-one-direction-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciekawy rozdział, przyjemnie mi się czytało. Szkoda mi trochę Ros, bo wydaje mi się że Louis się nią bawi. :(

    W wolnych chwilach zapraszam do mnie: http://dangerous-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy