niedziela, 28 września 2014

27. Chcę tylko ciebie



„W życiu wygrywa tylko ten, kto pokonał samego siebie, swój strach, swoje lenistwo i swoją nieśmiałość.”

*Rosie*
Staliśmy na środku boiska i rozglądaliśmy się dookoła. Stadion Genesis pękał wszak. Na trybunach siedziało pełno kibiców, a w tym mama Harrego, ciocia Nialla, Maya, pani i pan Quest oraz siostra Amy, rodzice Liama, Susie, rodzice Louisa też przyszli, zupełnie jak mój tata. W jednym ze sektorów siedział Archie, Sony, Corso i dwóch innych Piratsów, których niestety imion nie znałam.
-Witamy na tegorocznym finale Galactik Football! Wszyscy są w szoku widząc na boisku drużynę Akillianu, którzy mimo słabych początków i nikłych szans na wygraną nie poddawali się. Snow Kids stoją naprzeciwko drużyny Shadows, w której gra Marko Wincent, były rozgrywający Akillianu. –byłam niesamowicie zdenerwowana, ale też i dumna. Udało nam się dojść tak daleko! Zwykli nastolatkowie, który na początku nie potrafili złapać porozumienia, a teraz? Staliśmy się sobie bliscy, niczym jedna wielka rodzina. Na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. –za niespełna pięć minut rozpocznie się najważniejsze starcie w życiu tych młodych zawodników- zaczęłam głęboko oddychać chcąc chociaż troszkę się uspokoić.
-Heej wszystko dobrze?- obok mnie pojawił się Louis, a zaraz za nim Zayn. Jako odpowiedź pokiwałam przecząco głową.- miśku będzie dobrze, traktuj to jak… zwykły mecz. Wygramy to wygramy, przegramy to spróbujemy za rok.
-Jesteś świetnym przyjacielem Loui- cmoknęłam go w policzek, a potem przytuliłam się do Zayna, który oparł brodę o moją głowę. –ale chcę wygrać- szatyn się zaśmiał, w czym zawtórnował mu mój chłopak.
-To strzelaj trafnie i nie daj się sfaulować tego kretynowi- wycedził przez zaciśnięte zęby. Louis ostatnio chodzi nabuzowany, ponieważ Marko w wywiadzie powiedział, że spotyka się z Lucy, a ona to potwierdziła. Lubię Stonem, ale nie mogę patrzeć na Tomlinsona, kiedy widzi ich w klubie jak się do siebie kleją i okazują sobie uczucia. –czuję w kościach, że wygramy- puścił mi oczko, na co się uśmiechnęłam.
-Zawodnicy proszę o podejście do linii- ustawiliśmy się naprzeciwko Shadows i podaliśmy sobie dłonie, choć… w sumie to tylko ja podałam im rękę, bo reszta nie miała zamiaru. Zajęliśmy swoje pozycje, a Zayn stanął do walki z Marko. Mulat przejął piłkę i zaczął swój drybling, jednak stracił kulę. Marko co chwila używał smogu, przez co było go jeszcze trudniej zatrzymać. W błyskawicznym tempie znalazł się pod naszą bramką i z całej siły kopnął…
*Louis*
Styles obronił i podał do swojego kuzyna, który zaczął pokonywać jeden z odcinków boiska, po czym podał do Liasia. Ciemny blondyn okiwał dwóch pomocników Shadowsów i kopnął do Malika. Zayn użył oddechu i wyminął kolejnych dwóch przeciwników. Złapał piłkę pomiędzy kostkami i podskoczył robiąc salto w powietrzu, tylko po to, aby Marko, który w ułamku sekundy pojawił się u jego stóp, nie przejął piłki. Mulat podał do swojej dziewczyny, a ona z kolei do mnie, ponieważ nie miała czystej pozycji do strzału. Zacząłem podbijać piłkę, aż w końcu wybiłem ją na odpowiednią wysokość. Pochyliłem się do przodu, a Liaś wbiegł po moich plecach i za pomocą fluxa wybił się wyżej. Kopnął z przewrotki i…
*Zayn*
Liaś zdobył naszą pierwszą bramkę! Yeah! Wincent kipiał ze złości, co mi jak najbardziej odpowiadało. Razem z Louisem i Liamem uwielbiamy oglądać napady szału Marko. Znów stanąłem naprzeciw Wincenta. Piłka wyleciała jak pocisk w górę, a my w tym samym czasie wybiliśmy się. Niestety tym razem wygrał on. Biegł z piłką w kierunku naszej bramki, gdzie przy słupku spał Harry. Szczerze? Nie martwię się o niego, wiem, że zrobi wszystko, żeby obronić. Czasem zdarzy mu się puścić gola, ale to zdarza się nawet najlepszym. Marko już miał strzelić, ale odwidziało mu się i podał do swojego kumpla z drużyny, który kopnął. Piłka leciała w stronę lewego górnego rogu, a nasz bramkarz był na drugim końcu…
*Niall*
Amanda poświęciła się i skoczyła. Zatrzymała piłkę, ale był to naprawdę mocny strzał, a moja dziewczyna uderzyła odcinkiem lędźwiowym w stalowy słupek.
-Amy!- krzyknąłem i podbiegłem do niej. Wślizgnąłem się na kolanach i złapałem za jej dłoń.- słoneczko, wszystko dobrze?- dziewiętnastolatka uśmiechnęła się do mnie słabo, a następnie skrzywiła w momencie, gdy chciała się podnieść. Szybko spojrzałem na zegar, który wskazywał, że do zakończenia pierwszej połowy meczu finałowego zostało dziesięć minut. –Amy wytrzymasz jeszcze chwilę?
-J- jasne- jęknęła, wstając. Kiedy jednak była już w pionie zachwiała się, ale zdążyłem ją złapać. –Niall?- mruknąłem niezrozumiałe Hmm? –nie chcę, żebyśmy przegrali z mojej winy.
-Nie gadaj głupot, nie przegramy…
*Liam*
To było… nieprzyjemne i bolesne. Sam się skrzywiłem na widok tego zderzenia Amandy, ale za jej sprawą nie puściliśmy bramki. Jest bohaterką i wszyscy jesteśmy jej za to wdzięczni, a najbardziej to chyba Harry. Znów wznowiliśmy grę, która generalnie opierała się tylko na podaniach oraz przechwyceniach w środkowej części boiska. W pierwszej połowie nie padły już żadne strzały. Zeszliśmy z boiska jako drużyna, która prowadzi. W szatni przy monitorach stali Aarch, Eddie oraz Dame Simbaj. Każde z nich pełniło ważną rolę. Rudowłosa sprawdzała naszą wydolność organizmu oraz sprawdzała czy podczas starć czy choćby fauli nie doznaliśmy żadnej kontuzji. Aarch podawał nam zalecania względem naszej gry i podawał plany zagrań, jak i oczywiście budził Harrego. Edward sprawdzał jak wpływa na nas flux. Robili to na każdym z naszych meczy.
Siedzieliśmy na sofach i odzyskiwaliśmy siły, podczas gdy Dame Simbaj masowała odcinek lędźwiowy brunetki. Nagle po całym pomieszczeniu rozniósł się dźwięk mojej komórki. Odblokowałem ekran i otworzyłem SMSa. Nadawcą była Morgan.
____________________
Od: Kali <3
Wyjdź na korytarz
____________________
Nie chciałem się bawić w odpisywanie z dwóch powodów. Jednym był ograniczony czas, a ostatnim brak pieniędzy na koncie. Włożyłem telefon do kieszeni jeansów, które były w mojej szafce i wyszedłem. O ścianę stała oparta wysoka brunetka, ubrana bardzo seksownie.
-Heej- uśmiechnęła się uroczo i podeszła bliżej mnie. –gratuluję prowadzenia- musnęła moje usta.
-Ey!- zagroziłem jej palcem.- jak zapeszysz to mnie popamiętasz- dziewiętnastolatka zaśmiała się z moich słów, a na przyciągnąłem ją bliżej swoich warg, łapiąc ją prawą dłonią w pasie.
-Nawet sobie nie wyobrażasz jaką mam teraz na ciebie ochotę- jęknęła mi w usta, na co się uśmiechnąłem.
-Ooo proszeee- przekręciłem głowę i zobaczyłem mojego przyjaciela. Louis szedł w naszym kierunku trzymając coś w dłoni.- gołąbeczki, tutaj przechodzą ludzie, a wy chcecie się gwałcić. Proponuję kibel, ale…!- wskazał na nas palcem.- najpierw ja skorzystam- przeczesał mokre włosy i ruszył we wspomnianym chwilę wcześniej kierunku.
-Dostanę jakąś nagrodę jak wygramy?- dziewczyna uniosła na mnie swoje brwi.
-Dostaniesz, przecież puchar- zaśmiała się, a ja pchnąłem ją na ścianę i zacząłem zachłannie całować. Z czasem przeniosłem się z buziakami na jej obnażoną szyję, gdzie zassałem lekko skórę robią tym samym Kali malinkę. Złapałem za jej nogę, które przeniosłem na wysokość swojego biodra. Trzymałem jej udo i dalej całowałem, aż do momentu, gdy po całym korytarzu rozniósł się dźwięk dzwonka informującego, że za minutę rozpoczyna się druga połowa.
-Muszę lecieć- cmoknąłem jej wargi i pobiegłem do szatni. Moi przyjaciele zaczęli już się zbierać, kiedy dołączył do nas Louis. Szatyn miał biały nos. –stary co ty, ćpałeś?- zaśmiałem się, w czym mi zawtórnował.
-Ta, jasne, nie mam co robić będę ćpał w kiblu- wywrócił oczami i wytarł swój nos. Złapałem jeszcze za butelkę zimnej wody i nawodniłem się, żeby nie stracić przytomności na boisku przez taką głupotę jak odwodnienie, bo zamiast uzupełnić płyny na przerwie to leciałem sobie w ślinkę z moją dziewczyną…
*Harry*
Weszliśmy na boisko i zajęliśmy swoje pozycje. Oparłem się o prawy słupek i czekałem na gwizdek, który rozpocznie drugą połowę. Po chwili takowy zabrzmiał. Malik stał na środku z Marko, ale nim piłka wyleciała w powietrze, Zayn przejął ją w parterze…
Leżałem sobie na plaży i popijałem drinka. Otaczało mnie dwadzieścia ślicznych lasek. Dwie masowały moje stopy, jedna plecy, a dwie kolejne ręce. Inne karmiły mnie winogronami, a kolejne dbały o moje nawodnienie podając mi szklankę z kolorową cieczą oraz słomką. Cień zapewniały mi palmy. Fale delikatnie uderzały o brzeg. Przede mną tańczyły laseczki hula, co wychodziło im bardzo seksownie.
Nagle w połyskującej wodzie zaczęło się coś poruszać, a moment później z fal wyłoniła się postać zniewalająco pięknej dziewczyny. Miała na sobie różowy kostium kąpielowy, a mokre włosy opadały jej na prawe ramie. Uśmiechała się nieśmiało i powoli kroczyła w moim kierunku.
-Cześć Harry- kąciki ust dziewczyny powędrowały ku górze, zupełnie jak moje. Brunetka przysiadła obok mnie i lekko musnęła moje wargi. Odsunęła się mimo, że ja chciałem więcej. –masz tutaj tyle dziewczyn- westchnęła.- nie jestem ci potrzebna- chciała wstać, ale w odpowiednim momencie złapałem ją za nadgarstek, ciągnąc na mnie. Dziewczyna leżała na mojej nagiej klacie i patrzyła mi prosto w oczy. Odgarnąłem niesforny kosmyk za jej ucho, a on uroczo się uśmiechnęła.
-Nie chcę ich, chcę tylko ciebie- złapałem ją za szyję i przyciągnąłem bliżej swoich ust. Dzieliło nas kilka milimetrów od pocałunku…
-Harry, wstawaj!- kurwa! Poderwałem się i obroniłem. Podałem piłkę do Amandy, która nadal była obolała. Jestem jej wdzięczny za to, że uratowała mnie przed stratą bramki. Brunetka zawodowo okiwała przeciwników i podała do Malika, który dryblując podał do Liama. Ciemny blondyn kopnął z użyciem fluxa do Louisa. Tomlinson zatrzymał piłkę, a potem lekko przesunął w lewo, tym samym nie dając przejąć Marko. Podbił piłkę w górę, a potem kiwnął do Rosie. Oboje wybili się na odpowiednią wysokość i kopnęli…
*Amanda*
Louis zdobył drugiego gola na nasze konto! Znów wznowiono grę, a Wincent przejął piłkę. Brunet zaczął się popisywać, co zaczynało mnie wkurzać. Ku zdziwieniu wszystkich pojawił się Tomlinson, który go podciął. Shadows poleciał na twarz, krzycząc Aaaa! Bez przesady, kiedy on faulował to nikt nie krzyczał jak dziewczyna, ani nie robił sceny. Na boisko zleciała ogromna kapsuła, która zamknęła Louisa i uniosła się ponad murawę. Widzowie zaczęli buczeć, a po minie Rose można było wywnioskować, że jest przerażona. Teraz będzie sama na ataku. Marko ustawił się na linii, aby strzelać karne. Pierwszy został obroniony, ale drugi niestety nie. Zayn stanął naprzeciwko Wincenta i stoczył walkę o piłkę, którą przejął.
-Nie pozwólcie sobie odebrać piłki, grajcie podaniami, to ostatnie minuty!- usłyszeliśmy w słuchawkach głos Aarcha. Zastosowaliśmy się do tej taktyki. Piłka wędrowała na chwilę do Nialla, później do mnie, Liama, Zayna i Rosie. Do końca spotkania zostało kilkanaście sekund, a nasza blondyneczka wykopnęła piłkę w górę, ale zamiast niej wyskoczył Zayn, który wbił kola główką.
Do uszu dobiegł dźwięk oznajmujący koniec spotkania. Tłumy na trybunach zaczęły krzyczeć, klaskać i gwizdać. Cieszyli się, a nas sparaliżowało. Staliśmy i gapiliśmy się na wszystkich dookoła. Wypuszczono Louisa z kapsuły, a my wszyscy zebraliśmy się w małym kółeczku i przytuliliśmy się.
-Udało się!- wrzasnął Niall.
-Jesteśmy najlepsi!- krzyczeli na przemian Liam, Zayn i Louis.
-Marzenia się spełniają- dodała Rosie.
-Nadal w to nie wierzę, jesteśmy Mistrzami Galactik Football- powiedziałam z niedowierzaniem.
-Chce mi się spać- zaśmialiśmy się na słowa Harrego. Zarzuciliśmy sobie ramiona na barki i spojrzeliśmy w górę. Powoli, jakby opuszczany na niewidzialnej lince zaczął spadać sporych rozmiarów Puchar Galaktyki, który mienił się niebieskim odcieniem naszego fluxa. Trofeum trzymał nasz kapitan, drugą rękę zarzucając na barki swojej dziewczyny. Zayn tulił do siebie Rosie i szeptał jej coś do ucha, co skutkowało tym, że blondynka chichotała pod nosem. 
___________________________________
Pierwsza część dobiegła końca (;(
Ciąg dalszy będzie pisany na nowym blogu, do którego linka macie niżej: 
Zaraz zacznę dostosowywać bloga pod siebie oraz dodam bohaterów i prawdopodobnie fabułę. 
Tym czasem zachęcam do komentowania 
buźka miśki ;**

czwartek, 11 września 2014

26. Coś mokrego na karku



„Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest, ale nie jest odwzajemniona.”

*Liam*
Chodziłem w te i we w te po astoporcie. Harry wyluzowany siedział na ławce i bawił się telefonem. Taki zdenerwowany jeszcze nigdy nie byłem. Moje dłonie zaczęły się pocić, a serce przyśpieszyło bicia, gdy zauważyłem śliczną brunetkę idącą w moim kierunku. Na jej ustach pojawił się uroczy uśmiech. Podbiegła do mnie i wtuliła się w moje ramiona, co odwzajemniłem. Susie oderwała się ode mnie i cmoknęła w wargi.
-Sue to Harry mój przyjaciel, Hazz to Susie opowiadałem ci o niej- lokaty wstał i z firmowym uśmieszkiem podszedł do Cowell. Cmoknął dziewczynę w policzek, na co lekko poróżowiała. Złapałem za walizkę osiemnastolatki, a potem splotłem nasze palce. Wsiedliśmy do promu, który zawiózł nas pod hotel. W salonie siedzieli wszyscy oprócz Kali, jednak Bóg ma mnie w swojej opiece.
-Siemka Susie- mruknął Tomlinson.
-Cześć Lou- zamachała do niego, a potem przywitała się z Zaynem przytulasem. Po minie Rosie można było wywnioskować, że jej się to nie spodobało. –a ty jesteś?- zwróciła się do blondynki, która z grymasem poszła do kuchni.
-Aniołku!- Malik wstał i głęboko westchnął.- Susie przepraszam za nią, ale… no wiesz… ostatnio mieliśmy na głowie… - wzruszył ramionami, a potem poszedł za Rose.
-Okay to było trochę dziwne- mruknęła, a potem usiadła obok Louisa. – cześć Niall.
-Hej- mruknął z uśmiechem farbowany blondas. –chcecie coś do jedzenia?
-Zamów pizzę- mruknął Harry i wyłożył nogi na stolik. Złapał za pilota i włączył telewizję, na kanał z wiadomościami. Akurat był wywiad, który prowadziła Kali z Shadows.
-A jak tam sprawy miłosne? Marko?- pytanie padło z ust mojej dziewczyny.
-Dobrze, ostatnio spotykam się z piękną Lucy Stone- mam na razie czas, żeby wszystko ułożyć, bo Morgan ma jeszcze relacjonować mecz Lightnings z Xenons. Muszę ogarnąć sprawę z noclegiem Susie. Przeważnie śpi ze mą Kali… Cholera w co ja się wpakowałem. Jestem idiotą! Pieprzonym idiotą, który gra na dwa fronty! Horan przylazł z pizzą, ale Louis gdzieś zniknął. Siedzieliśmy teraz w piątkę, bo doszła do nas Amy.
*Zayn*
Poszedłem za aniołkiem do pokoju. Blondyneczka siedziała na łóżku i składała coś z gazety. No cóż… Amandzie się to nie spodoba, że moja myszka zabrała jej źródło wiedzy o najnowszych plotkach. Usiadłem obok i położyłem dłoń na jej nagim udzie.
-Aniołku?
-Zostaw mnie- mruknęła i przesunęła się w bok.
-Co się znowu stało?- westchnąłem. Ostatnio sprzeczamy się coraz częściej. Cały czas boję się, że dowiedziała się o zakładzie i to jest przyczyną jej zachowania, ale zawsze chodzi o zwykłe drobnostki.
-Nic- warknęła i rzuciła gazetą na środek pokoju. Wstała i wyszła na balkon, więc poszedłem za nią. Stała przy barierce i patrzyła w niebo. Przytuliłem ją od tyłu, ale się wyrwała. –zostaw mnie- powtórzyła, co zaczęło mnie powoli wkurzać. Nie jestem idiotą!
-O co ci chodzi!?
-Wracaj do przyjaciółki- mruknęła pod nosem, ale usłyszałem.
-To już się nawet nie mogę przyjaźnić z żadną dziewczyną, tak?- skrzyżowałem ręce na piersi i patrzyłem na nią z uniesionymi brwiami.
-Rób co chcesz, mną się nie przejmuj- chciała odejść, ale złapałem za jej nadgarstek.
-Nie odchodź jak z tobą rozmawiam!- wycedziłem przez zaciśnięte zęby. Nienawidzę jak ktoś mnie ignoruje! –a teraz posłuchaj, bo powtarzać nie mam zamiaru. Kocham cie, a Susie jest znajomą ze szkoły- unikała mojego wzroku, dlatego złapałem jej twarz w dłonie i zmusiłem, żeby na mnie popatrzyła. Blondyneczka zaczęła się wyrywać, ale nie miałem w planach jej puścić. –kocham cie rozumiesz?- zapytałem bardzo wolno.-wbij sobie to do głowy, że tylko ty się dla mnie liczysz, okay?- nadal byłem zły, co sprawiało, że mój głos był przepełniony jadem. Siedemnastolatka przytaknęła, a ja wpiłem się łapczywie w jej wargi, które powoli zaczęły współpracować z moimi. –aniołku między nami okay, tak?
-Tak- seksownie zagryzła dolną wargę i spuściła głowę.
-Idziemy spać?
-Muszę pogadać z Louisem- mruknęła. – nie chcę, żeby panowała taka napięta atmosfera.
-Okay- westchnąłem, a ona cmoknęła mnie w usta i poszła do mojego przyjaciela.
*Rosie*
Zapukałam do pokoju Louisa, ale nie usłyszałam pozwolenia. Mimo wszystko weszłam do środka. Loui leżał na łóżku z słuchawkami w uszach obracając w palcach jakiś woreczek. Przełknęłam ślinę i usiadłam obok szatyna. Dotknęłam jego ramienia, a on odskoczył jak poparzony szybko chowając woreczek do kieszeni dresów. Wyjął słuchawki i odłożył obok na stolik nocny.
-Co tu robisz?- westchnął znudzony i przeniósł się do siadu.
-Loui mam dość- niebieskooki zmarszczył brwi. – wiem, że jesteś na mnie zły, ale mogę ci wyjaśnić…
-Nie potrzebuję twoich wyjaśnień- warknął.
-Bransoletka Zayna.
-Co!? Co to ma do rzeczy?- przesunął się bliżej mnie.
-Obiecaj, że mu nie powiesz- wystawiłam w jego kierunku mały paluszek, który on złapał swoim, mówiąc: obiecuję. –ma ją od urodzenia, tak?- przytaknął. –taką samą ma Sony Black.
-Chyba nie sądzisz, że…?- uniosłam brwi.- o kurwa!- podniósł się i zaczął chodzić po pokoju w tą i z powrotem. –ale jak…? Nie, to nie możliwe. Misiek coś ci się musiało poprzewracać w głowie. Może masz przywidzenia.
-Rozmawiałam z Archiem, z Sonym też. Pamiętasz jak nie pozwoliłam ci iść ze mną?- przytaknął.- spotkałam się z Sonym. Nie chciałam robić niepotrzebnej afery, bo sama nie byłam pewna.
-Przepraszam- usiadł znów obok mnie.- zachowałem się jak skończony dupek- spuścił głowę, a ja go przytuliłam. Dziewiętnastolatek schował głowę pomiędzy moim barkiem, a szyją. Poczułam coś mokrego na karku, a później na policzku i kąciku ust. Odskoczyłam od niego szybko. –wybacz- przeczesał dłonią włosy. –jestem ostatnio w słabej kondycji.
-Lucy?
-Nie zaprzątaj tym sobie ślicznej główki- poczochrał mi włosy, na co się lekko zaśmiałam.
-Loui na pewno wszystko dobrze?- przytaknął. –zawsze możesz mi wszystko powiedzieć, a ja ci pomogę, dobrze?
-Też ci zawsze pomogę maluszku- cmoknął mnie w policzek. –i nie przejmuj się Zaynem, nie powiem mu- uśmiechnęłam się lekko.- no już uciekaj do niego- zaśmiał się, ale widać, że był bardzo przybity. Wróciłam do mojego pokoju, gdzie spał już Zayn. Wzięłam szybko prysznic i przebrałam się w mój standardowy strój do spania. Położyłam się obok mulata, który natychmiast przytulił się do mojego brzucha. Westchnęłam i zasnęłam.
*Harry*
Według umowy z Liamem mogłem startować do Susie, bo on już do niej nic nie czuje. Siedzieliśmy wszyscy w salonie i oglądaliśmy mecz, kiedy przyszła Kali. Na szczęście Payne’ a Sue była w toalecie. Morgan pocałowała swojego chłopaka, a potem powiedziała, że idzie się położyć do pokoju ciemnego blondyna.
-No to mam przesrane- Liaś przywalił sobie otwartą dłonią w czoło. –gdzie będzie spała Susie? Ona i Kali nie mogą się spotkać.
-Ej, mam pomysł – ciemny blondyn zmarszczył brwi.- powiedz jej prawdę.
-No co ty kurwa nie powiesz?! Muszę z nią pogadać, ale teraz…
-Niech śpi u mnie i Rosie- wtrąciła Quest.
-To nie jest taki głupi pomysł- pstryknął palcami Li, a do salonu weszła urocza brunetka.
-Jestem zmęczona- mruknęła i oparła głowę o ramię Liama, który pocałował ją w skroń. Awww to takie słodkie. –pokażesz mi pokój?
-Ja ci pokażę- wstałem i podałem jej dłoń, którą pewnie złapała i z moją pomocą przeniosła się do pionu. Wziąłem jej walizkę i prowadziłem do pokoju mojej przyjaciółki. Otworzyłem drzwi i zapaliłem światło. Rosalie i Zayn już spali wtuleni  siebie. –nie przejmuj się nimi- brunetka przytaknęła i odebrała ode mnie swój bagaż. –jeśli będziesz czegoś potrzebowała to wal śmiało, okay?- z uśmiechem przytaknęła.
-Dziękuję- Susie wspięła się na palce i cmoknęła mnie w policzek.
-Spoko- puściłem jej oczko, a potem mój wzrok powędrował za jej. Patrzyła na nasze gołąbeczki.- nie przejmuj się Rosie, ona jest… no wiesz… zazdrosna o Malika- przytaknęła. –dobranoc- nachyliłem się i musnąłem jej policzek, który przybrał barwę purpury.
-Dobranoc- uśmiechnęła się lekko i spuściła głowę. Wyszedłem po cichu zamykając drzwi. Poszedłem do swojego pokoju, gdzie w łazience wziąłem prysznic, a później wsunąłem bokserki na biodra i położyłem się spać.
*Louis*
Wstałem przed budzikiem, co było serio wielkim wyczynem. Przetarłem dłonią oczy i poszedłem do kuchni coś zjeść. Z lodówki wyjąłem mleko i jajka, a z szafki mąkę, sól oraz olej. Tia dziś szef kuchni Louis Niesamowity Tomlinson oferuje naleśniki. W misce zmieszałem składniki, a później zacząłem smażyć. Podczas gdy placki się piekły, ja przysunąłem krzesło do blatu, tuż obok pieca. Wyjąłem z kieszeni mały woreczek i wysypałem jego zawartość na blat. Biały proszek uformowałem za pomocą noża w wąską linię, a potem pochyliłem się. Zatkałem palcem lewą dziurkę nosa i wciągnąłem prawą. Oczy zaczęły lekko łzawić, ale Zach powiedział, że to normalne na początku i szybko się do tego przyzwyczaję. Przetarłem dłonią okolice nosa, a potem oczu, aby wyglądać w miarę normalnie. Moje kochane naleśniki szybko się upiekły i mogłem się nimi zajadać. Nie jestem chamem i zrobiłem więcej dla reszty. Tak szczerze to powoli zacząłem się do nich przekonywać. Znaczy dalej nie przepadam za Niallem i ledwo co trawię Harrego i Amy, ale dobrze, że są. Do kuchni powoli zaczęli kolejno schodzić się Liam, Kali, Harry, Niall, Amanda, misiek, Zayn i… Sue. Taa, Liaś nie do końca to przemyślał. Morgan patrzyła wściekła na Payne’ a, który unikał jej wzroku. Widać kto nosi spodnie w tym związku. Heh… Poszliśmy na trening, ale bez Liama, który polazł gdzieś z Susie.
*Liam*
Szliśmy ramię w ramię z Susan i milczeliśmy. Weź się w garść Liam, musisz z nią zerwać. Musisz…
-Susie chodź do Honey- złapałem brunetkę za nadgarstek i pociągnąłem w kierunku kawiarni. Zajęliśmy stolik i zamówiliśmy po kawie. –Susie, bo ja…- zacząłem, ale to nie mogło mi przejść przez gardło. Nie chcę, żeby mnie znienawidziła. Zależy mi na niej i byłbym szczęśliwy, gdyby nasza przyjaźń mimo rozstania przetrwała.
-Bo ty?- zmarszczyła brwi i upiła łyka czarnej cieczy.
-Bo ja…
-Zrywasz ze mną?- jej oczy zaczęły błyszczeć z powodu zbierających się łez.
-Proszę tylko nie płacz- jęknąłem błagalnie. Nie cierpię kiedy laski płaczą, czuję się wtedy jak gnój i robię wszystko, żeby tylko przestały. –chodzi o to, że…
-Wolisz Kali- wytarła wierzchem dłoni oczy i wstała, idąc w kierunku wyjścia.
-Susie zaczekaj!- pobiegłem za nią, ale ona nie zareagowała, dlatego szarpnąłem za jej ramię. –proszę cię niech to tak nie wygląda.
-Jak?- mówiła przez płacz.- według ciebie mam się cieszyć, bo chłopak, którego kochałam ze mną zerwał? Mam tryskać radością? Liam zastanów się nad tym co mówisz.
-Powiedz mi czy kiedykolwiek w mojej obecności czułaś ciepło w brzuchu?- brunetka zaczęła się zastanawiać.- cały czas, kiedy widzę, całuję lub po prostu myślę o Kali moje serce bije szybciej, aż czasem się boję, że ona sama to usłyszy… Powiedz czy kiedykolwiek tak się przy mnie czułaś?
-Nie.
-Może… może po prostu nie było nam pisane? Może los postawił nas na swojej drodze, tylko po to, żebym poznał Kali, a ty…
-Harrego- mruknęła, a potem spojrzała mi w oczy. –myślisz, że on…
-Myślę, że to całkiem możliwe- osiemnastolatka już nie płakała, tylko uroczo się uśmiechała. Wtuliła się w moje ramiona, a ja pocałowałem ją w czubek głowy. – dobra, wracajmy, bo Aarch mnie powiesi za opuszczenie treningu- brunetka zachichotała pod nosem i oderwała się od moich ramion. Zarzuciłem rękę na jej barki przygarniając się bliżej i kroczyliśmy w stronę hotelu. 
_______________________________________

I kolejeny rozdział za nami ;p 
BARDZO PROSZĘ KOMENTUJCIE, BO TO DLA MNIE NAPRAWDĘ WAŻNE!!
Buźka miśki ;**

Obserwatorzy