„W życiu wygrywa tylko
ten, kto pokonał samego siebie, swój strach, swoje lenistwo i swoją
nieśmiałość.”
*Rosie*
Staliśmy na środku boiska i rozglądaliśmy się dookoła.
Stadion Genesis pękał wszak. Na trybunach siedziało pełno kibiców, a w tym mama
Harrego, ciocia Nialla, Maya, pani i pan Quest oraz siostra Amy, rodzice Liama,
Susie, rodzice Louisa też przyszli, zupełnie jak mój tata. W jednym ze sektorów
siedział Archie, Sony, Corso i dwóch innych Piratsów, których niestety imion
nie znałam.
-Witamy na tegorocznym finale Galactik Football! Wszyscy są
w szoku widząc na boisku drużynę Akillianu, którzy mimo słabych początków i nikłych szans na wygraną nie poddawali się. Snow Kids stoją naprzeciwko
drużyny Shadows, w której gra Marko Wincent, były rozgrywający Akillianu.
–byłam niesamowicie zdenerwowana, ale też i dumna. Udało nam się dojść tak
daleko! Zwykli nastolatkowie, który na początku nie potrafili złapać
porozumienia, a teraz? Staliśmy się sobie bliscy, niczym jedna wielka rodzina.
Na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. –za niespełna pięć minut rozpocznie
się najważniejsze starcie w życiu tych młodych zawodników- zaczęłam głęboko
oddychać chcąc chociaż troszkę się uspokoić.
-Heej wszystko dobrze?- obok mnie pojawił się Louis, a zaraz
za nim Zayn. Jako odpowiedź pokiwałam przecząco głową.- miśku będzie dobrze,
traktuj to jak… zwykły mecz. Wygramy to wygramy, przegramy to spróbujemy za
rok.
-Jesteś świetnym przyjacielem Loui- cmoknęłam go w policzek,
a potem przytuliłam się do Zayna, który oparł brodę o moją głowę. –ale chcę
wygrać- szatyn się zaśmiał, w czym zawtórnował mu mój chłopak.
-To strzelaj trafnie i nie daj się sfaulować tego kretynowi-
wycedził przez zaciśnięte zęby. Louis ostatnio chodzi nabuzowany, ponieważ
Marko w wywiadzie powiedział, że spotyka się z Lucy, a ona to potwierdziła.
Lubię Stonem, ale nie mogę patrzeć na Tomlinsona, kiedy widzi ich w klubie jak
się do siebie kleją i okazują sobie uczucia. –czuję w kościach, że wygramy-
puścił mi oczko, na co się uśmiechnęłam.
-Zawodnicy proszę o podejście do linii- ustawiliśmy się
naprzeciwko Shadows i podaliśmy sobie dłonie, choć… w sumie to tylko ja podałam
im rękę, bo reszta nie miała zamiaru. Zajęliśmy swoje pozycje, a Zayn stanął do
walki z Marko. Mulat przejął piłkę i zaczął swój drybling, jednak stracił kulę.
Marko co chwila używał smogu, przez co było go jeszcze trudniej zatrzymać. W
błyskawicznym tempie znalazł się pod naszą bramką i z całej siły kopnął…
*Louis*
Styles obronił i podał do swojego kuzyna, który zaczął
pokonywać jeden z odcinków boiska, po czym podał do Liasia. Ciemny blondyn
okiwał dwóch pomocników Shadowsów i kopnął do Malika. Zayn użył oddechu i
wyminął kolejnych dwóch przeciwników. Złapał piłkę pomiędzy kostkami i
podskoczył robiąc salto w powietrzu, tylko po to, aby Marko, który w ułamku
sekundy pojawił się u jego stóp, nie przejął piłki. Mulat podał do swojej
dziewczyny, a ona z kolei do mnie, ponieważ nie miała czystej pozycji do
strzału. Zacząłem podbijać piłkę, aż w końcu wybiłem ją na odpowiednią
wysokość. Pochyliłem się do przodu, a Liaś wbiegł po moich plecach i za pomocą
fluxa wybił się wyżej. Kopnął z przewrotki i…
*Zayn*
Liaś zdobył naszą pierwszą bramkę! Yeah! Wincent kipiał ze
złości, co mi jak najbardziej odpowiadało. Razem z Louisem i Liamem uwielbiamy
oglądać napady szału Marko. Znów stanąłem naprzeciw Wincenta. Piłka wyleciała
jak pocisk w górę, a my w tym samym czasie wybiliśmy się. Niestety tym razem
wygrał on. Biegł z piłką w kierunku naszej bramki, gdzie przy słupku spał
Harry. Szczerze? Nie martwię się o niego, wiem, że zrobi wszystko, żeby
obronić. Czasem zdarzy mu się puścić gola, ale to zdarza się nawet najlepszym.
Marko już miał strzelić, ale odwidziało mu się i podał do swojego kumpla z
drużyny, który kopnął. Piłka leciała w stronę lewego górnego rogu, a nasz
bramkarz był na drugim końcu…
*Niall*
Amanda poświęciła się i skoczyła. Zatrzymała piłkę, ale był
to naprawdę mocny strzał, a moja dziewczyna uderzyła odcinkiem lędźwiowym w
stalowy słupek.
-Amy!- krzyknąłem i podbiegłem do niej. Wślizgnąłem się na
kolanach i złapałem za jej dłoń.- słoneczko, wszystko dobrze?-
dziewiętnastolatka uśmiechnęła się do mnie słabo, a następnie skrzywiła w
momencie, gdy chciała się podnieść. Szybko spojrzałem na zegar, który
wskazywał, że do zakończenia pierwszej połowy meczu finałowego zostało dziesięć
minut. –Amy wytrzymasz jeszcze chwilę?
-J- jasne- jęknęła, wstając. Kiedy jednak była już w pionie
zachwiała się, ale zdążyłem ją złapać. –Niall?- mruknąłem niezrozumiałe Hmm? –nie chcę, żebyśmy przegrali z
mojej winy.
-Nie gadaj głupot, nie przegramy…
*Liam*
To było… nieprzyjemne i bolesne. Sam się skrzywiłem na widok
tego zderzenia Amandy, ale za jej sprawą nie puściliśmy bramki. Jest bohaterką
i wszyscy jesteśmy jej za to wdzięczni, a najbardziej to chyba Harry. Znów
wznowiliśmy grę, która generalnie opierała się tylko na podaniach oraz
przechwyceniach w środkowej części boiska. W pierwszej połowie nie padły już
żadne strzały. Zeszliśmy z boiska jako drużyna, która prowadzi. W szatni przy
monitorach stali Aarch, Eddie oraz Dame Simbaj. Każde z nich pełniło ważną
rolę. Rudowłosa sprawdzała naszą wydolność organizmu oraz sprawdzała czy
podczas starć czy choćby fauli nie doznaliśmy żadnej kontuzji. Aarch podawał
nam zalecania względem naszej gry i podawał plany zagrań, jak i oczywiście
budził Harrego. Edward sprawdzał jak wpływa na nas flux. Robili to na każdym z
naszych meczy.
Siedzieliśmy na sofach i odzyskiwaliśmy siły, podczas gdy
Dame Simbaj masowała odcinek lędźwiowy brunetki. Nagle po całym pomieszczeniu
rozniósł się dźwięk mojej komórki. Odblokowałem ekran i otworzyłem SMSa.
Nadawcą była Morgan.
____________________
Od: Kali <3
Wyjdź na korytarz
____________________
Nie chciałem się bawić w odpisywanie z dwóch powodów. Jednym
był ograniczony czas, a ostatnim brak pieniędzy na koncie. Włożyłem telefon do kieszeni
jeansów, które były w mojej szafce i wyszedłem. O ścianę stała oparta wysoka
brunetka, ubrana bardzo seksownie.
-Heej- uśmiechnęła się uroczo i podeszła bliżej mnie.
–gratuluję prowadzenia- musnęła moje usta.
-Ey!- zagroziłem jej palcem.- jak zapeszysz to mnie
popamiętasz- dziewiętnastolatka zaśmiała się z moich słów, a na przyciągnąłem
ją bliżej swoich warg, łapiąc ją prawą dłonią w pasie.
-Nawet sobie nie wyobrażasz jaką mam teraz na ciebie ochotę-
jęknęła mi w usta, na co się uśmiechnąłem.
-Ooo proszeee- przekręciłem głowę i zobaczyłem mojego
przyjaciela. Louis szedł w naszym kierunku trzymając coś w dłoni.- gołąbeczki,
tutaj przechodzą ludzie, a wy chcecie się gwałcić. Proponuję kibel, ale…!-
wskazał na nas palcem.- najpierw ja skorzystam- przeczesał mokre włosy i ruszył
we wspomnianym chwilę wcześniej kierunku.
-Dostanę jakąś nagrodę jak wygramy?- dziewczyna uniosła na
mnie swoje brwi.
-Dostaniesz, przecież puchar- zaśmiała się, a ja pchnąłem ją
na ścianę i zacząłem zachłannie całować. Z czasem przeniosłem się z buziakami
na jej obnażoną szyję, gdzie zassałem lekko skórę robią tym samym Kali malinkę.
Złapałem za jej nogę, które przeniosłem na wysokość swojego biodra. Trzymałem
jej udo i dalej całowałem, aż do momentu, gdy po całym korytarzu rozniósł się
dźwięk dzwonka informującego, że za minutę rozpoczyna się druga połowa.
-Muszę lecieć- cmoknąłem jej wargi i pobiegłem do szatni.
Moi przyjaciele zaczęli już się zbierać, kiedy dołączył do nas Louis. Szatyn
miał biały nos. –stary co ty, ćpałeś?- zaśmiałem się, w czym mi zawtórnował.
-Ta, jasne, nie mam co robić będę ćpał w kiblu- wywrócił
oczami i wytarł swój nos. Złapałem jeszcze za butelkę zimnej wody i nawodniłem
się, żeby nie stracić przytomności na boisku przez taką głupotę jak odwodnienie,
bo zamiast uzupełnić płyny na przerwie to leciałem sobie w ślinkę z moją
dziewczyną…
*Harry*
Weszliśmy na boisko i zajęliśmy swoje pozycje. Oparłem się o
prawy słupek i czekałem na gwizdek, który rozpocznie drugą połowę. Po chwili
takowy zabrzmiał. Malik stał na środku z Marko, ale nim piłka wyleciała w
powietrze, Zayn przejął ją w parterze…
Leżałem sobie na plaży
i popijałem drinka. Otaczało mnie dwadzieścia ślicznych lasek. Dwie masowały
moje stopy, jedna plecy, a dwie kolejne ręce. Inne karmiły mnie winogronami, a
kolejne dbały o moje nawodnienie podając mi szklankę z kolorową cieczą oraz
słomką. Cień zapewniały mi palmy. Fale delikatnie uderzały o brzeg. Przede mną
tańczyły laseczki hula, co wychodziło im bardzo seksownie.
Nagle w połyskującej
wodzie zaczęło się coś poruszać, a moment później z fal wyłoniła się postać
zniewalająco pięknej dziewczyny. Miała na sobie różowy kostium kąpielowy, a
mokre włosy opadały jej na prawe ramie. Uśmiechała się nieśmiało i powoli
kroczyła w moim kierunku.
-Cześć Harry- kąciki
ust dziewczyny powędrowały ku górze, zupełnie jak moje. Brunetka przysiadła
obok mnie i lekko musnęła moje wargi. Odsunęła się mimo, że ja chciałem więcej.
–masz tutaj tyle dziewczyn- westchnęła.- nie jestem ci potrzebna- chciała
wstać, ale w odpowiednim momencie złapałem ją za nadgarstek, ciągnąc na mnie.
Dziewczyna leżała na mojej nagiej klacie i patrzyła mi prosto w oczy.
Odgarnąłem niesforny kosmyk za jej ucho, a on uroczo się uśmiechnęła.
-Nie chcę ich, chcę
tylko ciebie- złapałem ją za szyję i przyciągnąłem bliżej swoich ust. Dzieliło
nas kilka milimetrów od pocałunku…
-Harry, wstawaj!- kurwa! Poderwałem się i obroniłem. Podałem
piłkę do Amandy, która nadal była obolała. Jestem jej wdzięczny za to, że
uratowała mnie przed stratą bramki. Brunetka zawodowo okiwała przeciwników i
podała do Malika, który dryblując podał do Liama. Ciemny blondyn kopnął z
użyciem fluxa do Louisa. Tomlinson zatrzymał piłkę, a potem lekko przesunął w
lewo, tym samym nie dając przejąć Marko. Podbił piłkę w górę, a potem kiwnął do
Rosie. Oboje wybili się na odpowiednią wysokość i kopnęli…
*Amanda*
Louis zdobył drugiego gola na nasze konto! Znów wznowiono
grę, a Wincent przejął piłkę. Brunet zaczął się popisywać, co zaczynało mnie
wkurzać. Ku zdziwieniu wszystkich pojawił się Tomlinson, który go podciął.
Shadows poleciał na twarz, krzycząc Aaaa!
Bez przesady, kiedy on faulował to nikt nie krzyczał jak dziewczyna, ani
nie robił sceny. Na boisko zleciała ogromna kapsuła, która zamknęła Louisa i
uniosła się ponad murawę. Widzowie zaczęli buczeć, a po minie Rose można było
wywnioskować, że jest przerażona. Teraz będzie sama na ataku. Marko ustawił się
na linii, aby strzelać karne. Pierwszy został obroniony, ale drugi niestety
nie. Zayn stanął naprzeciwko Wincenta i stoczył walkę o piłkę, którą przejął.
-Nie pozwólcie sobie odebrać piłki, grajcie podaniami, to
ostatnie minuty!- usłyszeliśmy w słuchawkach głos Aarcha. Zastosowaliśmy się do
tej taktyki. Piłka wędrowała na chwilę do Nialla, później do mnie, Liama, Zayna
i Rosie. Do końca spotkania zostało kilkanaście sekund, a nasza blondyneczka
wykopnęła piłkę w górę, ale zamiast niej wyskoczył Zayn, który wbił kola
główką.
Do uszu dobiegł dźwięk oznajmujący koniec spotkania. Tłumy
na trybunach zaczęły krzyczeć, klaskać i gwizdać. Cieszyli się, a nas
sparaliżowało. Staliśmy i gapiliśmy się na wszystkich dookoła. Wypuszczono
Louisa z kapsuły, a my wszyscy zebraliśmy się w małym kółeczku i przytuliliśmy
się.
-Udało się!- wrzasnął Niall.
-Jesteśmy najlepsi!- krzyczeli na przemian Liam, Zayn i
Louis.
-Marzenia się spełniają- dodała Rosie.
-Nadal w to nie wierzę, jesteśmy Mistrzami Galactik
Football- powiedziałam z niedowierzaniem.
-Chce mi się spać- zaśmialiśmy się na słowa Harrego.
Zarzuciliśmy sobie ramiona na barki i spojrzeliśmy w górę. Powoli, jakby
opuszczany na niewidzialnej lince zaczął spadać sporych rozmiarów Puchar
Galaktyki, który mienił się niebieskim odcieniem naszego fluxa. Trofeum trzymał
nasz kapitan, drugą rękę zarzucając na barki swojej dziewczyny. Zayn tulił do
siebie Rosie i szeptał jej coś do ucha, co skutkowało tym, że blondynka
chichotała pod nosem.
___________________________________
Pierwsza część dobiegła końca (;(
Ciąg dalszy będzie pisany na nowym blogu, do którego linka macie niżej:
Zaraz zacznę dostosowywać bloga pod siebie oraz dodam bohaterów i prawdopodobnie fabułę.
Tym czasem zachęcam do komentowania
buźka miśki ;**