„Nie potrzebuje kogoś, kto będzie mi mówił jaka jestem 'wspaniała' ,
tylko kogoś kto pomoże mi wstać , gdy będę spadać.”
*Harry*
Zaraz po treningu wyszliśmy z Rosie i Niallem na spacer.
Gadaliśmy głównie o treningach, meczach i o tym, że Tomlinson ją zrani.
Oczywiście Rosie cały czas spierała się, że mam dać mu szansę. Dał bym mu tą
szansę, ale nie znam go od wczoraj! On cały czas wyrywa, później zalicza i
zostawia dziewczyny. Nie chcę, żeby Rose przez niego cierpiała.
-Rosie jak to jest mieć wujka za trenera?- trzepnąłem kuzyna
w tył głowy. Ona nie chce, żeby ktokolwiek o tym się dowiedział, a ten baran
jeszcze tak głośno gada.
-Niall, proszę cie- mruknęła.
-No co?- zdziwił się. – cały czas cie wywyższa – otworzyłem
szarzej oczy, a Rosie zatrzymała się i prychnęła z niedowierzenia.- no co
blondyneczko prawda boli? To Amy powinna być napastniczką.
-Jesteś podły- Gonzales uciekła.
-Pojebało cie czy jak!? – wrzasnąłem. – powiedziałeś komuś,
że Aarch jest jej wujkiem?!
-Może- zaśmiał się, a potem wesołym krokiem poszedł dalej.
*Rosie*
Jak on może mówić takie rzeczy? I to powiedział Nialler,
który jest moim przyjacielem, nie tak bliskim jak Harreh, ale jednak przyjacielem.
Nie gadamy już tydzień, a jutro gramy mecz z Pirats, ale nic mi nie wychodzi!
Wszystko przez to, że ta cała sytuacja mnie z Niallem mnie przytłacza.
Przyjaciel nie powinien mówić takich rzeczy.
-Rosie skup się!- wrzasnął wujek, wybudzając mnie tym samym
z transu. Wszyscy na mnie patrzeli. Niall prychnął pod nosem, a Amanda patrzyła
na mnie z pogardą.
-Przepraszam- westchnęłam.- mogę wyjść?- Eddie wypuścił nas
z holotrenera, a ja od razu przyśpieszyłam kroku i wyszłam z sali. Poczułam jak
ktoś szarpie mnie za ramię, a chwilę potem stałam oko w oko z Harrym.
-On nie chciał- przytulił mnie do swojej klatki piersiowej,
która była umięśniona. Gładził rękoma moje plecy, chcą dodać mi w ten sposób
trochę otuchy. – Rosie olej to.
-Dobrze wiesz, że nie potrafię. To przecież nie jest moja
wina, że…
-Misiek- Louis wtrącił mi się w zdanie. Jedyne z czego się
cieszę jest to, że nie zdążyłam dokończyć zdania. – co jest?- z wymuszonym
uśmiechem, wzruszyłam ramionami. – pogadajmy- spojrzałam znacząco na Harrego,
żeby nas zostawił samych, co po chwili uczynił. – chodź- ujął moją dłoń i
wyprowadził na zewnątrz. Było naprawdę zimno. Szatyn usiadł na werandzie, a
mnie usadził na swoich kolanach. –mów co się stało, jak ten palant cie zranił,
to…
-Nie chodzi o Harrego i przestań nazywać go palantem, bo to
mnie boli.- wywrócił oczami. –pokłóciłam się z Niallem.
-O co?
-To skomplikowana sytuacja, generalnie chodzi o sprawy
rodzinne, ale nie chcę o tym mówić.
-Spoko- pocałował mnie w czoło, a potem przytulił. –zimno
ci?- pokiwałam potwierdzająco głową. Jestem z natury zmarźluchem, zawsze jest
mi zimno.- wracamy- wróciliśmy do środka, gdzie na progu siłowni minęliśmy
Horana, który tylko prychnął na mój widok, co nie uszło uwadze Tomlinsona.-
masz jakiś problem blondasku!?- warknął.
-Jeszcze ci nie powiedziała?- zdziwił się, uśmiechając
chytrze.
-Powiedziała i jeszcze raz będzie przez ciebie smutna, to ci
przypierdolę- Louis był wściekły, co wywnioskowałam po mocnym uścisku, który
zaciskał się na moim nadgarstku.
-Jesteś tylko mocny w gębie. Myślisz, że starzy mają kasę i
wszystko ci wolno.
-Niall! Przestań być takim dupkiem!
-Nie zawsze jesteś najważniejsza- odwrócił się na pięcie i
szedł w kierunku salonu. Westchnęłam, przeczesując włosy.
-Loui przepraszam za niego- pokiwał tylko głową na boki z
wymuszonym uśmiechem. Wiedziałam, że w pewnym sensie go to dotknęło, ale
przecież to nic złego mieć bogatych rodziców. Bogate dzieciaki wcale nie muszą
być rozpieszczone i próżne. Przecież Louis taki nie jest, ja chyba też nie.
-Muszę lecieć- cmoknął mnie przelotnie w usta, a potem
poszedł do siebie. Po chwili wyszedł ubrany w normalne ciuchy, założył buty i
kurtkę, po czym wyszedł, trzaskając drzwiami. Weszłam do pokoju, a Amy od razu
wyszła. Czy ona mnie ignoruje?
*Louis*
Pieprzony blondas, ale z jednej strony powinienem mu
podziękować, bo zbliżył mnie tylko do Rosie, którą za niedługo zaliczę. Wkurwił
mnie tym tekstem o kasie mojego starego. Żal mu dupe ściska, bo nie ma na
koncie sześciu zer, tak jak ja. Musiałem się wyładować, dlatego poszedłem do
klubu bokserskiego, w którym dość często bywałem. Po przekroczeniu progu
poszedłem od razu do biura Billa. To chyba jedyny człowiek w galaktyce, który
mnie nie wkurwia.
-Siemka Billy- przybiłem sztamę z 50- latkiem, który ucieszył
się na mój widok.
-Louis, długo cie nie widziałem. Zmieniłeś lokal, czy jak?-
zaśmiałem się siadając naprzeciwko niego.
-Nie mam czasu, jestem w drużynie Aarcha, ale dziś chcę
troche odreagować- przytaknął, a potem podał mi moją torbę, którą zawsze u niego
zostawiałem. Poszedłem do szatni i ubrałem luźne szorty oraz rękawice. Zacząłem
uderzać w worek, kiedy jakiś małolat o mnie zahaczył. – kurwa, patrz jak łazisz
ciulu!
-Zamknij ryj- złapałem go za koszulkę.
-Powtórz- milczał.- no co, kurwa śliny ci zabrakło!? –
splunął mi w twarz. Za szmaty wrzuciłem go do ringu.
-Louis!- z gabinetu wybiegł Billy. – koniec przedstawienia!
-Nie, ten chuj nie będzie mi pluł w twarz. Zawołaj sędziego-
Bill mimo niezadowolenia, przystał na moją prośbę i po chwili do ringu wszedł
Andy. Zaczęliśmy walkę, na początku dałem mu fory, ale potem zacząłem go
okładać. Andy próbował mnie odciągnąć, ale nie miałem zamiaru przerywać. Teraz
byłem w transie, ten debil obrywał za wszystko, co w ostatnim czasie mnie
wkurwiło.
-Louis dość!- Billy odciągnął mnie od poturbowanego
nastolatka, który miał całą twarz we krwi.
-Jeszcze raz wejdź mi w drogę, to nie będę taki łagodny-
warknąłem i poszedłem do szatni. Przebrałem się i wróciłem do akademii. Poszedłem
wziąć prysznic, a potem ubrałem szare dresy i położyłem się do łóżka. Włączyłem
telewizję i oglądałem powtórkę naszego meczu, a potem leciał jakiś denny teleturniej.
Zayn i Liam przyszli około 23 i od razu poszli spać. Dalej oglądałem TV, kiedy
materac się ugiął. Przekręciłem głowę i kogo widzę? Blond miśka. No proszę, już
nie może beze mnie zasnąć i żyć. – stało się coś?
-Nialler nie chciał – uśmiechnęła się lekko. – jest zły na
mnie, a na tobie się wyżył. Przepraszam- no czy ona nie jest urocza? To
niewiarygodne, żeby być aż tak słodkim i idealnym. Szkoda tylko, że ją zranię,
ale dymie mnie to. Ja nigdy nie przegrywam, a ona nie jest w moim typie. Jest
zbyt… porządna i grzeczna. To bardziej typ Zayna. Malik lubi blondynki, które
same sobie nie dają rady i trzeba je bronić, poza tym on łapie laski na
wizerunek złego chłopca z gitarą, który chodzi własnymi ścieżkami. Zayn taki
jest, bo jego rodzice zginęli w wypadku i jest wychowywany przez panią Green.
Jeśli chodzi o mój typ lasek, to lubię pewne siebie suki, jak Ally.
-Nie szkodzi- cmoknęła mnie w policzek i chciała wyjść, ale
złapałem ją za nadgarstek.- ale musisz mi to wynagrodzić- poruszałem brwiami.
-Nie Loui- mruknęła.
-Nie chodzi mi o seks, ale śpij tutaj- jej policzki stały
się purpurowe. Właśnie tak Louis Tomlinson działa na dziewczyny. Zawstydza i
doprowadza do szaleństwa. Za niedługo zacznę jej się śnić, potem nie będzie się
mogła na niczym skupić, a na końcu ją przelecę.
-Loui to niestosowne.
-Rosie dajesz mi mylące sygnały. Podobasz mi się i w ogóle,
ale nie wiem co ty czujesz do mnie- boże nie wierzę, że to powiedziałem. Kurde
jakoś muszę, ją przekonać do siebie.
-Loui to nie tak, że jesteś mi obojętny, ale ja… lubię cie i
to bardzo, ale nie jestem gotowa na coś więcej- nie chcę czegoś więcej! Chcę
seksu! Chcę wygrać zakład z Malikiem, a potem wali mnie co będziesz robić!
-Jasne, tylko, że to nic nie oznacza. Przyjaciele śpią
czasem w jednym łóżku- uśmiechnęła się i pocałowała mnie w policzek. Co jak co,
ale całować się to ona umie. – to jak będzie?- zagryzłem dolną wargę.
-No okay- westchnęła, a potem przykryła się kołdrę i
odwróciła do mnie tyłem, zachowując odpowiednią odległość. Boże to trudniejsze
niż się wydaje. Przyciągnąłem ją bliżej siebie, na co zadrżała. Pocałowałem jej
obojczyk, na co mruknęła. Wszystko idzie zgodnie z planem.
*Zayn*
Obudził mnie budzik Liama. Chryste nie mógł go wyłączyć?!
Przetarłem oczy i ziewnąłem. Nie ogarniam, czemu to kurestwo budzi tylko mnie!?
Liaś śpi jak zabity, Louis i Rosie też. Kurwa to nie fair! Czekaj… stój… Louis
śpi z Rosie?! Podszedłem do jego łóżka i uniosłem kołdrę. Na całe szczęście
aniołek był w piżamce. Heh nie chcę przegrać. Dobra dość się chyba w nocy
natulili.
-Wstawać cipki!- wydarłem się, na co blondynka zadrżała.
Uniosła powieki i zamrugała kilkakrotnie. Spojrzała na mnie nagryzając wargę. –
no witam aniołku.
-Hej Zayn- uśmiechnęła się lekko.
-Wyspałaś się?- jej policzki się zaróżowiły, na co się
triumfalnie uśmiechnąłem.
-Pójdę już, za niedługo lecimy na Cillo- wypełzła z ramion Tomlinsona i ruszyła w kierunku drzwi. Pokiwałem
głową z politowaniem na boki, to jest przednia zabawa, tylko szkoda mi Louisa,
bo wiem, że się w niej prędzej czy później zakocha, a ona go znienawidzi. Zacząłem
budzić przyjaciół, ale najpierw poszedłem się ogarnąć do łazienki. Dupki się szykowali,
a ja szedłem coś zjeść. W kuchni siedziała Rosie i zajadała płatki. Blondynka
była ubrana w czarne rajstopy, jeansowe szorty i beżowy sweter. Na nogach miała
vansy, a włosy miała rozpuszczone. Pachniała… zniewalająco. Ma fajne perfumy.
-Aniołku- zagadnąłem
jej do ucha, na co podskoczyła.
-Nie strasz mnie-
uśmiechnęła się lekko. Usiadłem naprzeciwko niej. – chcesz?- wskazała na miskę.
-Ty nie jesz?
-Nie mam ochoty-
podsunęła mi miskę pod nos. Spojrzałem najpierw na naczynie, a potem na nią
marszcząc brwi. A co jak coś tam dosypała?- patrzysz na mnie jakbym miała cie
otruć.
-Z Louisem kręcisz?
-Co?!- pisnęła.-
skąd ten pomysł?- dziewczyna była zdenerwowana.
-Nie wiem, może
dlatego, że z nim spałaś?- zakrztusiła się śliną, z czego miałem niezły ubaw.
Do kuchni wszedł Tomlinson i Payne. Lou pocałował aniołka w czubek głowy i
mówiąc mi, że wygra, na co stwierdziłem, że chyba śni. Ja nie przegrywam, a
dzisiaj dorzucę do zakładu haczyk, że się zakocha. Obaj moi przyjaciele usiedli
obok nas.
-Siemka Rose-
dołączył do nas Styles.
-Cześć Harreh-
uśmiechnęła się promiennie, ale jej humor szybko się zmienił, kiedy do kuchni
przyszedł Niall i Amy. Okay, nie ogarniam o co im poszło, ale mam to w dupie.
Po śniadaniu, poszliśmy spakować najpotrzebniejsze rzeczy i wsiedliśmy do
statku. Dzisiejszy lot był jednym z tych spokojniejszych, w porównaniu z tym
pierwszym, gdzie każdy miał humorki, jak ciężarna. Brzdąkałem sobie na gitarze
przypadkowe akordy, kątem oka obserwując co robi reszta. Rosalie rozmawiała z
Louisem, a Hazz standardowo leżał na jej udach i spał. Nie ogarniam, jak można
przespać prawie cały dzień, no bo w sumie normalny człowiek przesypia 25lat, a
u niego to znacznie więcej. Niall szeptał z Amy, co przypominało mi dwie z tych
laseczek w klubach, szepczących i obgadujących inne dziewczyny. Liam bawił się telefonem
i od czasu do czasu na jego ustach gościł uśmiech. Może znowu urabia jakąś
laskę? Kto to wie…
Z kabiny pilota
wyszedł do nas Aarch informując nas, że zaraz zostaniemy przechwyceni przez
Pirats’ ów, bo jak każdy wie, oni i Technoid nie za bardzo się lubią. Nasi
przeciwnicy muszą się ukrywać, bo za głowę ich przywódcy, czyli Sonny’ ego
Blacka Technoid wyznaczył nagrodę w wysokości 10 000 kredytów. Cały statek
kosmiczny zaczął się trząś, na co pomieszczenie wypełnił pisk Rosie. To nawet
urocze, bo ona jest taką kruchą dziewczynką, która dopiero poznaje życie w tym
nieco brutalnym świecie.
-Siema jestem
Archie- w środku znalazł się dość wysoki mulat, mniej więcej wzrostu Louisa.
-Jak ty tu…?-
ziewnął Styles i znowu uderzył w kimono. Okay, nie wnikam w to…
-Nie wierzę, że was
poznałem. Kibicuję wam, serio, ale z Lightnings przegracie.
-Heh zabawny jesteś
gościu- mruknąłem.
-Stary ostatni mecz
był zajebisty- usiadł obok mnie i klepnął w ramie. Pogrzało go, czy jak? Nie
wie, że mnie się nie klepie? Mniejsza…
-Archie zamknij się
w końcu- powiedział zażenowany, gość w kapeluszu. – przepraszam za niego. Jest
naprawdę świetnym Pirats' em, ale za dużo gada. Jestem Corso- wystawił rękę w
moim kierunku.
-Zayn- uścisnąłem
ją, a potem przedstawiłem mu resztę, na co oni mruknęli niezrozumiałe cześć, siema, albo hejka. Jedyna Rosie
uniosła głowę, uśmiechnęła się i zamachała w jego kierunku. Corso poszedł,
gdzieś z Aarch’ m, zostawiając mnie z tym szajbusem.
-Stary chcesz
zobaczyć nowe karty Galactik Football?
-Nie ma jeszcze
nowych, nie urodziłem się wczoraj, przecież Technoid…- położył przede mną plik
kart.
-Patrz na tą- wyjął
z tali jedną, którą mi podał.
-Pierdolisz!
-Nówka, jeszcze nikt
ich nie ma.
-Ile za nie chcesz?-
przecież nie przegapię okazji, żeby mieć kartę do Galactik Football z moją
piękną buźką.
-Wygrajcie puchar,
będziemy kwita.
-Stoi- przybiliśmy
sztamę. Spoko jest ten Archie. Przegadaliśmy cały lot. Nasz prom zatrzymał się,
a mój nowy ziomek zaprowadził nas do hotelu. Nie były to jakieś luksusy, ale mi
to nie przeszkadzało. Pokój miałem z Li i Lou. Siedzieliśmy na łóżkach i
oglądaliśmy TV, ale nic ciekawego nie było. Nudziliśmy się jak cholera, ale
olśniło mnie.- ludzie gramy w karty.
-Dobra, ale bez
demolki, jak przegrasz Malik- zaśmiał się Liaś, w czym zawtórnował mu
Tomlinson. Hahaha ha haha rozpierdolę was chłopcy, mam nowe karty, a wy mi
możecie naskoczyć! Hahaha haha ha. Usiedliśmy wszyscy na podłodze i zaczęliśmy
grą. Rzucaliśmy karty z zawodnikami. Cały czas szliśmy łeb w łeb, ale te dupki wyrzucili
wszystkie swoje najlepsze karty. Na końcu grali Red Tigers, a ja? Ja sobie
wyrzuciłem moją własną kartę.
-Co to kurwa jest?!-
wydarł się Tommo.
-Ślepy jesteś? –
zaśmiałem się.- mam jeszcze taką- pokazałem im identyczny kawałek tektury, ale
z buźką aniołka.
-Skąd ty to kurwa
masz?- tym razem pytanie padło z ust Payne’ a.
-Mam swoje sposoby-
uśmiechnąłem się triumfalnie.
-Gadaj- warknęli,
niemalże w tym samym czasie.
-Archie mój nowy
kumpel mi załatwił- zebrałem wszystkie swoje karty i włożyłem do torby.
Poszedłem się przejść. W sumie spoko, nie? Wygramy z Pirats, bo oni nawet nie
mają fluxa. Zostaną nam jeszcze dwa mecze, jeden towarzyski i jeden z Shadows,
którzy nam wpierdolili ostatnio. Ten ciul Marko do nich dołączył i są całkiem
dobrzy, ale nakopiemy im do dup, tak ich wydmiemy, że chodzić nie będą umieli!
Teraz trzeba wyluzować. Szedłem w nieznanym mi kierunku, kiedy pojawił się Archie.
Skoczyliśmy do klubu, ale… cóż troche mnie rozczarował. Nie było na czym oka
zawiesić, ale w sumie… dobrze się bawiłem. Pogadałem z innymi facetami, którzy
nam kibicowali. Obstawiali, które z meczów wygramy. Do hotelu wróciłem późnym
wieczorem, troche wystawiony.
__________________________________
Dobra mam dla was kolejny rozdział. Dziękuję też za nominację do LA, ale szczerze? Nie chce mi sie odpowiadać na te pytania, bo dziś już to robiłam na innym blogu i wczoraj też. Jestem tym troche zmęczona i znudzona, ale naprawdę DZIĘKI ;**
piszcie co sądzicie o rozdziale, bo to mnie serio motywuje!!
jeśli chcecie, to pytajcie bohaterów o co tylko chcecie w zakładce ;]
buźka miśki ;**
P.S.
Welcome to our life - piszę z przyjaciółką, jako Ellie bardzo cieszyłabym sie, gdybyście wpadły ;)