sobota, 26 kwietnia 2014

11. Straciliśmy nasze szczęście




„Nasze granice są wyznaczane tylko przez nasze lęki.”

*Rosie*
Archie powiedział, że jeśli chcę zostać z nimi muszę coś robić, a nie tylko siedzieć bezczynnie. Siedziałam i razem z mulatem zastanawiałam się do czego mogę się przydać. Do kabiny wszedł Corso i inni przyjaciele Sony’ ego.
-Ciekawe co ten głupi robot tym razem ugotował?- zaśmiał się Mick. Mimo, że jestem tutaj kilkanaście godzin znam już niektórych Piratsów.
-Co za robot?- zagadnęłam chłopaka, który był w wieku Zayna, Louisa, Liama, Nialla i Amy. Kiwnął dyskretnie, abym się odwróciła. Za moimi plecami stał robot, który zamiast ramion miał łyżkę i packę do przewracania. Puszka była naprawdę zła.
-Corso skoro nie smakuje ci to co gotuję to nie jedz- Archie zachichotał pod nosem, a ja uważnie przyglądałam się całej sytuacji.- a ty Archie co się śmiejesz?! Skoro jesteście tacy mądrzy sami gotujcie!- robot odszedł, a mina mojego przyjaciela była bezcenna, zupełnie tak jak wyraz twarzy Corso.
-Może ja coś ugotuję?- zaproponowałam.
-A potrafisz?
-Wszystko co ugotuje, będzie lepsze od tego ohydztwa. Archie, zaprowadź ją do kuchni- według zaleceń Corso chłopak zaprowadził mnie do kuchni. Spotkaliśmy tam robota, który przeklinał ich pod nosem, mimo, że nosa nie miał.
-Przyszliście mnie przeprosić?
-Nie, Rosie będzie gotować…
*Zayn*
Ciężko trenowaliśmy, ale bez Rosie nie wygramy z Wambas, bo Amanda NIE NADAJE SIĘ na napastniczkę. Co jej strzeliło, że mogłaby się sprawdzić?! Prawda jest taka, że potrzebujemy aniołka. Na zmianę dzwoniliśmy z Tomlinsonem i Paynem, ale olewała nas. My chcemy tylko wiedzieć, gdzie jest, pójść po nią i za wszelką cenę- nawet siłą- sprowadzić ją z powrotem do akademii. Nie żeby coś, ale brakuje jej tutaj. Rosie trzymała nas wszystkich w grupie, a teraz? Wszyscy się kłócimy i skaczemy sobie do gardeł. Harry i Niall wcale się nie dogadują, ja z chłopakami aż szkoda gadać, a Amy? Ona napędza wszystkie kłótnie.
Przebrałem się w strój, a potem wszyscy wyszliśmy na boisko. Gramy u siebie, a przez tą wydrę przegramy, a jak przegramy to będzie źle. Kij z tym, że to towarzyski. Najlepsi muszą wygrywać!
*Rosie*
  Razem a Archie' m poszliśmy do baru, gdzie razem z nim miałam być barmanką. Nigdy nie robiłam takich rzeczy. Trochę się boję, że zrobię coś nie tak i będą kazali mi wrócić. Cały lokal był zatłoczony. Ludzie mówili tylko o jednym, a mianowicie o dzisiejszym meczu Snow Kids i Wambas. Jest to mecz towarzyski, a ja bardzo chciałam w nim zagrać, ale nie mogę. Przegralibyśmy, gdybym tam była. Nie bylibyśmy zgrani i nie dogadywalibyśmy się na boisku. Dlaczego taka ofiara i kłamczucha jak ja, ma im odbierać szansę na puchar galaktyki?
Szłam z tacą, na której były szklanki. Podawałam napoje młodym i starszym mężczyzną, którzy jak zaczarowani wpatrywali się w ekran telewizora plazmowego. Kątem oka widziałam jak sobie radzą, szło im… przeciętnie. Najbardziej zabolał mnie fakt, że na mojej pozycji grała Amanda. Jeśliby się nad tym dłużej zastanowić, to mogę stwierdzić, że nawet wujek się nade mną litował, pozwalając mi grać na pozycji napastnika. Snow Kids przegrywali 2-0 już w pierwszej połowie.
-Czemu z nimi nie grasz?- zagadał jeden chłopak.
-Bo się nie nadaje- starałam się zatamować łzy, które cisnęły mi się do oczu. To naprawdę boli… Całe życie poświęciłam piłce, a teraz… czuję się jakby ktoś mnie spoliczkował deską. Mogę powiedzieć, że jestem naprawdę żałosna i słaba. Kto normalny robi aferę ojcu, żeby pozwolił jej grać w reprezentacji, okłamuje swoich przyjaciół, a potem jak tchórz ucieka!? Jestem głupia, bo zbyt dużo sobie wyobrażałam. Ally ma rację… dziewczyny nie nadają się do gry w piłkę.
-To jakiś żart? – spojrzałam na niego ze zmarszczonymi brwiami. – jesteś tak dobra jak Warren.
-To lekka przesada, ja nie nadaję się do gry. Dziewczyny nie powinny grać, bo są słabe- teraz naprawdę straciłam do siebie szacunek. Powiedziałam zdanie, które kłóci się z moimi zasadami moralnymi. Zawsze byłam za równouprawnieniem, bo uważałam, że kobiety mogą być we wszystkim tak dobre jak mężczyźni, a teraz? Eh… szkoda gadać.
-Wiesz… zawsze byłem zdania, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Rosie masz talent, o którym inni mogą tylko pomarzyć. Dostałaś największą szansę od losu, dlatego wykorzystaj ją- nie odpowiedziałam tylko odeszłam. Po jakiejś godzinie mecz się skończył, a wszyscy kibice wyszli, zostawiając lokal w opłakanym stanie. Robot, który był na statku Sony’ ego zaczął krzyczeć po mnie i Archie' m, żebyśmy się wzięli do sprzątania. Ogarnęliśmy wszystko, a potem z butelkami coli usiedliśmy przy jednym ze stolików. Leciał akurat wywiad ze Snow Kids. Z Kali rozmawiał Loui, Zayn i Liam.
-Przegraliście swój pierwszy mecz. Jak się z tym czujecie?
-Cóż… nie zawsze w życiu jest łatwo, zawsze są wzloty i upadki- stwierdził Liaś.
-Straciliśmy nasze szczęście- wzruszył ramionami przygnębiony Louis.
-Ale mamy nadzieję, że wróci przed następnym meczem z Shadows- Zayn puścił oczko. Otworzyłam usta ze zdziwienia i spojrzałam zszokowana na Archie’ go.
-Aa- jęknęłam.- co to było!?
-Według mnie nieudane przeprosiny i prośba o powrót do zespołu- zmarszczyłam brwi.- faceci nie potrafią przepraszać, dlatego wybacz im tą… chujnię- wziął w dwa palce szyję butelki i napił się. Potem odstawił szkło.- za dwa dni gracie mecz z Shadows.
-Wiem o tym Archie, ale boję się, że nie będą chcieli ze mną gadać- znowu spuściłam głowę.
-Żartujesz sobie!?- zdziwił się.- twój telefon od trzech dni dzwoni jak pojebany! Powiedzieli, że chcą żebyś wróciła-jak na zawołanie moja komórka znów zaczęła dzwonić. Oboje z mulatem spojrzeliśmy na urządzenie. Chłopak szybko pochwycił telefon i odebrał. –siemka Zayn… tak jest ze mną i jest bezpieczna… właśnie o tym gadamy… luzik stary… narka- oddał mi moją własność. –powiedział, że tęskni. To takie… przereklamowane, przecież ty wolisz Louisa- zaśmiał się.
-To moi przyjaciele, a ja żadnego nie wolę.
-Powiedzmy, że wierzę- mruknął od niechcenia.- chodź, wracamy na statek- przytaknęłam i poszliśmy. Czekał na nas Sony ze skrzyżowanymi rękoma na piersi. Na prawym nadgarstku miał bransoletkę. Ja już chyba widziałam, gdzieś podobną.
-Ty jesteś Rosie?- przytknęłam.- dziękuję za ratunek.
-To ja powinnam podziękować, za to, że zabraliście mnie ze sobą- wzruszyłam ramieniem. –ale… chyba powinnam już wrócić. Obiecuję, że nikt się nie dowie, jak tutaj trafiłam- wystawiłam w jego kierunku mały palec, który po dłuższej chwili chwycił swoim.
-Archie zajmij się tym- puścił mu oczko, a mulat złapał mnie za rękę i gdzieś prowadził. Po drodze złapał za mój plecak.
-Rosie muszę ci wyczyścić pamięć.
-Archie przecież nikomu nie powiem, zaufaj mi.
_______________________________________

Jejciu, ale mnie zaskoczyliście tymi komentarzami. Fajnie, że wam sie podobają te wypociny xd Szczególnie dziękuję Ami xx na pewno skorzystam z twoich rad i wykorzystam pomysł, który mi podsunęłaś. Wielkie dzięki też dla AndyX Rowlands z http://psychopathic-love.blogspot.com/
za nominację do Liebstar Award (też nwm jak to sie pisze, dlatego mi to wybaczcie xd), ale nie chce mi sie na te pytania odpowiadać, ale liczę po cichu, że mi to wybaczysz ;p
Buźka miśki ;**


4 komentarze:

  1. Wybaczam ^^
    Co do rozdziału, wiedziałam, że wróci! ♥ I tak jak miałam rozkminę z kim powinna być tak teraz jestem za Louie ♥ :3
    No to ten, ja nie mogę sie doczekać nowego rozdziału i weny ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Awwwww dziękuję, byłam pewna, że weźmiesz mnie za jakąś naterętną dziwaczkę, a tu takie zaskoczenie !
    Co do rozdziału: Mam nadzieje, że relacje między Rosie, a Amy sie polepszą bo sądzę, że w głebi duszy Amy jest całkiem uroczą osobą.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dostajesz ode mnie nominację do Liebster Blog Awards. Na moim blogu znajdziesz więcej informacji oraz pytania. Zapraszam! - www.lovewithgingerhair.blogspot.com Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy