niedziela, 3 sierpnia 2014

23. Znajdź skrzydłowego



„Zanim wykonasz jakikolwiek ruch dobrze się zastanów, bo każdy łyk powietrza może być twoim ostatnim.”

*Liam*
Obudził mnie ten pieprzony budzik. Kali zaczęła się niespokojnie wiercić. Na co pocałowałem ją w czubek głowy mówiąc, że ma spać dalej, bo ja idę na trening. Rozejrzałem się po pokoju, ale moich przyjaciół nie było. Niewzruszony poszedłem do łazienki się ogarnąć. Ubrałem czarne dresy i poczesałem włosy, a następnie nałożyłem full capa. Wyszedłem z łazienki i wyjąłem z szafy koszulkę, którą przewiesiłem przez ramię. Musnąłem jeszcze usta Morgan i wyszedłem do kuchni. Z lodówki zabrałem colę i poszedłem do sali ćwiczeń. Aarch i Eddie już na nas czekali.
-Dobry- mruknąłem przeciągając się.
-Cześć Liam, gdzie reszta?- wzruszyłem ramionami. –idź po nich- warknął na co niechętnie poszedłem do pokoju Stylesa i Horana. Obudziłem ich i Amy, a potem poszedłem do Rosie. O dziwo blondynki i Malika nie było, ale Louis spał u Gonzales na łóżku.
-Stary wstawaj- rzuciłem w niego poduszką.
-Już Lou- mruknął.
-Lou gadasz do siebie!?- czego on się najarał? Może zapożyczył czegoś od Jamie? – Boo wstawaj, bo Aarch się wkurwi.
-Już moja piękna- chrapnął odwracając się na drugi bok.
-Kurwa Louis wstawaj ciulu!- szatyn poderwał się z łóżka i stanął na baczność. – co ci gościu odpierdala? Czemu mówisz sam do siebie?
-Jak sam do siebie?
-Lou- jego oczy zabłysły.- kto to jest Lou?
-Lucy- poprawił.- tylko przyjaciele mówią Lou. Niezła dupa, koleżanka miśka, moja przyszła laska- puścił mi oczko i wyminął. Czy on właśnie powiedział, że zamierza zdobyć tą całą Lucy?! Zwykle to dziewczyny starają się o niego, a nie on o dziewczyny. To już druga panna dla której się tak męczy.
-Boo, gdzie Rosie i Malik!?- wrzasnąłem za nim.
-W jaskini!- odkrzyknął, a ja wyszedłem za nim. Co za kretyn. Chodziłem jak skończony palant i szukałem tych zakochańców, aż w końcu zrezygnowany poszedłem na taras, żeby zapalić i ich znalazłem. Awww wyglądali uroczo, dlatego zrobiłem im zdjęcie i wstawiłem na portal społeczności owy. Nie miałem serca ich budzić, ale musiałem. Dałem Zaynowi lekkiego liścia w policzek, a ten się poderwał z hamaka zrzucając tym samym Gonzales na ziemię.
-Pojebało cie!?- wrzasnął i wziął dziewczynę na ręce. Ułożył ją powrotem na prowizorycznym łóżku. Rozciągnął się, a potem zabrał ode mnie fajkę. Nic nie mówił tylko jarał, a ja z nim. –serio Liaś, ty i fajki?
-Serio Malik, ty i głupie zakłady?- prychnął pod nosem.
-Nie wiem jak to odkręcić. Zakochałem się w niej- spojrzał na blondynkę, do której podszedł i szczelniej przykrył kocykiem. – zastanawia mnie tylko skąd Jamie ma mój nowy numer…
*Louis*
Czekaliśmy tylko na tych ciuli i miśka. Przyszli po dwudziestu minutach i właśnie w tym momencie zadzwonił mój telefon. Znowu ta szmata Lockwood.
-Co jest słonce?
-Zayn mnie ignoruje- warknęła wściekła, na co wywróciłem oczami.
 -Totalny wyjeb na to mam- powiedziałem pewnie.
-A co ze mną?- jęknęła błagalnie. Niestety na mnie takie niby triki nie działają.
 -Na ciebie też- starałem się nie parsknąć śmiechem, ale nie wychodziło mi to zbyt dobrze, czego efektem było westchnięcie Jamie.
-On jest z tą blond szmatą?
 -Chyba tak.
-Okay, pa Lou- skrzywiłem się jak zawsze, gdy ona skraca moje imię. Nie to, że tego nie lubię, czy co, ale ona ma okropną barwę i brzydko wymawia Lou.
 -Ta ty też się nie puszczaj- rozłączyłem się, a wszyscy patrzeli teraz na mnie.
-Z kim gadałeś?- Zayn skrzyżował ręce na piesi i patrzył na mnie podejrzliwie.
-Nie twoja sprawa- westchnąłem i chciałem wejść do holotrenera, kiedy ten idiota mnie szarpnął i zabrał moją komórkę.
-No proszę, czyli jednak to twoja sprawka- prychnął.- a skoro sprowadziłeś tu tą kretynkę to teraz ją stąd wpierdol, bo nie mam czasu, ani ochoty się z nią użerać!
-Pierdol się Malik- machnąłem ręką i wyszedłem. Zadzwoniłem do Jamie i poszedłem do niej. Mieszkała w innym hotelu niż my. Kiedy przeszedłem próg jej apartamentu od razu zacząłem ją całować…
*Rosie*
Nie mogę uwierzyć, że Louis się tak zachował. To niewporządku zważając na to, że Zayn to jego przyjaciel. Louis wyszedł, a wkurzony Malik kolejny raz przyłożył w ścianę. Chłopak syknął pod nosem, a potem złapał się za kończynę.
-Zayn, chodź opatrzę tą rękę- Dame Simbaj zabrała go pod ramię i wyprowadziła z sali treningowej.
-Dobra dzieciaki- westchnął wujek przeczesując dłonią włosy. – idźcie na siłownię, trening przekładamy na dziesiątą.
-Ja idę biegać- mruknął Harry i jako pierwszy wyszedł z pomieszczenia. Ostatnio nasze relacje się ochłodziły. Dogoniłam go i szarpnęłam za ramię.- co do…!?- kiedy mnie zobaczył to odsunął się na kilka kroków do tyłu.- czego ty chcesz Rosie?- jego ton w stosunku do mnie był lodowaty.- gdzie masz Malika?- prychnął.
-Dlaczego się tak zachowujesz?   
-Tak? Czyli, że jak?
-Czemu traktujesz mnie jak śmiecia?- pociągnęłam nosem i mrugając szybko tylko po to, żeby nie płakać. Harry jest dla mnie bardzo ważny, a ja nienawidzę się kłócić. –cały czas spędzasz z Louisem, a mnie olewasz- loczek głęboko westchnął i chciał odejść, ale nie pozwoliłam mu.- Harreh wyłóż karty na stół. Jeśli zrobiłam coś nie tak to mi to powiedz! Chcę odzyskać mojego przyjaciela- jęknęłam błagalnie.
-To ty przestałaś ze mną gadać, dobrze wiesz kiedy- wskazał palcem w moim kierunku. –tym razem to ty jesteś winna Rose.
-A wszystko dlatego, że się o ciebie boję- prychnęłam niedowierzając. –bo nie chcę, żebyś chorował. Każdego dnia boję się, że kiedyś się nie obudzisz, a ty traktujesz to jak błahostkę!- wykrzyczałam ze łzami w oczach.- jesteś… po prostu… grrr… -złapałam za końcówki włosów i zaczęłam za nie ciągnąć krzycząc. Chwilę później poczułam silne ramiona obejmujące mnie i przyciągające bliżej umięśnionego torsu.
-Już dobrze Rosie- westchnął.- nie chciałem i przepraszam- wtuliłam się w niego bardziej. –idziesz ze mną pobiegać?
-A mogę? Bo wiesz… zawsze biegasz z Louisem- wzruszyłam ramieniem, na co on uśmiechnął się ukazując te słodkie dołeczki, które tak bardzo kocham. – to twój nowy przyjaciel.
-Nie wygłupiaj się to, że ostatnio się dogadujemy wcale nie daje mu miana mojego przyjaciela- złapał mnie za nadgarstek, a potem biegliśmy w stronę parku.
*Zayn*
Wróciłem do pokoju, gdzie siedział Liam i gadał przez skype z Susie. Dame Simbaj powiedziała, że z moją ręką jest w porządku, co bardzo mnie cieszyło. Liaś był mega podenerwowany i ciągle rozglądał się po pokoju.
-Stary, widziałeś aniołka?
-Wybiegła za Harrym- przytaknąłem.
-Pożycz komórkę- ciemny blondyn rzucił mi swój telefon, a ja wybrałem numer do blondyneczki.
-Liam stało się coś?- wydyszała do słuchawki.
-To ja aniołku, co ty tam z Harrym robisz?- zaśmiałem się pod nosem.
-Biegam!- oburzyła się. – czy… no wiesz… idziesz do tego kina z… nią? – w jej głosie można było usłyszeć obawę.
-Nie, mam na nią wyjebane tak jak na Louisa-warknąłem. Louis mnie wkurwił. Jak można tak wkopać osobę, którą nazywa się przyjacielem!? Jest pojebany i wątpię, że nasza przyjaźń będzie taka jak dawniej.
-Zayn to twój przyjaciel- jęknęła na co wywróciłem oczami. Przyjaciele tak się nie zachowują! Powinni się wspierać, a nie podkładać sobie wzajemnie kłody pod nogi. –proszę dogadajcie się.
-Kiedy wrócisz?- nie miałem zamiaru wdawać się z nią w dyskusję na temat Tomlinsona, bo wiem, że bym przegrał.
-Za jakieś dziesięć minut- mruknęła niezadowolona.- paa.
-Na razie- powiedziałem od niechcenia i rozłączyłem się. Rozłożyłem się na swoim łóżku i bawiłem się komórką. Taa Liam i te jego słodziutkie SMSki z Kali i Susie. Awww słodziak i pieprzony bajerant.
-Taa- zaśmiał się nerwowo Payne zwracając tym samym moją uwagę.- pewnie, że się cieszę, że przyjeżdżasz. Muszę kończyć. Trzymaj się- nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź zamknął laptopa. Westchnął głęboko i opierając łokcie na kolanach przeczesał włosy. –stary ona chce przyjechać za dwa dni- oznajmił podenerwowany.- co ja mam zrobić? Kali powiedziałem, że zerwałem już z Sue. One mnie rozszarpią.
-Znajdź skrzydłowego- zmarszczył brwi, a potem z uśmiechem popatrzył na mnie.- ja odpadam!- znowu grymas zagościł na jego buźce.- ale… Styles jest wolny! Pogadam z aniołkiem i Hazz będzie twoim skrzydłowym. Zajmie się Susie- puściłem mu oczko, a potem założyłem ręce za głowę.
*Louis*
Wciągnąłem na biodra bokserki, a potem spodnie. Przez głowę przeciągnąłem koszulkę i przeczesałem dłonią włosy. Jamie poszła w moje ślady i również się ubrała. Kiedy blondyna się malowała, ja wiązałem adidasy.
-Zrobisz coś, żeby z nią zerwał?- zapytała malując tuszem rzęsy.
-Pracuję nad tym- warknąłem. Nienawidzę jak ktoś mnie pogania i wtrąca się w nieswoje sprawy.-chcę ją tylko zaliczyć, potem biorę się za inną.
-Kogo?- warknęła na co wywróciłem oczami.
-Co ci do tego Lockwood? -dziewczyna warknęła, a ja parsknąłem śmiechem.- chyba nie myślałaś, że jak się z tobą prześpię to będę twoim nowym facetem?!- mówiłem śmiejąc się z jej głupiego toku myślenia. – hahaha jaka ty jesteś popieprzona! Hahaha… Ty i Ally jesteście siebie warte- ostatni raz poprawiłem włosy i wstałem, po czym wyszedłem. Gdyby postawić obok siebie Ally i Jamie to od razu wszyscy się domyślą, że są spokrewnione. Obie są psychiczne, zazdrosne, nadęte i próżne. W hotelu byłem po jakiś piętnastu minutach. Wszyscy siedzieli w sali i odpoczywali.
-Loui- westchnął misiek jakby z ulgą. Puściłem jej oczko co nie uszło uwadze Malika, który mocniej ją do siebie przyciągnął.
-Traktujesz to poważnie!?- wrzasnął Aarch. – to nie zabawa Louis! Przyjechaliście tutaj, żeby wygrać, a nie olewać treningi! – miałem go już po dziurki. Na początku go lubiłem, ale teraz zaczyna mnie wkurwiać. Myśli, że co jest legendą, bo grał w reprezentacji Akillianu ponad piętnaście lat temu, potem w Shadows i innych drużynach to wszyscy będą go podziwiać!? Nie jego doczekanie! Wszyscy pamiętają jak wystraszony spierdolił, kiedy nasza planeta musiała się odbudować po wybuchu.
-A właśnie, że przyjechaliśmy tu żeby się bawić! Sam mówiłeś, że mamy się bawić i czerpać radość z gry, a teraz ciśniesz nas jak w wojsku! Zastanów się człowieku czego ty chcesz!- wszyscy teraz patrzeli na mnie i trenera. Aarch nakazał nam wrócić do holotrenera i zaczął się na mnie mścić. Kto dostał największy wycisk? Osoba, która powiedziała mu prawdę prosto w oczy. Wszyscy mieli chyba ochotę mnie zabić z wyjątkiem miśka. Blondyneczka patrzyła na mnie ze współczuciem, co w sumie trochę mnie pocieszało. Jest słodka.
-Dobra dzieciaki kończymy, za pięć godzin mecz. Odpocznijcie- szliśmy wszyscy w stronę wyjścia, kiedy Aarch mnie zatrzymał. –Louis pozwól do mojego gabinetu- boże człowieku czego ty ode mnie chcesz? Jak na skazanie ruszyłem za nim. Mężczyzna rozsiadł się za biurkiem, a ja stałem ze skrzyżowanymi rękoma i tupiąc nogą. – Louis…- westchnął.- co się z tobą ostatnio dzieje?
-Nic- warknąłem.- tylko, że wkurwiają mnie ludzie, którzy mówią jedno, a robią drugie.
-Chcę żebyście wygrali i udowodnili, że Akillian nadal coś znaczy.
-Nonsens- prychnąłem z uśmiechem na ustach. –myślisz, ze w ten sposób odkupisz swoje winy, ale tak nie będzie. Oni zawsze będą to pamiętać- powiedziałem na odchodne, a potem wyszedłem trzaskając z impetem drzwiami. 
 __________________________________
Okay mamy nexta, ale jestem trochę zawiedziona ponieważ nikt nie odpowiedział na moje pytanie ;'( Mam dla was pytanie czy chcecie kolejne części tego opowiadania?? 

6 komentarzy:

  1. Genialny rozdział :-) oby Aniołek w koncu dowiedzial sie o zakladzie:-) a co do pytania to bede czytac twoje opowiadanie :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże. Trzymajcie bo zaraz jebne!! To jest cuudowne. Czekam na następny. Ps.kiedy dodasz rozdziały na innych blogach??? :D:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziś skończyłam pisać rozdział na WFL, ale durna ja nie zapisała - brawa dla największej idiotki na świecie -.-

      Usuń
  3. Taak, taak, taak :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaak......................................................................................................................

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochanie, nominuję cię do The Versatile Blogger Award -> http://psychopathic-love.blogspot.com/2014/08/the-versatile-blogger-award.html ♥

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy