„Zanim wykonasz jakikolwiek ruch dobrze się zastanów, bo każdy łyk
powietrza może być twoim ostatnim.”
*Liam*
Obudził mnie ten pieprzony budzik. Kali zaczęła się niespokojnie wiercić.
Na co pocałowałem ją w czubek głowy mówiąc, że ma spać dalej, bo ja idę na
trening. Rozejrzałem się po pokoju, ale moich przyjaciół nie było. Niewzruszony
poszedłem do łazienki się ogarnąć. Ubrałem czarne dresy i poczesałem włosy, a
następnie nałożyłem full capa. Wyszedłem z łazienki i wyjąłem z szafy koszulkę,
którą przewiesiłem przez ramię. Musnąłem jeszcze usta Morgan i wyszedłem do
kuchni. Z lodówki zabrałem colę i poszedłem do sali ćwiczeń. Aarch i Eddie już
na nas czekali.
-Dobry- mruknąłem przeciągając się.
-Cześć Liam, gdzie reszta?- wzruszyłem ramionami. –idź po nich- warknął na
co niechętnie poszedłem do pokoju Stylesa i Horana. Obudziłem ich i Amy, a
potem poszedłem do Rosie. O dziwo blondynki i Malika nie było, ale Louis spał u
Gonzales na łóżku.
-Stary wstawaj- rzuciłem w niego poduszką.
-Już Lou- mruknął.
-Lou gadasz do siebie!?- czego on się najarał? Może zapożyczył czegoś od
Jamie? – Boo wstawaj, bo Aarch się wkurwi.
-Już moja piękna- chrapnął odwracając się na drugi bok.
-Kurwa Louis wstawaj ciulu!- szatyn poderwał się z łóżka i stanął na
baczność. – co ci gościu odpierdala? Czemu mówisz sam do siebie?
-Jak sam do siebie?
-Lou- jego oczy zabłysły.- kto to jest Lou?
-Lucy- poprawił.- tylko przyjaciele mówią Lou. Niezła dupa, koleżanka
miśka, moja przyszła laska- puścił mi oczko i wyminął. Czy on właśnie
powiedział, że zamierza zdobyć tą całą Lucy?! Zwykle to dziewczyny starają się
o niego, a nie on o dziewczyny. To już druga panna dla której się tak męczy.
-Boo, gdzie Rosie i Malik!?- wrzasnąłem za nim.
-W jaskini!- odkrzyknął, a ja wyszedłem za nim. Co za kretyn. Chodziłem
jak skończony palant i szukałem tych zakochańców, aż w końcu zrezygnowany
poszedłem na taras, żeby zapalić i ich znalazłem. Awww wyglądali uroczo,
dlatego zrobiłem im zdjęcie i wstawiłem na portal społeczności owy. Nie miałem
serca ich budzić, ale musiałem. Dałem Zaynowi lekkiego liścia w policzek, a ten
się poderwał z hamaka zrzucając tym samym Gonzales na ziemię.
-Pojebało cie!?- wrzasnął i wziął dziewczynę na ręce. Ułożył ją powrotem
na prowizorycznym łóżku. Rozciągnął się, a potem zabrał ode mnie fajkę. Nic nie
mówił tylko jarał, a ja z nim. –serio Liaś, ty i fajki?
-Serio Malik, ty i głupie zakłady?- prychnął pod nosem.
-Nie wiem jak to odkręcić. Zakochałem się w niej- spojrzał na blondynkę,
do której podszedł i szczelniej przykrył kocykiem. – zastanawia mnie tylko skąd
Jamie ma mój nowy numer…
*Louis*
Czekaliśmy tylko na tych ciuli i miśka. Przyszli po dwudziestu minutach i
właśnie w tym momencie zadzwonił mój telefon. Znowu ta szmata Lockwood.
-Co jest słonce?
-Zayn mnie ignoruje- warknęła wściekła, na co wywróciłem oczami.
-Totalny wyjeb na to mam-
powiedziałem pewnie.
-A co ze mną?- jęknęła błagalnie. Niestety na mnie takie niby triki nie
działają.
-Na ciebie też- starałem się nie
parsknąć śmiechem, ale nie wychodziło mi to zbyt dobrze, czego efektem było
westchnięcie Jamie.
-On jest z tą blond szmatą?
-Chyba tak.
-Okay, pa Lou- skrzywiłem się jak zawsze, gdy ona skraca moje imię. Nie
to, że tego nie lubię, czy co, ale ona ma okropną barwę i brzydko wymawia Lou.
-Ta ty też się nie puszczaj-
rozłączyłem się, a wszyscy patrzeli teraz na mnie.
-Z kim gadałeś?- Zayn skrzyżował ręce na piesi i patrzył na mnie
podejrzliwie.
-Nie twoja sprawa- westchnąłem i chciałem wejść do holotrenera, kiedy ten
idiota mnie szarpnął i zabrał moją komórkę.
-No proszę, czyli jednak to twoja sprawka- prychnął.- a skoro
sprowadziłeś tu tą kretynkę to teraz ją stąd wpierdol, bo nie mam czasu, ani
ochoty się z nią użerać!
-Pierdol się Malik- machnąłem ręką i wyszedłem. Zadzwoniłem do Jamie i
poszedłem do niej. Mieszkała w innym hotelu niż my. Kiedy przeszedłem próg jej
apartamentu od razu zacząłem ją całować…
*Rosie*
Nie mogę uwierzyć, że Louis się tak zachował. To niewporządku zważając na
to, że Zayn to jego przyjaciel. Louis wyszedł, a wkurzony Malik kolejny raz
przyłożył w ścianę. Chłopak syknął pod nosem, a potem złapał się za kończynę.
-Zayn, chodź opatrzę tą rękę- Dame Simbaj zabrała go pod ramię i
wyprowadziła z sali treningowej.
-Dobra dzieciaki- westchnął wujek przeczesując dłonią włosy. – idźcie na
siłownię, trening przekładamy na dziesiątą.
-Ja idę biegać- mruknął Harry i jako pierwszy wyszedł z pomieszczenia.
Ostatnio nasze relacje się ochłodziły. Dogoniłam go i szarpnęłam za ramię.- co
do…!?- kiedy mnie zobaczył to odsunął się na kilka kroków do tyłu.- czego ty
chcesz Rosie?- jego ton w stosunku do mnie był lodowaty.- gdzie masz Malika?-
prychnął.
-Dlaczego się tak zachowujesz?
-Tak? Czyli, że jak?
-Czemu traktujesz
mnie jak śmiecia?- pociągnęłam nosem i mrugając szybko tylko po to, żeby nie
płakać. Harry jest dla mnie bardzo ważny, a ja nienawidzę się kłócić. –cały
czas spędzasz z Louisem, a mnie olewasz- loczek głęboko westchnął i chciał
odejść, ale nie pozwoliłam mu.- Harreh wyłóż karty na stół. Jeśli zrobiłam coś
nie tak to mi to powiedz! Chcę odzyskać mojego przyjaciela- jęknęłam błagalnie.
-To ty przestałaś ze
mną gadać, dobrze wiesz kiedy- wskazał palcem w moim kierunku. –tym razem to ty
jesteś winna Rose.
-A wszystko dlatego,
że się o ciebie boję- prychnęłam niedowierzając. –bo nie chcę, żebyś chorował.
Każdego dnia boję się, że kiedyś się nie obudzisz, a ty traktujesz to jak
błahostkę!- wykrzyczałam ze łzami w oczach.- jesteś… po prostu… grrr… -złapałam
za końcówki włosów i zaczęłam za nie ciągnąć krzycząc. Chwilę później poczułam
silne ramiona obejmujące mnie i przyciągające bliżej umięśnionego torsu.
-Już dobrze Rosie-
westchnął.- nie chciałem i przepraszam- wtuliłam się w niego bardziej. –idziesz
ze mną pobiegać?
-A mogę? Bo wiesz…
zawsze biegasz z Louisem- wzruszyłam ramieniem, na co on uśmiechnął się ukazując
te słodkie dołeczki, które tak bardzo kocham. – to twój nowy przyjaciel.
-Nie wygłupiaj się to,
że ostatnio się dogadujemy wcale nie daje mu miana mojego przyjaciela- złapał
mnie za nadgarstek, a potem biegliśmy w stronę parku.
*Zayn*
Wróciłem do pokoju,
gdzie siedział Liam i gadał przez skype z Susie. Dame Simbaj powiedziała, że z
moją ręką jest w porządku, co bardzo mnie cieszyło. Liaś był mega podenerwowany
i ciągle rozglądał się po pokoju.
-Stary, widziałeś
aniołka?
-Wybiegła za Harrym-
przytaknąłem.
-Pożycz komórkę-
ciemny blondyn rzucił mi swój telefon, a ja wybrałem numer do blondyneczki.
-Liam stało się
coś?- wydyszała do słuchawki.
-To ja aniołku, co
ty tam z Harrym robisz?- zaśmiałem się pod nosem.
-Biegam!- oburzyła
się. – czy… no wiesz… idziesz do tego kina z… nią? – w jej głosie można było
usłyszeć obawę.
-Nie, mam na nią
wyjebane tak jak na Louisa-warknąłem. Louis mnie wkurwił. Jak można tak wkopać
osobę, którą nazywa się przyjacielem!? Jest pojebany i wątpię, że nasza
przyjaźń będzie taka jak dawniej.
-Zayn to twój
przyjaciel- jęknęła na co wywróciłem oczami. Przyjaciele tak się nie zachowują!
Powinni się wspierać, a nie podkładać sobie wzajemnie kłody pod nogi. –proszę
dogadajcie się.
-Kiedy wrócisz?- nie
miałem zamiaru wdawać się z nią w dyskusję na temat Tomlinsona, bo wiem, że bym
przegrał.
-Za jakieś dziesięć
minut- mruknęła niezadowolona.- paa.
-Na razie-
powiedziałem od niechcenia i rozłączyłem się. Rozłożyłem się na swoim łóżku i
bawiłem się komórką. Taa Liam i te jego słodziutkie SMSki z Kali i Susie. Awww słodziak
i pieprzony bajerant.
-Taa- zaśmiał się
nerwowo Payne zwracając tym samym moją uwagę.- pewnie, że się cieszę, że
przyjeżdżasz. Muszę kończyć. Trzymaj się- nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź
zamknął laptopa. Westchnął głęboko i opierając łokcie na kolanach przeczesał
włosy. –stary ona chce przyjechać za dwa dni- oznajmił podenerwowany.- co ja
mam zrobić? Kali powiedziałem, że zerwałem już z Sue. One mnie rozszarpią.
-Znajdź
skrzydłowego- zmarszczył brwi, a potem z uśmiechem popatrzył na mnie.- ja
odpadam!- znowu grymas zagościł na jego buźce.- ale… Styles jest wolny! Pogadam
z aniołkiem i Hazz będzie twoim skrzydłowym. Zajmie się Susie- puściłem mu
oczko, a potem założyłem ręce za głowę.
*Louis*
Wciągnąłem na biodra
bokserki, a potem spodnie. Przez głowę przeciągnąłem koszulkę i przeczesałem
dłonią włosy. Jamie poszła w moje ślady i również się ubrała. Kiedy blondyna
się malowała, ja wiązałem adidasy.
-Zrobisz coś, żeby z
nią zerwał?- zapytała malując tuszem rzęsy.
-Pracuję nad tym-
warknąłem. Nienawidzę jak ktoś mnie pogania i wtrąca się w nieswoje
sprawy.-chcę ją tylko zaliczyć, potem biorę się za inną.
-Kogo?- warknęła na
co wywróciłem oczami.
-Co ci do tego
Lockwood? -dziewczyna warknęła, a ja parsknąłem śmiechem.- chyba nie myślałaś,
że jak się z tobą prześpię to będę twoim nowym facetem?!- mówiłem śmiejąc się z
jej głupiego toku myślenia. – hahaha jaka ty jesteś popieprzona! Hahaha… Ty i
Ally jesteście siebie warte- ostatni raz poprawiłem włosy i wstałem, po czym
wyszedłem. Gdyby postawić obok siebie Ally i Jamie to od razu wszyscy się
domyślą, że są spokrewnione. Obie są psychiczne, zazdrosne, nadęte i próżne. W
hotelu byłem po jakiś piętnastu minutach. Wszyscy siedzieli w sali i odpoczywali.
-Loui- westchnął
misiek jakby z ulgą. Puściłem jej oczko co nie uszło uwadze Malika, który
mocniej ją do siebie przyciągnął.
-Traktujesz to
poważnie!?- wrzasnął Aarch. – to nie zabawa Louis! Przyjechaliście tutaj, żeby
wygrać, a nie olewać treningi! – miałem go już po dziurki. Na początku go
lubiłem, ale teraz zaczyna mnie wkurwiać. Myśli, że co jest legendą, bo grał w
reprezentacji Akillianu ponad piętnaście lat temu, potem w Shadows i innych
drużynach to wszyscy będą go podziwiać!? Nie jego doczekanie! Wszyscy pamiętają
jak wystraszony spierdolił, kiedy nasza planeta musiała się odbudować po
wybuchu.
-A właśnie, że
przyjechaliśmy tu żeby się bawić! Sam mówiłeś, że mamy się bawić i czerpać
radość z gry, a teraz ciśniesz nas jak w wojsku! Zastanów się człowieku czego
ty chcesz!- wszyscy teraz patrzeli na mnie i trenera. Aarch nakazał nam wrócić
do holotrenera i zaczął się na mnie mścić. Kto dostał największy wycisk? Osoba,
która powiedziała mu prawdę prosto w oczy. Wszyscy mieli chyba ochotę mnie
zabić z wyjątkiem miśka. Blondyneczka patrzyła na mnie ze współczuciem, co w
sumie trochę mnie pocieszało. Jest słodka.
-Dobra dzieciaki
kończymy, za pięć godzin mecz. Odpocznijcie- szliśmy wszyscy w stronę wyjścia,
kiedy Aarch mnie zatrzymał. –Louis pozwól do mojego gabinetu- boże człowieku czego
ty ode mnie chcesz? Jak na skazanie ruszyłem za nim. Mężczyzna rozsiadł się za
biurkiem, a ja stałem ze skrzyżowanymi rękoma i tupiąc nogą. – Louis…-
westchnął.- co się z tobą ostatnio dzieje?
-Nic- warknąłem.-
tylko, że wkurwiają mnie ludzie, którzy mówią jedno, a robią drugie.
-Chcę żebyście wygrali
i udowodnili, że Akillian nadal coś znaczy.
-Nonsens- prychnąłem
z uśmiechem na ustach. –myślisz, ze w ten sposób odkupisz swoje winy, ale tak
nie będzie. Oni zawsze będą to pamiętać- powiedziałem na odchodne, a potem
wyszedłem trzaskając z impetem drzwiami.
__________________________________
Okay mamy nexta, ale jestem trochę zawiedziona ponieważ nikt nie odpowiedział na moje pytanie ;'( Mam dla was pytanie czy chcecie kolejne części tego opowiadania??
Genialny rozdział :-) oby Aniołek w koncu dowiedzial sie o zakladzie:-) a co do pytania to bede czytac twoje opowiadanie :-)
OdpowiedzUsuńBoże. Trzymajcie bo zaraz jebne!! To jest cuudowne. Czekam na następny. Ps.kiedy dodasz rozdziały na innych blogach??? :D:)
OdpowiedzUsuńDziś skończyłam pisać rozdział na WFL, ale durna ja nie zapisała - brawa dla największej idiotki na świecie -.-
UsuńTaak, taak, taak :)
OdpowiedzUsuńTaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaak......................................................................................................................
OdpowiedzUsuńKochanie, nominuję cię do The Versatile Blogger Award -> http://psychopathic-love.blogspot.com/2014/08/the-versatile-blogger-award.html ♥
OdpowiedzUsuń