sobota, 16 sierpnia 2014

24. Pakt krwi



„Słowa znaczą tyle, ile wart jest ten, kto je wypowie.”

*Zayn*
Siedzieliśmy w salonie i gadaliśmy o dzisiejszym meczu, kiedy przylazł Louis. Zmierzyliśmy go wzrokiem, a on tylko prychnął. Poszedł do kuchni i usiadł przy wyspie. Aniołek spojrzał na mnie, a potem chciała wstać, ale nie pozwoliłem jej.
-Zayn- mruknęła.- puść.
-Po co ty chcesz do niego iść?- westchnąłem. –nic nie poradzisz w tym przypadku- blondyneczka wywróciła oczami, a potem musnęła moje usta. Wstała i poszła do Tomlinsona.
*Louis*
Siedziałem i bawiłem się puszką coli, kiedy przyszedł misiek. Usiadła obok mnie i lekko dotknęła moich palców. Uniosłem na nią swoje oczy, a blondynka posłała mi lekki uśmiech.
-Co jest miśku? –posłałem jej jeden z moich firmowych uśmiechów.
-Lou- i- głos jej zadrżał, a mnie coś ukuło w sercu. To jest dziwne, bo nigdy czegoś takiego nie doświadczyłem. – dlaczego to zrobiłeś?
-Dzwoniła do mnie jak wariatka i pytała o Zayna- westchnąłem. – miałem już tego dość, dlatego jej powiedziałem- wzruszyłem ramionami, a ona mnie przytuliła mówiąc, że na pewno się z mulatem pogodzę i ona nam w tym pomoże. Cmoknęła mnie w policzek, a potem poszła do reszty. Cóż Tomlinson nie tylko masz branie u lasek, jesteś zajebistym piłkarzem, bokserem, ale też na aktora się nadajesz. Tak łatwo jej wcisnąć kit…
*Liam*
Dziś pierwszy z meczów półfinałowych i gramy z Xenons, potem kolejny z Lightnings, a za trzy dni z Shadows. Rozgrzewaliśmy się w szatni przed meczem, który miał się zacząć za jakieś dziesięć minut. Aarch nie przychodził co było dziwne.
-Stary coś ty Aarch’ owi powiedział?- zagadnąłem do Tomlinsona, ponieważ to on ostatni z nim rozmawiał.
-Prawdę- wzruszył ramionami.
-Chyba za dużo tej prawdy ostatnio głosisz- mruknąłem i zacząłem się rozciągać.
-Może powiem też prawdę Cowell- wyszczerzyłem oczy. Skąd ten idiota o niej wie!? –oj Liaś nie bądź zdziwiony, przecież zakładałem się o nią z Malikiem- uśmiechnął się chytrze i zawiązał korki.
-Ciul- stwierdziłem.
-Ale szczery. Ja nie rżnę innych, gdy jestem w związku- puścił mi oczko, a potem poszedł usiąść na sofie. Do pomieszczenia wszedł trener, który był jakiś nieswój.
-Dzieciaki dajcie z siebie wszystko i przede wszystkim się bawcie. Bez faulów Louis- wskazał na niego palcem, a Tommo wywrócił oczami.- na boisko drużyno!- według rozkazu udaliśmy się na platformę, która zaniosła nas na murawę. Było zupełnie tak jak podczas pierwszego meczu. Pełno ludzi na trybunach kibicujący swojej drużynie, czyli w tym wypadku większość nam. Stanęliśmy na boisku, każde na swojej pozycji. Rosie cmoknęła Malika w usta i zajęła swoje miejsce. Uśmiechnęła się do Louisa, a ten tylko puścił jej oczko. Zayn zaczął walkę o piłkę i przejął ją. Podał mi, a ja z pomocą fluxa do blondynki. Gonzales wybiła piłkę na miarę swoich możliwości, a potem wyskoczyła i kopnęła. To chyba był jej najsilniejszy kop, ale bramkarz Xenons obronił co było zdziwieniem dla wszystkich. Zielony stwór podał do swojego kolegi, a oni już zrobili swoje. Na nasze szczęście Harry się obudził i zatrzymał piłkę, robiąc swoje akrobacje na bramce i wrzeszcząc, że Snow Kids rządzą! Podał do Amy, a ta z kolei wybiła piłkę do Zayna, który próbował strzelić gola główką. Piłka odbiła się od górnej rury. Tomlinson kiwną do Rosie, która z uśmiechem przytaknęła. Oboje za pomocą oddechu wybili się i oboje kopnęli w okrągłą kulę zdobywając tym samym naszego pierwszego gola. Cieszyliśmy się wszyscy, nawet Zayn, ale kiedy zobaczył, że szatyn przytula jego dziewczynę- mina mu zrzedła. –brawo dzieciaki- usłyszeliśmy komentarz trenera co jest cudem, bo publiczność nie kryła euforii. Pierwsza połowa zakończyła się remisem, ale Aarch po nas nie darł. Druga połowa szła nam już lepiej, chociaż muszę przyznać, że fluxa to oni mają mocnego. Wygraliśmy, a potem wróciliśmy do hotelu z wyjątkiem Rosie i Zayn. Rayn powiedział, że wróci później.
*Zayn*
Do aniołka zadzwonił Archie i prosił nas o pomoc. Mówił, że dzwonił do mnie, ale mi padła bateria. Czekaliśmy na jednego z Piratsów w Honey. Mulat przyszedł po pięciu minutach i od razu się do nas dosiadł.
-Siemka- przybił za mną sztamę, a aniołka przytulił. Usiadł naprzeciwko nas i głęboko westchnął.
-Co to za sprawa niecierpiąca zwłoki?- zapytałem, a on tylko się chytrze uśmiechnął.
-Stary skąd masz tą bransoletkę?- odruchowo zerknąłem na nadgarstek, na którym zawiązana była ozdoba ze sznureczków i jakiś koralików.
-Od dziecka ją mam- mruknąłem, a mój przyjaciel razem z dziewczyną posłali sobie porozumiewawcze spojrzenia. – o co wam biega?- warknąłem.
-Nie ważne. Słyszeliście o metafluxie? –pokiwaliśmy przecząco głowami.- niejaki West chce zawładnąć galaktyką za pomocą metafluxa.- blondyneczka już miała coś powiedzieć, ale Archie był szybszy i nie pozwolił jej nawet otworzyć ust.- uprzedzając piękna, metaflux to sztuczny, syntetyczny flux nie wykrywalny przez Stowarzyszenie- uśmiechnął się szeroko.
-To brzmi jak scenariusz filmu akcji- stwierdziłem. –wkręcasz- zaśmiałem się pod nosem, ale on był poważny. –mówisz serio?- brunet pokiwał potwierdzająco głową.
-Sony chciał, żebym kogoś znalazł…
-Nie będziesz nam czyścił pamięci?- aniołek kurczowo złapał za moją dłoń. Co!? Jakie czyszczenie pamięci?
-Spokojnie Rosie, będzie tak jak ostatnio.
-Ostatnio!?- wrzasnąłem.- o czym ty pierdolisz Archie?!- wszyscy teraz patrzeli na nasz stolik.
-Spokojnie zazdrośniku, pamiętasz jak twój aniołek uciekł przez matkę Amy?- pokiwałem pionowo głową. Starsza Amandy jest psychiczna.- pomogła Sony’ mu. Chodzi o to, żebyście wpuścili nas do hotelu przez wasze piętro tak, aby nikt nas nie zobaczył okay?
-Dobrze- odpowiedziała moja dziewczyna na co uniosłem brwi ze zdziwienia. Serio!? Od kiedy ona… dobra nie ważne.
-Otwórz okno o pierwszej nad ranem- dziewczyna przytaknęła. – dzięki- mulat pożegnał się z nami. Cały czas patrzyłem na aniołka tylko po to, żeby wytłumaczyła mi wszystko. Blondyneczka ignorowała mnie, co wcale mi nie odpowiadało.
-Aniołku- uniosła na mnie swoje oczy i się lekko uśmiechnęła.- wyjaśnisz mi to?- pokiwała przecząco głową i dalej piła sok pomarańczowy. Kiedy skończyła to zapłaciliśmy i wróciliśmy do hotelu. W pokoju blondyneczki leżał Tomlinson.
-Cześć misiek- puścił jej oczko, na co się lekko uśmiechnęła. Zabrała ciuchy i poszła do łazienki.
-Wiesz jaki ty masz problem?- zacząłem ściągając koszulkę i rzucając ją na podłogę. Szatyn chciał się odezwać, ale nie pozwoliłem mu dojść do słowa.- ja ci powiem. Nie potrafisz odpuścić. Nawet wtedy, gdy stawką jest przyjaźń. – Louis znowu chciał otworzyć usta.- zamknij się i posłuchaj chociaż raz! Ona nigdy nie będzie twoja, dlatego zapomnij o aniołku –dodałem ciszej, żeby nieusłyszana.- jarzysz?! – wywrócił oczami.
-Pamiętasz czwartą klasę podstawówki?- zmarszczyłem brwi.- mieliśmy nocowanie w szkole, bo nasza klasa robiła maraton filmowy. Wszyscy spali oprócz Liama i nas. Wszystkim podobała się Marry, dlatego założyliśmy się który pierwszy dostanie od niej buziaka. Siedzieliśmy w kółku i zawarliśmy pakt, że zawsze będziemy kończyć nasze zakłady- już chciałem się odezwać, ale teraz to on mi nie pozwolił.- zamknij się Malik – warknął.- pakt krwi coś ci to mówi?- przywaliłem sobie dłonią w czoło i przejechałem po całej twarzy.
-To było w czwartej klasie- westchnąłem. – byliśmy zwykłymi gnojkami, którzy dla zabawy zakładali się o buziaki od dziewczyn- dodałem zażenowany. To były durne zabawy, które miały na celu wyłonienie najlepszego z nas.
-I na całe życie- wyjął z portfela jakiś świstek poplamiony ketchupem i musztardą, a potem mi go podał. – czytaj- rozkazał, na co wywróciłem oczami. Spojrzałem na karteluszek i zlustrowałem.
-Zobowiązuję się nigdy nie złamać jakiegokolwiek zakładu, jeśli kiedykolwiek to zrobię stanę się zdrajcą i stracę najlepszych przyjaciół. Ponadto wszystkie brudy zdrajcy zostaną ujawnione światu- spuściłem głowę.
-Ona się dowie Zayn.
-Kiedyś na pewno- mruknąłem.
-Stary nie robię tego, żeby stracić przyjaciół- uniosłem na niego brwi. Czy on siebie słyszysz?!- wiem, że to tylko nic nieznaczący dla ciebie świstek upaćkany z sosu z hamburgera, ale dla mnie to umowa, która cały czas trzymała naszą przyjaźń. Chcesz to złam tą umowę, ale tym samym rozpierdolisz naszą przyjaźń, która trwa dla twojej informacji od przedszkola. Rozpierdol to! – wrzasnął.- chuj z tą przyjaźnią co?! Jebać przyjaźń, bo jest taka przereklamowana! Zwłaszcza ta od dziecka!…
-Zamknij się!- przerwałem mu, bo już nie mogłem tego słuchać. – weź się człowieku ogarnij- spuściłem głowę. On ma rację. Mimo, że kocham aniołka, to nie mogę złamać tego paktu, bo on wiąże naszą przyjaźń. –jeśli którykolwiek z nas wygra… ona nie może się dowiedzieć. Nie może mnie znienawidzić rozumiesz?- pokiwał pionowo głową. – a ty nie możesz jej zranić, bo rozkurwię ci łeb jarzysz? –znowu przytaknął. – i zrób coś z tą kretynką, bo stracę cierpliwość.
-Już się nią zająłem- zaśmiał się chytrze.
-Ja pierdolę- mruknąłem. Wydymał ją i teraz ona nie da nam w ogóle spokoju. –ona będzie nas nękać.
-Wyluzuj stary załatwiłem już to- puścił mi oczko. –zgoda?- wystawił dłoń w moim kierunku.
-Zgoda- przybiłem z nim sztamę, a potem klepnęliśmy się w plecy. Zrobiliśmy nasze specyficzne uściśnięcie dłoni, mówiąc równocześnie: Sztama! Drzwi łazienki się otworzyły, a wyszła z niej blondyneczka ubrana w moją czarną koszulkę, która sięgała jej do połowy ud. Włosy opadały jej kaskadami na plecy i uśmiechała się dokładnie nas obserwując. Podeszła do nas i przytuliła.
-Cieszę się, że się pogodziliście- pocałowała nas w policzki, a potem podeszła do okna i otworzyła je. Położyła się do łóżka, zupełnie jak Lou, a ja poszedłem się umyć. Po prysznicu ubrałem bokserki i położyłem się obok aniołka. Dziewczyna od razu się do mnie przytuliła, a ja objąłem ją ramieniem przyciągając bliżej mojej klaty. Pocałowałem ją we włosy.
-Dobranoc blondyneczko- szepnąłem jej do ucha, na co ustami musnęła lekko mój tors. Dobrze, że się z Tomlinsonem pogodziliśmy i dogadaliśmy w stosunku do Rosie. Ona się nie dowie. Nasz zakład nigdy nie ujrzy światła dziennego. Z czasem sam poszedłem w ślady przyjaciela i aniołka- zasnąłem.
*Archie*
Punktualnie o pierwszej weszliśmy przez otwarte okno. Sony, Corso i reszta szybko przeszli przez pokój, a ja podszedłem do łóżka Rosie i włożyłem kartkę w obudowę jej komórki. Będzie zadowolona kiedy to przeczyta.
-Archie no chodź- zawołał mnie Corso, a ja natychmiast poszedłem za nim. Kierowaliśmy się w stronę ich sali ćwiczeń, bo Sony chce coś sprawdzić. Black podłączyć się do komputera i skopiował wszystkie dane na dysk. Wszystko szło dobrze do czasu, aż nie przylazł Eddie.
-Co wy tu robicie!?- podniósł głos, na co Sony uniósł brwi.
-Eddie!?
-Carter to ty!?- co za Carter?
-Eddie mamy poważny problem chodzi o metafluxa…

_________________________________________
Dam dam dam!! - trochę dramatyzmu xd nie wiem jakie macie odczucia po tym rozdziale, ale mi on sie bardzo podoba. Najlepszy moment to ten, kiedy Lou i Zayn sobie wszystko wyjaśnili. 
Ostateczna opinia należy do was - wiecie co robić.
Bardzo dziękuję za komentarze i wejścia, bo to dla mnie dużo znaczy. 
Jeszcze jedna sprawa, a mianowicie nominacja do The Versatile Blogger Award bardzo dziękuję


3 komentarze:

  1. Świetny rozdział. Chciałabym, żeby Malik wygrał już ten zakład. On i Rosie są uroczy, a Louis niech będzie z Lou, bo to jest zabawne jak Tommo podrywacz zaczyna tracić kontrolę.
    Cóż czekam na next'a
    / Vanilla

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie, niech Rosie dowie się o zakładzie, zerwie z Malikiem i będzie z Lou xd Naprawdę rozdział jest wspaniały i dosyć długi więc wohooo!

    TEAM#LOSIE

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy