"Bo trzeba podjąć ryzyko, żeby złapać za nogi szczęście."
*Rosie*
Obudziłam się około godziny 11 zwlekłam swoje zwłoki na dół.
Jestem przybita, czuję się jak wrak człowieka. Czuję się jakbym straciła
cząstkę siebie. Odebrał mi coś co kocham. Schodząc po schodach usłyszałam jak
mój ojciec z kimś rozmawia.
-Odbiera jej pan marzenia. Widział pan jak gra? Posiada
oddech!
-Słucha chłopcze ona nie będzie grała- weszłam do kuchni i
co widzę? Po co on to robi? Myślałam, że odpuścił.
-Loui po co tu przyszedłeś? Mówiłam ci, że nie chcę grać
-Przestań kłamać misiek. Widziałem cie na hali i knajpce,
jesteś świetna
-Proszę idź już- czułam jak w moich oczach zbierają się łzy.
Tata powinien mnie wspierać, a nie zabraniać. Szatyn podszedł i pocałował mnie
w policzek, po czym szepnął do ucha: Powiedz
mu, że chcesz grać. Powiedział jeszcze do widzenia
i wyszedł. – przepraszam za niego- usiadłam do stołu i podwinęłam kolana
pod brodę.
-Nic nie szkodzi. Coś się stało?- pokiwałam przecząco głową-
zrobić ci kanapki?
-Nie jestem głodna- mruknęłam od niechcenia.
-Rosie to dla ciebie tyle znaczy?- podniosłam na niego
głowę- football?
-Nic na to nie poradzę, zawsze powtarzałeś mi, że człowiek
nigdy nie stoi na straconej pozycji dopóki ma marzenia. Ja marzę o grze, a od
wczoraj chcę, żebyś ty i Aarch się pogodzili. – mężczyzna usiadł naprzeciwko
mnie. Podparł głowę dłońmi. Zaczął mi się uważnie przyglądać, a na koniec
głęboko i bezsilnie westchnął.
-Nie wiem jak bez ciebie wytrzymam- zmarszczyłam brwi- no
ruszaj się, bo przepadnie ci trening- z moich oczu zaczęły spływać łzy.
Podbiegłam do ojca i mocno go przytuliłam. Pobiegłam do siebie i zabrałam
torbę. Zbiegłam na dół i złapałam moją magnetyczną deskę. Stanęłam na niej i
poleciałam do budynku Aarch’ a. Cieszę się, że mi pozwolił grać. Po 15minutach
byłam już w budynku i biegłam po schodach do sali ćwiczeń. Kiedy dotarłam na
miejsce zobaczyłam, że Aarch i Eddie stoją przy konsoli i rozmawiają o
Artegorze.
-Wujku- brat taty odwrócił się i uśmiechnął, ale chwilkę
później posmutniał.
-Rosie nie możesz z nami trenować, skoro Norata nie pozwala
-Ale tata się zgodził- uśmiechnęłam się szeroko. To
pomieszczenia weszła kobieta w białym kitlu.
-Aarch jak trening?
-Dobrze, Rosie dołączysz?- przytaknęłam, a Edward podał mi
koszulkę, dokładnie taką samą jak wczoraj. Wpuścił mnie do holotrenera, a
reszta zaczęła mi się dokładnie przypatrywać. Louis tylko się zadziornie
uśmiechnął.
-Co tu robisz laleczko?- Marko zaczął mi się dokładnie
przyglądać. Aarch kazał nam się ustawić, a później rozpoczęliśmy ćwiczenia.
Ćwiczyliśmy szybkość i refleks. Na koniec strzały, Harry drzemał na bramce, ale
obronił każdą piłkę. Po dwóch godzinach skończyliśmy. Wyszliśmy z holotrenera.
-Padam na pysk- mruknął Styles, na co zachichotałam pod
nosem.
-Spałeś na bramce!- krzyknął Niall- jak możesz być
zmęczony!?
-Nie drzyj się – odparłam, a potem Harry mnie przytulił. –Harreh
puść- mruknęłam pod nosem, ale on tylko mamrotał coś pod nosem, z czego
wnioskuje, że zasnął. Louis odciągnął go ode mnie i położył na sofie.
-Dobra dzieciaki Dame Simbaj się wami teraz zajmie-
ruszyliśmy za kobietą, którą wcześniej widziałam. Nakazała nam się odświeżyć, a
później przyjść na masaż. Tak też zrobiliśmy. Masaż był nieco inny niż sobie to
wyobrażaliśmy. Jakieś roboty blaszanymi łapskami uderzały w nasze kończyny.
Modliłam się, żeby to się jak najszybciej skończyło.
-Misiek jak ojca przekonałaś?- podniosłam głowę i spojrzałam
na niego. Twarz wykrzywiona w grymasie i jeszcze wilgotne włosy.
-Mam swój urok- Liam i Zayn się zaśmiali.
-Idziemy gdzieś wieczorem?- spojrzałam na Malika, który coś
sprawdzał na telefonie.
-Aarch będzie wściekły- stwierdziła jakaś dziewczyna, którą
pierwszy raz widziałam na oczy.
-Wyluzuj poznamy się lepiej. Na razie jesteśmy na tym
etapie, że wiemy jak się nazywasz- stwierdził Loui, na co brunetka wywróciła
oczami. Po długich namowach w końcu się zgodziła. Tomlinson obiecał, że mnie
podwiezie do mojego domu, żebym mogła pozbierać ubrania. Teraz będziemy
mieszkać w szkółce wujka. Oni nie wiedzą, no może oprócz Harrego i Nialla.
Szatyn zajechał pod mój dom, a później pojechał do siebie po swoje rzeczy.
Powiedział, że za godzinę powinien być z
powrotem. Tata siedział w kuchni i przeglądał album ze zdjęciami. Cmoknęłam go
w policzek.
-Co robisz tatuś?- powiedziałam troche zmieszana. No w sumie
widzę, że ogląda ten album, ale czemu?
-Tak szybko mi dorosłaś, masz dopiero 17lat, a już
wyprowadzasz się z domu
-Przecież będę cie odwiedzać, a jeśli nie wygramy z Red
Tigers to wrócę.
-Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym, żebyście przegrali-
zmarszczyłam nos, na co on się zaśmiał- wiem, że wygracie. Biegnij się
spakować- znów musnęłam jego policzek i pobiegłam pakować swoje rzeczy. Zajęło
mi to jakieś 45 minut, a później przyjechał Loui. Był samochodem. Zapakował
moją walizkę, a ja pożegnałam się z ojcem. Później pojechaliśmy. Kiedy
przekroczyłam próg mojego i Amy pokoju dostrzegłam krzątającą się Quest.
-Co robisz?- zapytałam poprzez śmiech.
-Doradź co ubrać- podałam jej spodnie wraz z dobraną bluzką.
Była zachwycona. Ze swojej torby wyjęłam czarne rajstopy, jeansowe szorty oraz
sweter. Ubrałam się w ten zestaw i troszke pomalowałam. Miałyśmy wychodzić,
kiedy do naszego pokoju przyszedł Liam.
-O siema laski, zajebiście wyglądacie. Chodźcie- złapał mnie
za nadgarstek i ciągnął w stronę wyjścia. Zdążyłam pochwycić za rękę Amandę.
Payne ciągnął nas w stronę tylniego wyjścia. Szliśmy do najlepszego klubu w
okolicy. Jest tam wszystko alkohol, karaoke i dobra muzyka. Całą drogę
przegadaliśmy i śmialiśmy. Jedyne co mnie dziwiło to to, że Marko z nami nie
szedł. W klubie bawiliśmy się świetnie, nie przeszkadzało nam nawet to, że
znamy się zaledwie jeden dzień. My już byliśmy przyjaciółmi. Przynajmniej ja
tak sądzę. Tańczyłam z każdym. Wypiłam dwa drinki. Wykonywaliśmy dzikie ruchy
na parkiecie. Wróciliśmy około 2 nad ranem. Położyliśmy się od razu spać.
*Louis*
Pierdolony budzik. Kurwa! Mam cholernego kaca. Leniwie
uderzyłem dłonią w urządzenie, a te prawdopodobnie spadło na ziemię i się
roztrzaskało. Zamknąłem oczy, które po
chwili- dłuższej chwili- otworzyłem. Ta na zegarku była już 11. Ruszyłem dupe i
poszedłem pod prysznic. Letnia woda troche mnie ożywiła. Ubrałem się i
poszedłem do salonu, gdzie wszyscy zdychali.
-Co tam misiek?- zagadałem do Rosie. Mam nadzieje, że nie
wiedziała wczoraj jak lizałem się z Ally. Chcę ją zaliczyć, a jak to spieprzę
przez moje gierki z byłą to się wkurwię. Zayn, Liam i reszta zabijała mnie
wzrokiem. Do pomieszczenia wszedł Aarch.
-Zapraszam na trening- zaczęli jęczeć z niezadowolenia.
-Daj nam chociaż 10minut- westchnął Niall biorąc łyk
niebieskiego napoju energetycznego, który zabrał Rosie.
-Skoro Louis raczył nas zaszczycić swoją obecnością, teraz
idziecie na trening- warknął. Był wkurzony, a nikt nie wstawał. Misiek
westchnęła i podniosła się do pionu. Ruszyła w stronę sali do ćwiczeń. Za nią
poszedł Aarch. –widzę was za trzy minuty- dokończył.
-Ey o co chodzi?- zapytałem całkiem zmieszany.
-TY!- powiedział przez zaciśnięte zęby Marko- się lepiej nie
odzywaj- ruszył w stronę drzwi. Spojrzałem pytająco na Malika.
-Przez ciebie od 6.30 on nas katuje- mulat wyszedł.
-Dzięki stary- rzucił z sarkazmem Liam i cała reszta wyszła.
Zabrałem napój Rosie i dołączyłem do nich. Wszyscy siedzieli w holotrenerze, a
Aarch dawał im wycisk.
-Rosie biegnij szybciej! Harry obudź się! Liam podanie! Nie,
nie wszystko źle!- darł japę po moich ziomkach i Rosie. Podszedłem i stanąłem
naprzeciwko niego. – a ty co jakieś specjalne zaproszenie?- uniosłem brwi na
niego.
-To ja zaspałem, nie oni
-Jesteście drużyną. Razem przegrywacie, ćwiczycie,
wygrywacie i ponosicie konsekwencje swoich czynów. Wchodź do trenera- według
polecenia Eddie ‘wrzucił’ mnie do holotrenera. Wszyscy mordowali mnie wzrokiem.
Zacząłem ćwiczenia. Na początku biegaliśmy po bieżniach z piłkami dryblując.
Chwilę później wszyscy leżeli na glebie. – wstawać!- podnieśli się i znów
weszli na bieżnie, po czym z niej spadli. Sytuacja ta powtórzyła się
kilkanaście razy. Później ćwiczyliśmy strzały. Rosie z oddechem. Za pierwszym i
drugim razem udało jej się, ale za trzecim wybiła się i zaczęła kręcić. Była na
odpowiedniej wysokości, ale zamiast kopnąć piłkę spadła na murawę. Od razu do
niej podbiegłem.
-Ey misiek żyjesz?- zacisnęła powieki. Na jej twarzy pojawił
sie grymas. Zacisnęła dłonie w pięści, a później z bólem się podniosła.
Ćwiczyła dalej. Była wykończona, zresztą nie tylko ona, bo reszta też.
Przewracali się na boisku.- weź daj im chwilę oddechu!- wrzasnąłem.
-Trenuj
-Dostałem już nauczkę, więcej nie zaśpię!
-Louis to jest normalny trening. Tutaj nie chodzi o twoje spóźnienie.
Rosie, Zayn ćwiczcie celność.- po godzinie wyszliśmy z holotrenera. Wszyscy
leżeli na glebie, a ja jako jedyny stałem. Zabrałem z blatu napój Rosie, który
jej podałem. Posłała mi lekki uśmiech, a potem się napiła. Doczołgali się do
schodków, na których usiedli. – dzieciaki dzisiaj macie pierwszy wywiad, a
jutro gracie mecz towarzyski z Wambas, a
za dwa dni z Red Tigers. – wyszczerzyłem na niego oczy. Dobra rozumiem to nie
są przelewki, ale on nas wykończy. ICH. Bo ja jestem wytrzymały. – idźcie się
przebrać, widzimy się za półtorej godziny- wszyscy ruszyli jak na skazanie do
swoich pokoi. Ruszyłem za Rosie. Po wejściu do pokoju od razu walnęła się na
łóżko, no to ja obok niej. Blondynka regulowała oddech. Zacząłem nawijać sobie
jej włosy na palec.
-Loui – mruknęła –ciągniesz mnie za włosy- dodała
niezadowolona.
-Jesteś na mnie zła?- podniosłem się i spojrzałem na nią z
góry.
-Nie, ale jestem padnięta. Wszystko mnie boli
-Przepraszam- dodałem nieco ciszej. Nie mam w zwyczaju
przepraszać.- widzimy się za godzinę?- przytaknęła. Wyszedłem i poszedłem do
swojego pokoju, który dzieliłem z Liamem i Zaynem. Mój telefon zaczął dzwonić
dlatego odebrałem.
(rozmowa, A- Ally, L- Louis)
L- siema, co tam?
A – dobrze, co teraz robisz?
L- a co chcesz?
A – mam na ciebie ochotę
L- Heh będę wieczorem, za godzinę mam wywiad. Trzymaj się
A – czekam kocie- wywróciłem oczami i rozłączyłem się.
Opadłem na materac a chłopaki uważnie mi się przyglądali.
-Ally – westchnąłem- chce się pieprzyć- powiedziałem
zmęczony.
-Stary wiesz jaki będziesz wysportowany?- zaśmiał się Liam-
treningi w holotrenerze, mecze no i jeszcze trening z Ally, chłopie – teraz to
już z Malikiem zwijali się ze śmiechu- do…- nie mógł się wysłowić- tego
prawdopodobnie dojdzie Rosie, będzie trójkącik
-Tylko się nie zajedź- parsknął śmiechem Malik.
Zabrałem poduszkę i rzuciłem mu w japę. Niech nie pieprzy takich głupot! Że to
niby ja mam się zajechać?! Prędzej one.
____________________________________
Dobra miśki mamy 4 komentujcie, bo to mnie motywuje!!
Dzięki za poprzednie komy
Buźka ;p
Hahah. Kocham to opowiadanie. Jeszcze o Galactik Football. Pamiętam jak oglądałam każdy odcinek ;3
OdpowiedzUsuńCzekam na next xx
http://summer-changed-my-life.blogspot.com