sobota, 3 maja 2014

12. Zabujałeś się w Rosie




„Bo wiele rzeczy boli, inspiruje, wkurza, życie jest piękne, ale czasem kaleczy jak róża.”

*Louis*
Wróciliśmy do akademii cali… właściwie to nie wiem, jak mam nazwać tą atmosferę, która teraz między nami panuje. Nie gadamy ze sobą. Siedzieliśmy w salonie i gapiliśmy się na powtórkę naszego meczu. Graliśmy jak sieroty, które pierwszy raz na oczy piłkę widzieli.
-Chłopaki…- zaczęła Amy. Wszyscy patrzeliśmy na nią złowrogo. W sumie to jej wina, gdyby nie wtykała nosa w nieswoje sprawy, Rosie byłaby z nami. – j- ja przepraszam- spuściła głowę.
-Wiesz jaki ty masz problem!?- uniósł się Styles.
-Zamknij się Hazz, to nic nie da, że się wyżyjesz na Amy- warknął Horan. Noo widzę kłopoty w raju, dwa głupki się pokłóciły o swoją blond przyjaciółeczkę. Jakie to słodkie… normalnie rzygam tęczą.
-Myślicie, że widziała wywiad?- zagadnął Malik. –myślicie, że wróci?- uniosłem na niego brwi. Czy on się czasem w niej nie zabujał? Martwi się o nią i w ogóle…
-Oby- westchnął Liam.- teraz trzeba czekać…
-Za dwa dni gramy mecz- mruknąłem.- ile mamy czekać?
-Jesteś dupkiem- Harry patrzył na mnie z obrzydzeniem.
-Być może, ale chcę wygrać. Ona też chce pucharu, więc czego się czepiasz!?- wkurzony wstałem i poszedłem do klubu. Harry to frajer.
*Rosie*
Siedziałam w kapsule, która była ustawiona, aby lecieć na Akillian. Archie nie wymazał mi pamięci, za co jestem mu bardzo wdzięczna. Leciałam jakieś dwa dni. Kapsuła wylądowała, a wieko się uniosło. Wysiadłam i złapałam za moją deskę, którą dotarłam pod akademię. Bałam się… naprawdę się bałam spotkania z drużyną. Po jakiś 10 minutach stania na mrozie, wzięłam głęboki wdech i nacisnęłam klamkę. Wszyscy siedzieli w salonie. Niepostrzeżenie przemknęłam do pokoju, gdzie odłożyłam swój plecak i deskę. Zabrałam czyste ciuchy i poszłam do łazienki, żeby wziąć prysznic. Ciepła woda trochę mnie uspokoiła. Później wytarłam się i ubrałam czystą bieliznę, szare spodnie dresowe, czarną bokserkę oraz bluzę. Włosy rozczesałam i podsuszyłam. Spojrzałam w lustro i prychnęłam. Widziałam dziewczynę, której życiem rządził strach. Zupełnie jak mała dziewczynka, która na świecie została sama… wzięłam głęboki oddech i poszłam do salonu. Wszyscy siedzieli w ciszy i gapili się w telewizor, no oprócz Zayna, bo on brzdąkał na gitarze.
-Amy, chłopaki…
*Zayn*
Jak Tomlinson sobie poszedł, znowu zapadła grobowa cisza. Nikt nie chciał o tym gadać. Nie chcieliśmy wszczynać dodatkowych kłótni. Cały czas liczę, że Rosie zmieni zdanie i wróci, chociaż… cieszę się, że jest bezpieczna i że Archie się nią opiekuje.
-Amy, chłopaki… - usłyszeliśmy najsłodszy głos na świecie. Uniosłem głowę i zobaczyłem ją… stała cała smutna i taka nieśmiała. –ja…
-Rosie!- Harry odetchnął z ulgą i szybko podbiegł i ją przytulił. Blondynka odwzajemniła uścisk.-martwiłem się o ciebie.
-Przepraszam- uśmiechnąłem się pod nosem. Ona jest po prostu urocza. To najsłodsza istotka, jaką do tej pory widziałem, a serio lasek widziałem już dużo. Odepchnęła Stylesa od siebie i spojrzała na nas. Kiedy jej wzrok spoczął na mnie, puściłem jej oczko. Spuściła głowę, a potem zgarnęła kosmyk za ucho. – naprawdę was przepraszam, powinnam wam powiedzieć o tym, że Aarch jest moim wujkiem, ale ja naprawdę…
-Aniołku!- przerwałem jej, bo nic z tej paplaniny nie rozumiałem. – to my powinniśmy przeprosić ciebie, nie powinniśmy krzyczeć, w końcu przewidziałaś jak to może się skończyć.
-Rosie wybacz nam. Jest nam wstyd, chciałbym, żebyś o tym zapomniała, ale to się nie wydarzy- ta też bym tego chciał Liam, ale ona nie zapomni! Wybaczy, ale nie zapomni. Drzwi się otworzyły, a weszła przez nie jakaś kobieta, nawet niezła. Jej wzrok spoczął na aniołku. Nasz gość był wściekły.
-Co ona tu robi!? –wrzasnęła w kierunku Amandy.
-Mam dość mamo- westchnęła. Noo jej matka jest… całkiem ładna, ale jak dla mnie to za stara. Zresztą gram w drużynie z jej córką, nie mógłbym… - dość! Przez ciebie mogliśmy odpaść!
-Jakim tonem Amando!? – pisnęła. Dobra… już mi się nie podoba matka Quest. Skrzeczy jak wrona.
-Rosie przepraszam cie, ale mama mnie zmusiła- spuściła głowę. No czyli ta baba wprowadziła cały ten zamęt. Rosie spojrzała niepewnie na matkę Amy, a potem gdzieś poszła. – mamo powinnaś już sobie iść- Amanda była zła, w sumie też bym na jej miejscu był, bo ta baba to wariatka. Starsza Quest odwróciła się i wyszła dumna jak paw. Ruszyłem do pokoju blondynki. Po przekroczeniu progu, zobaczyłem jak siedzi z podwiniętymi kolanami pod brodą i obejmuje nogi ramionami. Przysiadłem obok niej i lekko trąciłem barkiem. Zachwiała się lekko, a potem zrobiła to samo mi. Zaśmiałem się pod nosem i przyciągnąłem ją do swojej klaty. Rosie wtuliła się we mnie i siedziała cicho, powoli oddychając.
-Aniołku, czemu uciekłaś?
-Nie chciałam… żebyś ty krzyczał i Loui, no i Liam. Przepraszam Zayn, to było nieodpowiedzialne i przez moją głupotę mogliśmy odpaść z pucharu.
-Przecież nic takiego się nie stało, to był tylko mecz towarzyski słoneczko.
-To i tak o niczym nie świadczy…
*Louis*
Wróciłem do akademii około 22. Zdjąłem buty oraz kurtkę i poszedłem do naszego pokoju. Chłopaki gadali, a ja poszedłem się umyć. Po szybkim prysznicu, ubrałem na biodra bokserki i walnąłem się do wyra. Cały czas myślałem o tym naszym zakładzie. Chodzi o to, że… generalnie to mógłbym zaliczyć Rosie, ale widać, że Malik coś do niej czuje i prawdopodobnie to go zaboli bardziej niż ją, gdyby jakimś cudem dowiedziała się o naszym małym zakładzie.
-Malik?
-Co znowu?- mruknął i podniósł się do siadu.
-Pamiętasz ten nasz zakład?- przytaknął. – nie chcę stracić przez niego przyjaciela.
-Co ty pierdolisz gościu?
-Zabujałeś się w Rosie- wskazałem na niego palcem.
-Bredzisz, po prostu wiesz, że nie dasz rady.
-Ja mam nie dać rady?- prychnąłem. –jestem Louis Tomlinson, ja zawsze dostaję to czego chcę.
-To czego się spinasz? – ziewnął mulat. Boże jaki on jest przydupiony. Nie ogarnia, że jest dla mnie jak brat? Nie chcę żeby nasze kontakty się zjebały przez jakąś blondynę. Chyba będę musiał użyć radykalnych środków, czyli muszę go podpuścić.
-A co ty na to, żeby urozmaicić nasz zakład?- kiwnął głową, żebym mówił nadlej. Uśmiechnąłem się pod nosem, bo wiedziałem, że mam go już w garści. – który pierwszy ją zaliczy.
-Przegrasz Tommo.
-Nie sądzę- zaśmiałem się.
-Jesteście pojebani- podsumował Liam. – spać matoły, bo jutro mecz.
-A propos meczu, misiek wrócił?
-Tia- mruknął Zayn, przekręciłem się na drugi bok i próbowałem zasnąć. Szczerze? Ja do Rosalie nic nie mam, nawet ją lubię, ale moją dziewczyną nie mogłaby być, bo jest na to zbyt grzeczna. Rosie jest dla mnie tylko i wyłącznie rozrywką. 
 __________________________________________
 OK mamy 12 co myślicie? Mam dla was propozycję, jeśli będzie 10 komentarzy to nowy rozdział pojawi sie w poniedziałek, wtorek lub środę, dokładnie kiedy zależy tylko i wyłącznie od was. Dziękuję za nominację, którą dostałam od suenesica z bloga www.lovewithgingerhair.blogspot.com, ale nie chce mi sie odpowiadać na pytania, co wcale nie świadczy o tym, że nie jestem wdzięczna ♥
Buźka miśki ;**
P.S. nie zapomnijcie głosować w ankietach!!
Możecie też zadawać pytania bohaterom w zakładce.

6 komentarzy:

  1. Świetny <33 czekam na kolejny :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Niom, niom, niom *3*
    Fajnie by było jakby ją Malik przeleciał pierwszy, ale była z Louiem. XDDD
    Dobra. Mam dzisiaj mega fazę. XD
    Czekam na next, wenuchy! ;***

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rozdział, taki słodki.
    Cieszę się, że to nie Amanda była tą złą tylko jej matka ♥
    Coraz mniej lubię Louisa :|
    Czekam na nn ^^
    Amanda

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy