„Bo wiele rzeczy boli, inspiruje, wkurza, życie jest piękne, ale czasem
kaleczy jak róża.”
*Louis*
Wróciliśmy do akademii cali… właściwie to nie wiem, jak mam
nazwać tą atmosferę, która teraz między nami panuje. Nie gadamy ze sobą.
Siedzieliśmy w salonie i gapiliśmy się na powtórkę naszego meczu. Graliśmy jak
sieroty, które pierwszy raz na oczy piłkę widzieli.
-Chłopaki…- zaczęła Amy. Wszyscy patrzeliśmy na nią
złowrogo. W sumie to jej wina, gdyby nie wtykała nosa w nieswoje sprawy, Rosie
byłaby z nami. – j- ja przepraszam- spuściła głowę.
-Wiesz jaki ty masz problem!?- uniósł się Styles.
-Zamknij się Hazz, to nic nie da, że się wyżyjesz na Amy-
warknął Horan. Noo widzę kłopoty w raju, dwa głupki się pokłóciły o swoją blond
przyjaciółeczkę. Jakie to słodkie… normalnie rzygam tęczą.
-Myślicie, że widziała wywiad?- zagadnął Malik. –myślicie,
że wróci?- uniosłem na niego brwi. Czy on się czasem w niej nie zabujał? Martwi
się o nią i w ogóle…
-Oby- westchnął Liam.- teraz trzeba czekać…
-Za dwa dni gramy mecz- mruknąłem.- ile mamy czekać?
-Jesteś dupkiem- Harry patrzył na mnie z obrzydzeniem.
-Być może, ale chcę wygrać. Ona też chce pucharu, więc czego
się czepiasz!?- wkurzony wstałem i poszedłem do klubu. Harry to frajer.
*Rosie*
Siedziałam w kapsule, która była ustawiona, aby lecieć na
Akillian. Archie nie wymazał mi pamięci, za co jestem mu bardzo wdzięczna. Leciałam
jakieś dwa dni. Kapsuła wylądowała, a wieko się uniosło. Wysiadłam i złapałam
za moją deskę, którą dotarłam pod akademię. Bałam się… naprawdę się bałam
spotkania z drużyną. Po jakiś 10 minutach stania na mrozie, wzięłam głęboki
wdech i nacisnęłam klamkę. Wszyscy siedzieli w salonie. Niepostrzeżenie
przemknęłam do pokoju, gdzie odłożyłam swój plecak i deskę. Zabrałam czyste
ciuchy i poszłam do łazienki, żeby wziąć prysznic. Ciepła woda trochę mnie
uspokoiła. Później wytarłam się i ubrałam czystą bieliznę, szare spodnie
dresowe, czarną bokserkę oraz bluzę. Włosy rozczesałam i podsuszyłam.
Spojrzałam w lustro i prychnęłam. Widziałam dziewczynę, której życiem rządził
strach. Zupełnie jak mała dziewczynka, która na świecie została sama… wzięłam
głęboki oddech i poszłam do salonu. Wszyscy siedzieli w ciszy i gapili się w
telewizor, no oprócz Zayna, bo on brzdąkał na gitarze.
-Amy, chłopaki…
*Zayn*
Jak Tomlinson sobie poszedł, znowu zapadła grobowa cisza.
Nikt nie chciał o tym gadać. Nie chcieliśmy wszczynać dodatkowych kłótni. Cały
czas liczę, że Rosie zmieni zdanie i wróci, chociaż… cieszę się, że jest
bezpieczna i że Archie się nią opiekuje.
-Amy, chłopaki… - usłyszeliśmy najsłodszy głos na świecie.
Uniosłem głowę i zobaczyłem ją… stała cała smutna i taka nieśmiała. –ja…
-Rosie!- Harry odetchnął z ulgą i szybko podbiegł i ją
przytulił. Blondynka odwzajemniła uścisk.-martwiłem się o ciebie.
-Przepraszam- uśmiechnąłem się pod nosem. Ona jest po prostu
urocza. To najsłodsza istotka, jaką do tej pory widziałem, a serio lasek
widziałem już dużo. Odepchnęła Stylesa od siebie i spojrzała na nas. Kiedy jej
wzrok spoczął na mnie, puściłem jej oczko. Spuściła głowę, a potem zgarnęła
kosmyk za ucho. – naprawdę was przepraszam, powinnam wam powiedzieć o tym, że
Aarch jest moim wujkiem, ale ja naprawdę…
-Aniołku!- przerwałem jej, bo nic z tej paplaniny nie
rozumiałem. – to my powinniśmy przeprosić ciebie, nie powinniśmy krzyczeć, w
końcu przewidziałaś jak to może się skończyć.
-Rosie wybacz nam. Jest nam wstyd, chciałbym, żebyś o tym
zapomniała, ale to się nie wydarzy- ta też bym tego chciał Liam, ale ona nie
zapomni! Wybaczy, ale nie zapomni. Drzwi się otworzyły, a weszła przez nie
jakaś kobieta, nawet niezła. Jej wzrok spoczął na aniołku. Nasz gość był wściekły.
-Co ona tu robi!? –wrzasnęła w kierunku Amandy.
-Mam dość mamo- westchnęła. Noo jej matka jest… całkiem
ładna, ale jak dla mnie to za stara. Zresztą gram w drużynie z jej córką, nie
mógłbym… - dość! Przez ciebie mogliśmy odpaść!
-Jakim tonem Amando!? – pisnęła. Dobra… już mi się nie
podoba matka Quest. Skrzeczy jak wrona.
-Rosie przepraszam cie, ale mama mnie zmusiła- spuściła
głowę. No czyli ta baba wprowadziła cały ten zamęt. Rosie spojrzała niepewnie
na matkę Amy, a potem gdzieś poszła. – mamo powinnaś już sobie iść- Amanda była
zła, w sumie też bym na jej miejscu był, bo ta baba to wariatka. Starsza Quest
odwróciła się i wyszła dumna jak paw. Ruszyłem do pokoju blondynki. Po
przekroczeniu progu, zobaczyłem jak siedzi z podwiniętymi kolanami pod brodą i
obejmuje nogi ramionami. Przysiadłem obok niej i lekko trąciłem barkiem.
Zachwiała się lekko, a potem zrobiła to samo mi. Zaśmiałem się pod nosem i
przyciągnąłem ją do swojej klaty. Rosie wtuliła się we mnie i siedziała cicho,
powoli oddychając.
-Aniołku, czemu uciekłaś?
-Nie chciałam… żebyś ty krzyczał i Loui, no i Liam.
Przepraszam Zayn, to było nieodpowiedzialne i przez moją głupotę mogliśmy
odpaść z pucharu.
-Przecież nic takiego się nie stało, to był tylko mecz
towarzyski słoneczko.
-To i tak o niczym nie świadczy…
*Louis*
Wróciłem do akademii około 22. Zdjąłem buty oraz kurtkę i
poszedłem do naszego pokoju. Chłopaki gadali, a ja poszedłem się umyć. Po
szybkim prysznicu, ubrałem na biodra bokserki i walnąłem się do wyra. Cały czas
myślałem o tym naszym zakładzie. Chodzi o to, że… generalnie to mógłbym
zaliczyć Rosie, ale widać, że Malik coś do niej czuje i prawdopodobnie to go
zaboli bardziej niż ją, gdyby jakimś cudem dowiedziała się o naszym małym
zakładzie.
-Malik?
-Co znowu?- mruknął i podniósł się do siadu.
-Pamiętasz ten nasz zakład?- przytaknął. – nie chcę stracić
przez niego przyjaciela.
-Co ty pierdolisz gościu?
-Zabujałeś się w Rosie- wskazałem na niego palcem.
-Bredzisz, po prostu wiesz, że nie dasz rady.
-Ja mam nie dać rady?- prychnąłem. –jestem Louis Tomlinson,
ja zawsze dostaję to czego chcę.
-To czego się spinasz? – ziewnął mulat. Boże jaki on jest
przydupiony. Nie ogarnia, że jest dla mnie jak brat? Nie chcę żeby nasze
kontakty się zjebały przez jakąś blondynę. Chyba będę musiał użyć radykalnych
środków, czyli muszę go podpuścić.
-A co ty na to, żeby urozmaicić nasz zakład?- kiwnął głową,
żebym mówił nadlej. Uśmiechnąłem się pod nosem, bo wiedziałem, że mam go już w
garści. – który pierwszy ją zaliczy.
-Przegrasz Tommo.
-Nie sądzę- zaśmiałem się.
-Jesteście pojebani- podsumował Liam. – spać matoły, bo
jutro mecz.
-A propos meczu, misiek wrócił?
-Tia- mruknął Zayn, przekręciłem się na drugi bok i
próbowałem zasnąć. Szczerze? Ja do Rosalie nic nie mam, nawet ją lubię, ale moją
dziewczyną nie mogłaby być, bo jest na to zbyt grzeczna. Rosie jest dla mnie
tylko i wyłącznie rozrywką.
__________________________________________
OK mamy 12 co myślicie? Mam dla was propozycję, jeśli będzie 10 komentarzy to nowy rozdział pojawi sie w poniedziałek, wtorek lub środę, dokładnie kiedy zależy tylko i wyłącznie od was. Dziękuję za nominację, którą dostałam od suenesica z bloga www.lovewithgingerhair.blogspot.com, ale nie chce mi sie odpowiadać na pytania, co wcale nie świadczy o tym, że nie jestem wdzięczna ♥
Buźka miśki ;**
P.S. nie zapomnijcie głosować w ankietach!!
Możecie też zadawać pytania bohaterom w zakładce.
Świetny <33 czekam na kolejny :3
OdpowiedzUsuńGenialne:-)
OdpowiedzUsuńMega rozdział ;* lovciam
OdpowiedzUsuńNiom, niom, niom *3*
OdpowiedzUsuńFajnie by było jakby ją Malik przeleciał pierwszy, ale była z Louiem. XDDD
Dobra. Mam dzisiaj mega fazę. XD
Czekam na next, wenuchy! ;***
<3 Super rozdział!!! :D
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział, taki słodki.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że to nie Amanda była tą złą tylko jej matka ♥
Coraz mniej lubię Louisa :|
Czekam na nn ^^
Amanda