„Będzie dobrze. Teraz będzie najtrudniej, ale potem będzie już dobrze.”
*Zayn*
Obudziły mnie promienie słońca. Idioci znowu zapomnieli
spuścić rolety. Ja pierdole, chciałem wstać, ale nie mogłem. Nie jestem aż tak
skacowany, przecież wczoraj nie piłem. Przekręciłem głowę i od razu uśmiech
wkradł się na moje usta. Aniołek leżał wtulony we mnie i spokojnie oddychał.
Pamiętam jak wczoraj szedłem się napić, a ona siedziała wystraszona i patrzyła
na horrory.
-Co ty robisz?- spojrzałem przed siebie i zobaczyłem Amandę,
która dopiero co wstała. Wyszła z łóżka i podeszła do szafy. Brunetka ubrana
była w same majtki i przykrótką, obcisłą koszulkę. No tyłek to ona ma ładny.
–Zayn pytałam o coś- nawet się nie odwróciła, tylko szukała jakiś ubrań.
-Spałem.
-Widziałam, ale dlaczego?
-Bo aniołek się bał, a ja robię za bohatera i jej bronię-
uśmiechnąłem się chytrze w kierunku Amy, która z ciuchami szła do łazienki.
Pochyliłem się i musnąłem wargi blondynki, która zaczęła się przebudzać. –no
siemka aniołku- uśmiechnęła się, a potem znowu się do mnie przytuliła.
Zaśmiałem się pod nosem.
-Dziękuję, że ze mną zostałeś.
-Dla ciebie wszystko- puściłem jej oczko.- aniołku, muszę iść
się spakować.
-Okay- nadal mnie nie puszczała.
-Za jakąś godzinę lecimy na Genesis.
-Wiem.
-Tooo- przeciągnąłem.- puścisz mnie?
-Och, no tak- zakryła dłonią twarz.- przepraszam, już cie
puszczam- dotrzymała obietnicy, a ja wstałem. Szedłem w kierunku drzwi, kiedy
nagle wpadł mi do głowy pomysł. Wróciłem się i położyłem się na niej. Patrzyła
mi w oczy, nieśmiało się uśmiechając. Złączyłem nasze usta w pocałunku, a po
chwili wstałem i wyszedłem. Wróciłem do mojego i chłopaków pokoju, ale po
drodze zahaczyłem o kuchnię. Zabrałem z lodówki puszkę coli i obudziłem
oszołomów. Szczerze? To nawet ich polubiłem. Są… całkiem spoko, ale coś czuję,
że Louis i Harry tak szybko się nie dogadają. W sypialni wypiłem napój gazowany
do końca. Liam już się pakował, a Tommo dopiero wstał. Nie będę im gadał o tym,
że spałem dzisiaj z Rosie, bo nie mam takiej potrzeby. Lubię ją. Wyjąłem torbę
i zacząłem układać w niej ubrania, co zajęło mi w sumie jakieś 15 minut. Na
Genesis będziemy długo, dlatego bierzemy dużo ubrań. Nie ma innej opcji, niż
zwycięstwo. Włożyłem do pokrowca gitarę i zeszyt z długopisem. Potem poszedłem
do łazienki, nasza była zajęta, dlatego jak wczoraj korzystałem z tej drugiej.
Tym razem wziąłem ze sobą ubrania. Po szybkim prysznicu, nałożyłem na siebie
bokserki, czarne spodnie i biały t-shirt z napisem. Na nogi wsunąłem buty.
Zajęłam się układaniem włosów, co zajęło mi w sumie trochę czasu. Wyszedłem z
łazienki, gdzie wszyscy siedzieli już przy stole i jedli naleśniki. Usiadłem
obok Louisa i Amandy, naprzeciwko aniołka. Zgarnąłem kilka placków na talerz.
Posmarowałem jednego nutellą i zwinąłem w rulon. Ugryzłem pierwszy kęs, a potem
resztę.
-Jak ty możesz to jeść?- spojrzałem na Payne’ a ze
zmarszczonymi oczami. O co mu biega?- to jest mega słodkie.
-Słodyczy nigdy dość- mówiąc to patrzyłem na blondynkę, a
ona spuściła głowę, lekko się uśmiechając. Dokończyłem śniadanie i wypiłem
kolejną puszkę coli. Pozmywaliśmy i ogółem ogarnęliśmy dom. Potem przyszedł
Aarch i powiedział, że statek już czeka. Każdy zabrał swoje rzeczy i zaniósł na
pokład. Kiedy odstawiłem swoje torby, zabrałem te od aniołka. Blondyneczka
podziękowała mi, a ja cmoknąłem ją w policzek. Na barkach miała moją kurtkę, co
dawało mi satysfakcję. Zajęliśmy miejsca, a po chwili dołączyła do nas Kali.
Droga na Genesis jest długa, a my powinniśmy tam być po jakiś dwóch dniach.
Teraz każdy zajmował się swoim sprawami. Louis pisał z kimś zawzięcie SMSy,
Liam grał z Niallem w karty, Harry spał u aniołka na udach. Blondynka bawiła
się włosami Stylesa, ale kontem oka mi się przyglądała. Amanda przeglądała
gazetę, a ja? Ja sobie brzdąkałem, a od czasu do czasu zapisywałem na kartce
kolejne słowa, wersy, a następnie zwrotki piosenki.
*Rosie*
Wreszcie zbliżaliśmy się do Stadionu Genesis. Jest naprawdę
piękny, a z wyglądu przypomina gwiazdę. Wszyscy czatowaliśmy przy szybie i
podziwialiśmy tą wspaniałą planetę.
-Jest wielki- powiedział pełen podziwu Louis.
-Założę się, że zmieściłby co najmniej osiem populacji
Akillian- wtrącił Niall.
-Jest piękny- westchnął Liam i podparł głowę dłońmi.
Zachowywał się jakby był zakochany.
-Mieści osiemset tysięcy osób i to w samych sektorach
siedzących- poinformowała nas Kali.
-I pomyśleć, że będziemy tu grać- zachwyciła się Amy.
-I te tłumy, które skandują nasze imiona- rozmarzył się
Zayn.
-Co jeszcze wiesz o Stadionie?- Niall przysiadł obok Kali.
-Ma cztery kosmiczne astro porty, transportujące do
pięciuset tysięcy osób dziennie oraz osiemdziesiąt całodobowych prywatnych
pasów startowych. Ruch wokół Stadionu jest nadzorowany przez sześć
skonfigurowanych wież kontrolnych- dokończyła swój wykład dziennikarka.
-Nauczyłaś się tego na pamięć?- wtrąciła Amy. Po jej minie
wnioskuję, że nie podoba jej się sposób, w jaki patrzy na Nialla. Kali jest
młoda i piękna, w wieku czternastu lat została najmłodszą redaktorką w
galaktyce. Ma długie brązowe włosy, sięgające jej do połowy pleców. Jej oczy są
również brązowe, a usta malinowe. Ponadto ma idealną figurę i niesamowity styl.
Jest dziewiętnastoletnią pięknością, przy której mam straszne kompleksy. Do
pomieszczenia wszedł wujek, który poprosił, abyśmy go wysłuchali. Głównie pytał
nas, które momenty naszej gry były najlepsze.
-Harry?
-Moja obrona przeciwko Shadows- ziewnął Harreh.
-Louis?
-Moje gole w meczu z Wambas.
-Zayn?
-Moje dryblingi w meczu z Shadows- Zayn powiedział to od
niechcenia. Większą uwagę skupiał teraz na swojej gitarze, niż na rozmowie z
trenerem. Aarch pokiwał tylko głową z niedowierzeniem, widząc zaangażowanie
Malika.
-Amy?
-Moja obrona przeciwko Shadows.
-Niall?
-W meczu z Shadows przebiegłem z piłką prawie całe boisko-
powiedział dumny.
-Liam?
-Hmm… bramki w starciu z Shadows.
-Dobra- westchnął wujek. – a ty Rosie?
-Nasze gole w meczu z Red Tigers- stwierdziłam. W sumie,
gdybyśmy z nimi nie wygrali, to nie lecielibyśmy na Genesis, by walczyć o
puchar galaktyki.
-Dziękuję- klasnął w dłonie, a my patrzyliśmy na niego
zdezorientowani. – kiedy pytam was o momenty, które były najważniejsze
odpowiadacie: moje dryblingi, moja obrona, moje gole… Pamiętajcie, że drużyna
to cała wasza siódemka, a nie jedna osoba. Wasza mocna strona, to gra
zespołowa. Razem możecie więcej, niż osobno. Widzowie będą was pierwszy raz
widzieć w ćwierćfinałach. Będą was oceniać jak nową drużynę, ale wy bądźcie
sobą i grajcie zespołowo, dobra?
-Jasne- wrzasnęli wszyscy, oprócz Zayna i mnie, ale ja tylko
pokiwałam pionowo głową. Prom wylądował, a my zabraliśmy nasze bagaże i
wyszliśmy.
-Zaczęło się- oznajmił trener.- tylko, żeby wam sodówka nie
uderzyła- szedł przed nami, a my jak na grzeczne dzieci przystało kroczyliśmy
za nim, Eddiem i Dame Simbaj. Flesze zaczęły błyskać, a fotoreporterzy zaczęli
zadawać nam różne pytania. Zagryzłam dolną wargę i kroczyłam za wujkiem. Moja
torba jest strasznie ciężka i zaczęło boleć mnie całe ramię, aż w końcu mój
bagaż zsunął się z ramienia i spadł na ziemię.
-Jejciu- jęknęłam i sięgnęłam po torbę. Już miałam ją
podnieść, kiedy zrobił to Malik.-Zayn poradzę sobie.
-Nie wątpię aniołku- puścił mi oczko i dalej kroczył, niosąc
swoje rzeczy i moje. To naprawdę miłe z jego strony. Wsiedliśmy do promu, który
zawiózł nas pod hotel. Budynek był naprawdę wielki i nowoczesny. W środku
powitał nas jakiś mężczyzna w uniformie.
-Witajcie, jestem Joe i będę się wami zajmował. Jeśli…
-Będziesz spełniał nasze zachcianki?- uniósł brwi Zayn, a my
patrzeliśmy raz na niego raz na blondyna, który mógł mieć jakieś dwadzieściapięć lat.
-Tak- przyznał mu rację, a chłopaki się tylko chytrze
uśmiechnęli. Coś czuję, że Joe nie będzie miał chwili spokoju. –do waszej
dyspozycji będzie całe piętro szóste…
-OMG!- pisnęłam.
-A tobie co?- zdziwił się Tomlinson. Patrzył na mnie teraz,
jak na jakąś szajbuskę.
-T- to- o Warren!- wskazałam na niebieską istotę. Wzrok
wszystkich powędrował za moją ręką. Rzuciliśmy się biegiem w kierunku rycerza.
-Cześć Warren, to dla nas zaszczyt- każdy przekrzykiwał
każdego. Piłkarz uśmiechnął się tylko, a potem podszedł do nas Aarch i nas
uciszył.
-Przepraszam za nich.
-Nie szkodzi. To dla mnie przyjemność was poznać Snow Kids-
jejciu to dla mnie jedna z najwspanialszych chwil w życiu. Poznałam samego
kapitana Lightnings! To jest jak Boże Narodzenie, jedno z moich marzeń się już
spełniło! Uwielbiam Warrena to najlepszy zawodnik w galaktyce. Zawsze
powtarzałam tacie, że kiedyś go poślubię, co teraz wydaje mi się tylko
wstydliwym marzeniem, z którego już oczywiście wyrosłam.- widziałem wasze mecze
i muszę powiedzieć, że macie potencjał. Już się nie mogę doczekać, aż spotkamy
się na boisku- puścił mi oczko, na co speszona spuściłam głowę. Pożegnaliśmy
się w Warrenem, a Joe zaprowadził nas do naszych pokoi. Zayn położył moje
bagaże obok łóżka, w którym miałam spać, a potem wyszedł cmokając mnie
przelotnie w usta. Spaliłam buraka i powoli zaczęłam się rozpakowywać. Cały
czas czułam na sobie wzrok Amandy. Nasz pokój był utrzymany w barwach
błękitnych. Panele były białe, a meble ciemnobrązowe. Na podłodze był futrzasty
dywan i miałyśmy podwójne łóżka, obok których stały szafki nocne. Przez duże
okno było widać stadion.
-Laski chodźcie na trening- do naszego pokoju zajrzał Liam,
a my zaraz poszłyśmy za nim. Eddie wrzucił nas do holotrenera. Ćwiczenia były
ciężkie i wyczerpujące. Teraz wszystko się zmieni, jeśli chcemy wygrać, musimy
dać z siebie dwieście procent. Etap ćwierćfinałów to nie przelewki. Ćwiczyliśmy
głównie szybkość, refleks i taktyki. Później trafność, a na końcu Edward
załadował nam drużynę Lightnings.
Ok rozdział 15 już jest mam mieszane uczucia co do tego rozdziału, ale dodałam go... następny powinien być lepszy. Dziękuję za komentarze i liczę na kolejne, bo to dla mnie tylko motywacja...
Buźka miśki ;**
Buźka miśki ;**
Boski :*
OdpowiedzUsuń^^ Olls;***
OdpowiedzUsuńOby tak dalej dzieeczyno : * Jestem b. ciekawa na tą drużyne lightnings i jak sb poradzą .Mam 1 uwage nie dawaj wszystkiego tak jak w baji widze male roznice ale są one małe . Nie trudno sie domyslic ze nasza Rosie to Tia ( nie dziwie sie ona byla naj w tej calej bajeczce)
OdpowiedzUsuńOni już się zachowują jak para ;.; a Louie poszedł w odstawkę:c
OdpowiedzUsuń