piątek, 23 maja 2014

15. Słodyczy nigdy dość



„Będzie dobrze. Teraz będzie najtrudniej, ale potem będzie już dobrze.”

*Zayn*
Obudziły mnie promienie słońca. Idioci znowu zapomnieli spuścić rolety. Ja pierdole, chciałem wstać, ale nie mogłem. Nie jestem aż tak skacowany, przecież wczoraj nie piłem. Przekręciłem głowę i od razu uśmiech wkradł się na moje usta. Aniołek leżał wtulony we mnie i spokojnie oddychał. Pamiętam jak wczoraj szedłem się napić, a ona siedziała wystraszona i patrzyła na horrory.
-Co ty robisz?- spojrzałem przed siebie i zobaczyłem Amandę, która dopiero co wstała. Wyszła z łóżka i podeszła do szafy. Brunetka ubrana była w same majtki i przykrótką, obcisłą koszulkę. No tyłek to ona ma ładny. –Zayn pytałam o coś- nawet się nie odwróciła, tylko szukała jakiś ubrań.
-Spałem.
-Widziałam, ale dlaczego?
-Bo aniołek się bał, a ja robię za bohatera i jej bronię- uśmiechnąłem się chytrze w kierunku Amy, która z ciuchami szła do łazienki. Pochyliłem się i musnąłem wargi blondynki, która zaczęła się przebudzać. –no siemka aniołku- uśmiechnęła się, a potem znowu się do mnie przytuliła. Zaśmiałem się pod nosem.
-Dziękuję, że ze mną zostałeś.
-Dla ciebie wszystko- puściłem jej oczko.- aniołku, muszę iść się spakować.
-Okay- nadal mnie nie puszczała.
-Za jakąś godzinę lecimy na Genesis.
-Wiem.
-Tooo- przeciągnąłem.- puścisz mnie?
-Och, no tak- zakryła dłonią twarz.- przepraszam, już cie puszczam- dotrzymała obietnicy, a ja wstałem. Szedłem w kierunku drzwi, kiedy nagle wpadł mi do głowy pomysł. Wróciłem się i położyłem się na niej. Patrzyła mi w oczy, nieśmiało się uśmiechając. Złączyłem nasze usta w pocałunku, a po chwili wstałem i wyszedłem. Wróciłem do mojego i chłopaków pokoju, ale po drodze zahaczyłem o kuchnię. Zabrałem z lodówki puszkę coli i obudziłem oszołomów. Szczerze? To nawet ich polubiłem. Są… całkiem spoko, ale coś czuję, że Louis i Harry tak szybko się nie dogadają. W sypialni wypiłem napój gazowany do końca. Liam już się pakował, a Tommo dopiero wstał. Nie będę im gadał o tym, że spałem dzisiaj z Rosie, bo nie mam takiej potrzeby. Lubię ją. Wyjąłem torbę i zacząłem układać w niej ubrania, co zajęło mi w sumie jakieś 15 minut. Na Genesis będziemy długo, dlatego bierzemy dużo ubrań. Nie ma innej opcji, niż zwycięstwo. Włożyłem do pokrowca gitarę i zeszyt z długopisem. Potem poszedłem do łazienki, nasza była zajęta, dlatego jak wczoraj korzystałem z tej drugiej. Tym razem wziąłem ze sobą ubrania. Po szybkim prysznicu, nałożyłem na siebie bokserki, czarne spodnie i biały t-shirt z napisem. Na nogi wsunąłem buty. Zajęłam się układaniem włosów, co zajęło mi w sumie trochę czasu. Wyszedłem z łazienki, gdzie wszyscy siedzieli już przy stole i jedli naleśniki. Usiadłem obok Louisa i Amandy, naprzeciwko aniołka. Zgarnąłem kilka placków na talerz. Posmarowałem jednego nutellą i zwinąłem w rulon. Ugryzłem pierwszy kęs, a potem resztę.
-Jak ty możesz to jeść?- spojrzałem na Payne’ a ze zmarszczonymi oczami. O co mu biega?- to jest mega słodkie.
-Słodyczy nigdy dość- mówiąc to patrzyłem na blondynkę, a ona spuściła głowę, lekko się uśmiechając. Dokończyłem śniadanie i wypiłem kolejną puszkę coli. Pozmywaliśmy i ogółem ogarnęliśmy dom. Potem przyszedł Aarch i powiedział, że statek już czeka. Każdy zabrał swoje rzeczy i zaniósł na pokład. Kiedy odstawiłem swoje torby, zabrałem te od aniołka. Blondyneczka podziękowała mi, a ja cmoknąłem ją w policzek. Na barkach miała moją kurtkę, co dawało mi satysfakcję. Zajęliśmy miejsca, a po chwili dołączyła do nas Kali. Droga na Genesis jest długa, a my powinniśmy tam być po jakiś dwóch dniach. Teraz każdy zajmował się swoim sprawami. Louis pisał z kimś zawzięcie SMSy, Liam grał z Niallem w karty, Harry spał u aniołka na udach. Blondynka bawiła się włosami Stylesa, ale kontem oka mi się przyglądała. Amanda przeglądała gazetę, a ja? Ja sobie brzdąkałem, a od czasu do czasu zapisywałem na kartce kolejne słowa, wersy, a następnie zwrotki piosenki.
*Rosie*
Wreszcie zbliżaliśmy się do Stadionu Genesis. Jest naprawdę piękny, a z wyglądu przypomina gwiazdę. Wszyscy czatowaliśmy przy szybie i podziwialiśmy tą wspaniałą planetę.
-Jest wielki- powiedział pełen podziwu Louis.
-Założę się, że zmieściłby co najmniej osiem populacji Akillian- wtrącił Niall.
-Jest piękny- westchnął Liam i podparł głowę dłońmi. Zachowywał się jakby był zakochany.
-Mieści osiemset tysięcy osób i to w samych sektorach siedzących- poinformowała nas Kali.
-I pomyśleć, że będziemy tu grać- zachwyciła się Amy.
-I te tłumy, które skandują nasze imiona- rozmarzył się Zayn.
-Co jeszcze wiesz o Stadionie?- Niall przysiadł obok Kali.
-Ma cztery kosmiczne astro porty, transportujące do pięciuset tysięcy osób dziennie oraz osiemdziesiąt całodobowych prywatnych pasów startowych. Ruch wokół Stadionu jest nadzorowany przez sześć skonfigurowanych wież kontrolnych- dokończyła swój wykład dziennikarka.
-Nauczyłaś się tego na pamięć?- wtrąciła Amy. Po jej minie wnioskuję, że nie podoba jej się sposób, w jaki patrzy na Nialla. Kali jest młoda i piękna, w wieku czternastu lat została najmłodszą redaktorką w galaktyce. Ma długie brązowe włosy, sięgające jej do połowy pleców. Jej oczy są również brązowe, a usta malinowe. Ponadto ma idealną figurę i niesamowity styl. Jest dziewiętnastoletnią pięknością, przy której mam straszne kompleksy. Do pomieszczenia wszedł wujek, który poprosił, abyśmy go wysłuchali. Głównie pytał nas, które momenty naszej gry były najlepsze.
-Harry?
-Moja obrona przeciwko Shadows- ziewnął Harreh.
-Louis?
-Moje gole w meczu z Wambas.
-Zayn?
-Moje dryblingi w meczu z Shadows- Zayn powiedział to od niechcenia. Większą uwagę skupiał teraz na swojej gitarze, niż na rozmowie z trenerem. Aarch pokiwał tylko głową z niedowierzeniem, widząc zaangażowanie Malika.
-Amy?
-Moja obrona przeciwko Shadows.
-Niall?
-W meczu z Shadows przebiegłem z piłką prawie całe boisko- powiedział dumny.
-Liam?
-Hmm… bramki w starciu z Shadows.
-Dobra- westchnął wujek. – a ty Rosie?
-Nasze gole w meczu z Red Tigers- stwierdziłam. W sumie, gdybyśmy z nimi nie wygrali, to nie lecielibyśmy na Genesis, by walczyć o puchar galaktyki.
-Dziękuję- klasnął w dłonie, a my patrzyliśmy na niego zdezorientowani. – kiedy pytam was o momenty, które były najważniejsze odpowiadacie: moje dryblingi, moja obrona, moje gole… Pamiętajcie, że drużyna to cała wasza siódemka, a nie jedna osoba. Wasza mocna strona, to gra zespołowa. Razem możecie więcej, niż osobno. Widzowie będą was pierwszy raz widzieć w ćwierćfinałach. Będą was oceniać jak nową drużynę, ale wy bądźcie sobą i grajcie zespołowo, dobra?
-Jasne- wrzasnęli wszyscy, oprócz Zayna i mnie, ale ja tylko pokiwałam pionowo głową. Prom wylądował, a my zabraliśmy nasze bagaże i wyszliśmy.
-Zaczęło się- oznajmił trener.- tylko, żeby wam sodówka nie uderzyła- szedł przed nami, a my jak na grzeczne dzieci przystało kroczyliśmy za nim, Eddiem i Dame Simbaj. Flesze zaczęły błyskać, a fotoreporterzy zaczęli zadawać nam różne pytania. Zagryzłam dolną wargę i kroczyłam za wujkiem. Moja torba jest strasznie ciężka i zaczęło boleć mnie całe ramię, aż w końcu mój bagaż zsunął się z ramienia i spadł na ziemię.
-Jejciu- jęknęłam i sięgnęłam po torbę. Już miałam ją podnieść, kiedy zrobił to Malik.-Zayn poradzę sobie.
-Nie wątpię aniołku- puścił mi oczko i dalej kroczył, niosąc swoje rzeczy i moje. To naprawdę miłe z jego strony. Wsiedliśmy do promu, który zawiózł nas pod hotel. Budynek był naprawdę wielki i nowoczesny. W środku powitał nas jakiś mężczyzna w uniformie.
-Witajcie, jestem Joe i będę się wami zajmował. Jeśli…
-Będziesz spełniał nasze zachcianki?- uniósł brwi Zayn, a my patrzeliśmy raz na niego raz na blondyna, który mógł mieć jakieś dwadzieściapięć lat.
-Tak- przyznał mu rację, a chłopaki się tylko chytrze uśmiechnęli. Coś czuję, że Joe nie będzie miał chwili spokoju. –do waszej dyspozycji będzie całe piętro szóste…
-OMG!- pisnęłam.
-A tobie co?- zdziwił się Tomlinson. Patrzył na mnie teraz, jak na jakąś szajbuskę.
-T- to- o Warren!- wskazałam na niebieską istotę. Wzrok wszystkich powędrował za moją ręką. Rzuciliśmy się biegiem w kierunku rycerza.
-Cześć Warren, to dla nas zaszczyt- każdy przekrzykiwał każdego. Piłkarz uśmiechnął się tylko, a potem podszedł do nas Aarch i nas uciszył.
-Przepraszam za nich.
-Nie szkodzi. To dla mnie przyjemność was poznać Snow Kids- jejciu to dla mnie jedna z najwspanialszych chwil w życiu. Poznałam samego kapitana Lightnings! To jest jak Boże Narodzenie, jedno z moich marzeń się już spełniło! Uwielbiam Warrena to najlepszy zawodnik w galaktyce. Zawsze powtarzałam tacie, że kiedyś go poślubię, co teraz wydaje mi się tylko wstydliwym marzeniem, z którego już oczywiście wyrosłam.- widziałem wasze mecze i muszę powiedzieć, że macie potencjał. Już się nie mogę doczekać, aż spotkamy się na boisku- puścił mi oczko, na co speszona spuściłam głowę. Pożegnaliśmy się w Warrenem, a Joe zaprowadził nas do naszych pokoi. Zayn położył moje bagaże obok łóżka, w którym miałam spać, a potem wyszedł cmokając mnie przelotnie w usta. Spaliłam buraka i powoli zaczęłam się rozpakowywać. Cały czas czułam na sobie wzrok Amandy. Nasz pokój był utrzymany w barwach błękitnych. Panele były białe, a meble ciemnobrązowe. Na podłodze był futrzasty dywan i miałyśmy podwójne łóżka, obok których stały szafki nocne. Przez duże okno było widać stadion.
-Laski chodźcie na trening- do naszego pokoju zajrzał Liam, a my zaraz poszłyśmy za nim. Eddie wrzucił nas do holotrenera. Ćwiczenia były ciężkie i wyczerpujące. Teraz wszystko się zmieni, jeśli chcemy wygrać, musimy dać z siebie dwieście procent. Etap ćwierćfinałów to nie przelewki. Ćwiczyliśmy głównie szybkość, refleks i taktyki. Później trafność, a na końcu Edward załadował nam drużynę Lightnings. 
__________________________________
Ok rozdział 15 już jest mam mieszane uczucia co do tego rozdziału, ale dodałam go... następny powinien być lepszy. Dziękuję za komentarze i liczę na kolejne, bo to dla mnie tylko motywacja...
Buźka miśki ;**

4 komentarze:

  1. Oby tak dalej dzieeczyno : * Jestem b. ciekawa na tą drużyne lightnings i jak sb poradzą .Mam 1 uwage nie dawaj wszystkiego tak jak w baji widze male roznice ale są one małe . Nie trudno sie domyslic ze nasza Rosie to Tia ( nie dziwie sie ona byla naj w tej calej bajeczce)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oni już się zachowują jak para ;.; a Louie poszedł w odstawkę:c

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy